Zdjęcia zburzonej Warszawy widzieliśmy już w wielu wydaniach. Jednak oczami młodego Amerykanina Henry’ego N. Cobb’a wyglądają inaczej. Dlaczego ekspozycja w Domu Spotkań z Historią (DSH) jest tak wyjątkowa?
Zdjęcia odbudowywanej Warszawy kojarzą się przeważnie z sylwetkami dzielnych przodowników pracy, bądź czarno-białymi fotografiami. Na skwerze przy skrzyżowaniu Krakowskiego Przedmieścia i Karowej, jak i w budynku DSH wrażenie robią barwy. Trudno znaleźć zdjęcia zburzonej Warszawy z lat czterdziestych i to w kolorze (po wojnie w Polsce nie było dostępu do kolorowych klisz).
Prezentowane na wystawie barwne fotografie wykonał w 1947 roku Henry N. Cobb, student architektury na Harvardzie. Amerykanin wraz z grupą architektów odwiedził Polskę w ramach wyjazdu edukacyjnego, mającego na celu zapoznanie się z planami powojennej odbudowy europejskich miast. Wykonał około stu pięćdziesięciu zdjęć, które przez przeszło sześćdziesiąt lat przeleżały w zamkniętym pojemniku. W 2011 roku Cobb wrócił do Polski, by ze swoją firmą uczestniczyć w przetargu na budowę biurowców w Warszawie. Wziął ze sobą część zdjęć, które zachwyciły rozmówców. W niespełna rok później (26 października 2012 roku) osobiście otwierał wystawę w warszawskim DSH.
Wyrazisty kolor zdjęć, jak na 60-letnią kliszę, pozbawia uczucia dystansu do przedstawionej rzeczywistości, zawsze obecnego przy czarno–białych fotografiach. Wrażenie bliskości pogłębione jest szczególnie, gdy można rozpoznać w zgliszczach znajome rejony i budowle miasta. Poza często widywanymi obrazami okolic Starego Miasta jest także zniszczone Śródmieście, Żoliborz czy Muranów.
W kolejnych partiach ekspozycji autor wizualizuje stan innych polskich miast, od Pomorza po Małopolskę i Śląsk. Pokazuje życie małych miasteczek, które odradzają się po wojennym koszmarze. Jednak odradzają się w formule jeszcze z minionej epoki, gdzie na rynkach tworzą się bazary pełne zwierząt i przekupek zaopatrywane przez chłopów i rzemieślników przywożących na wozach konnych produkty do wymiany.
Wystawa przyciąga zgrabnie wyeksponowanymi zdjęciami zawieszonymi w sali z otwartą przestrzenią, dzięki czemu zwiedzający ma ogląd na całość ekspozycji. Pozwala to w przystępny sposób zrozumieć sytuację i atmosferę pierwszych lat powojennej Polski. Fakt, że amerykańscy architekci mieli okazję nie tylko swobodnie podróżować po kraju, ale udostępniono im także do wglądu plany odbudowy kraju i stolicy, z dzisiejszego punktu widzenia jest bardzo cenny. Z relacji Henry’ego N. Cobba wynika, że jