Zmierzch olimpijskich idei

Igrzyska olimpijskie postrzegane są przez opinię społeczną, jako święto sportu, promocja równości wszystkich ludzi, poszanowania ich godności oraz pokoju. Olimpijskie wartości wyglądają dostojnie w świetle reflektorów, jednak gdy tylko oko kamery odwraca się, ich realizacja pozostawia wiele do życzenia.

Roman Kuznetsov pracował przy budowie obiektów olimpijskich w Soczi. Pochodzący z Serbii budowlaniec na znak protestu 17 listopada 2013 roku zaszył sobie usta. Był to sprzeciw wobec pracodawcy, który od dwóch miesięcy nie wypłacił mu wynagrodzenia. Relacjonowany na żywo w internecie protest był zarazem najgłośniejszym i najbardziej drastycznym przejawem niezgody przeciwko sposobowi, w jaki traktowano pracowników wznoszących olimpijskie areny. W grudniu tego samego roku inspekcja przeprowadzona w dziesięciu przedsiębiorstwach odpowiedzialnych za budowę obiektów w Soczi wykazała, że skala nadużyć jest ogromna. Thomas Bach, prezydent Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego ujawnił, że dzięki kontaktom z Human Rights Watch (HRW), udało się wykryć i wydać decyzję o wypłaceniu zaległych pensji na kwotę 8,34 mln dolarów.

 

Idee a Olimpiada
Organizacja HRW przyznała, że inspekcje zorganizowane tuż przed zakończeniem prac budowlanych, którym wsparcia udzieliła administracja rządowa Rosji, pozwoliły odzyskać pensje robotnikom, którzy w przeciwnym wypadku prawdopodobnie nie dostaliby swojego wynagrodzenia. Zastanawiające jest doniesienie HRW, że informowała MKOl o nadużyciach od 2009 roku, a w lutym 2013 roku wydała obszerny raport opisujący przykłady wykorzystywania napływowych pracowników. Tak późna reakcja ze strony przedstawicieli ruchu olimpijskiego spowodowała, że wielu z migrantów zostało wydalonych z Rosji zanim doczekali się wynagrodzenia. Opieszałość MKOlu nie po raz pierwszy w ostatnich latach przyczyniła się do jawnego pogwałcenia praw człowieka, a powtarzające się zaniedbania i brak zdecydowanej reakcji jest przecież sprzeczny z misją, jaką stawia przed sobą ruch olimpijski.

2741318940_f88eb102c7_o.jpgProtest przeciwko nieprzestrzeganiu praw człowieka w Tybecie – Pekin 2008 fot. SFTHQ/flickr 

Zasady i misje, w zgodzie z którymi powinien funkcjonować i rozwijać się MKOl zostały spisane w „karcie olimpijskiej”. Już pierwszy punkt dokumentu głosi, że ruch olimpijski „…dąży do stworzenia sposobu życia opartego na radości z wysiłku, wychowawczych wartościach dobrego przykładu, odpowiedzialności społecznej i poszanowaniu uniwersalnych podstawowych zasad etycznych.” Jak się okazuje przestrzeganie tej maksymy jest niemożliwe w sytuacji, kiedy organizatorem igrzysk olimpijskich zostają państwa o autorytarnych rządach, wysokim wskaźniku biedy i braku chęci poszanowania podstawowych praw człowieka. Wypaczenie idei pokazały zarówno igrzyska zorganizowane w 2008 roku przez Chiny, a także tegoroczna impreza w Soczi.

Wojna a Olimpiada
Wątpliwości co do decyzji o wyborze Pekinu na miejsce olimpiady pojawiły się na długo przed rozpoczęciem igrzysk. Podczas fazy przygotowań Chiny zostały oskarżone o nielegalne dostarczanie broni do Sudanu, a tym samym łamanie embarga ONZ. Sprzeciwiały się też wysłaniu listu gończego za sudańskim prezydentem Omarem al-Baszirem, oskarżanym o inicjowanie ludobójstwa w Darfurze. Oburzenie wzbudzało też krwawe stłumienie protestów w Tybecie tuż przed rozpoczęciem igrzysk. Tybetański rząd na uchodźctwie podał, że śmierć w starciach śmierć poniosło 99 osób. Pojawiło się również doniesienie o torturach, w wyniku których zmarła 38 letnia kobieta biorąca udział w protestach.

2402541328_11ce35c316_o.jpgProtesty przeciwko stosowaniu tortur przez chińskie władze. fot. ntalka/ flickr.com

Po krwawych wydarzeniach w Tybecie ówczesny prezydent MKOlu Jacques Rogge oświadczył, że w sprawie tej prowadzona jest z władzami Chin, jak to nazwał, „cicha dyplomacja”. Potępił brutalność obu stron, ale jednocześnie zaznaczył, że trudno jest wyrokować w sprawie odpowiedzialności. Podkreślał, że MKOl nie jest organizacją polityczną i zaapelował, aby respektować chińską suwerenność. Brak stanowczej reakcji na krwawe wydarzenia w Tybecie oraz popieranie Sudańskiego reżimu rzuciło cień na ruch olimpijski, który z założenia ma służyć „harmonijnemu rozwojowi człowieka, z wizją propagowania miłującego pokój społeczeństwa…”

Podobne wątpliwości wzbudził w 2007 roku wybór Soczi na gospodarza Igrzysk Olimpijskich 2014 roku. W dniu wyborów kilkadziesiąt kilometrów od miasta rozciągała się strefa, w której trwała II Wojna Czeczeńska. Oficjalnie zakończono ją dopiero w kwietniu 2009 roku, co nie oznaczało, że wojska rosyjskie zaprzestały prowadzenia działań operacyjnych przeciwko czeczeńskim separatystom.

Ludzka godność a Olimpiada

Największe obawy organizatorów igrzysk w Soczi wiązały się z groźbą zamachów terrorystycznych ze strony czeczeńskich bojowników. Atak na moskiewski teatr na Dubrowce w październiku 2002 roku, czy zamach bombowy na dworzec i trolejbus w Wołgogradzie w grudniu 2013 roku są najgłośniejszymi akcjami tego typu. Dlatego nie dziwi, że aż jedną piątą budżetu olimpijskiego, 10 mld dolarów przeznaczono na zapewnienie środków bezpieczeństwa. Niestety poczynione nakłady nie przyczyniły się do poprawy bezpieczeństwa na całym Kaukazie Północnym, a jedynie zamieniły Soczi w twierdzę.

Restrykcyjna polityka bezpieczeństwa najmocniej uderzyła w pracujących przy budowie obiektów olimpijskich migrantów. Nie dość, że zmuszano ich do pracy w nieludzkich warunkach (7 dni w tygodniu, po 12 godzin), nierzadko nie wypłacano pensji, to na dodatek, kiedy przygotowania wkroczyły w końcową fazę, rozpoczęto ich deportację. Służby bezpieczeństwa sprawdzały każdego, kto urodą nie przypominał Słowianina. Nierzadko organy państwowe były informowane o pobycie migrantów przez samych przedsiębiorców, którzy wiedzieli, że deportowanym pracownikom nie będą musieli wypłacić należnych wynagrodzeń.

Dopóki sprawami tj. zaszyciem ust przez Romana Kuznetsova nie zainteresowały się światowe media, MKOl pozostawał głuchy na doniesienia HRW. Dopiero pod groźbą utraty wiarygodności działacze ruchu olimpijskiego zdecydowali się na przeprowadzenie kontroli. Można tylko przypuszczać jaka była skala nadużyć, skoro jedna inspekcja zorganizowana na kilka dni przed rozpoczęciem igrzysk wykazała, że nie wypłacono pensji na kwotę ponad 8 mln dolarów. MKOl zaniedbując kontrole nad organizacją igrzysk doprowadził do sytuacji, w której nagminnie pojawiał się brak poszanowania ludzkiej godności, jednej z zasad stojących u podstaw ruchu olimpijskiego.

Polityka a Olimpiada

Podtekst polityczny towarzyszy olimpiadzie niemalże od jej początku w XIX w. Igrzyska są okazją do pokazania sprawności organizacyjnej władz państwowych, czy gospodarczej i turystycznej promocji regionu. Nie są to jednak działania stojące w sprzeczności z zapisem „karty olimpijskiej” mówiącym, że MKOl ma przeciwstawiać się działaniom politycznym lub komercyjnym nadużywającym wykorzystywanie sportu i sportowców. Niestety w przeszłości zdarzały się Olimpiady, na których sport był wykorzystywany instrumentalnie, jako narzędzie propagowania idei politycznych. Sztandarowe hasło apolityczności było nie do pogodzenia w przypadku organizacji igrzysk w nazistowskim Berlinie w 1936 roku, komunistycznej Moskwie w 1980 roku i kapitalistycznym Los Angeles w 1984 roku.

Bundesarchiv_Bild_183-G00825,_Berlin,_Olympiade,_Siegerehrung_Fünfkampf.jpgCeremonia wręczenia medali na olimpiadzie w Berlinie w 1936 roku fot. Stempka/ Wikipedia 

Po wyborze Pekinu na organizatora pojawiła się obawa, że i te igrzyska staną się narzędziem do promowania politycznej doktryny. Członkowie MKOlu głosowali za kandydaturą Chin pomimo tego, że obieg informacji był ściśle kontrolowany, nie przestrzegano praw człowieka, a na scenie politycznej istniała tylko jedna partia. Jeżeli dodać do tego, że koszty olimpiady wyniosły 40 mld dolarów i był ponad 2,5 razy większy od zorganizowanych 4 lara wcześniej igrzysk w Atenach, które zakończyły się finansową porażką, to można mieć wątpliwość, czy celem igrzysk był sukces finansowy Pekinu.

Koszty organizacji olimpiady w Chinach zostały pobite w tym roku przez Rosję. Szacuje się, że igrzyska w Soczi pochłonęły od 50 do 60 mld dolarów, czyli więcej niż nakłady, jakie zostały poniesione na zorganizowanie wszystkich dotychczasowych zimowych igrzysk olimpijskich. Tylko na marginesie można już wspomnieć, że imprezy na lodzie i śniegu zorganizowane ze znacznie mniejszym rozmachem, jak te w Turynie i Vancouver, nie przyniosły zwrotu poczynionych inwestycji.

Lista naruszeń karty olimpijskiej przez organizatorów Olimpiady w Pekinie i Soczi jest oczywiście o wiele dłuższa. Można do niej zaliczyć pogwałcenie wolności słowa, nierespektowanie praw mniejszości politycznych, seksualnych, czy zniszczenia dokonane w środowisku naturalnym. Mnożenie przykładów, a także brak wyraźnego sprzeciwu ze strony władz MKOlu pokazuje, że zasady spisane w karcie olimpijskiej są wartościami bez pokrycia, wykorzystywanymi jedynie przy promocji igrzysk. Ubrane w piękną otoczkę ceremonii otwarcia, kiedy patrzą na nie kamery całego świata wyglądają pięknie i dostojnie, jednak gdy tylko światła jupiterów gasną, ta sama zasada „fair play” odstawiana jest do ciemnego składziku.

Kredytowa pułapka
Nierozważne zaciąganie kredytów jest jak stąpanie po cienkim lodzie. W...
W klubie Tuwima jakoś ni ma

Historia ulicy Mazowieckiej w Warszawie kryje w sobie wiele ważnych...

Danie po hollywoodzku
Lubicie gotowane jajka? Nie tak dawna Wielkanoc dostarczyła ich wam...
Wyścig po OGUN-y

Już niedługo rozpoczyna się rejestracja na przedmioty ogólnouniwersyteckie na semestr...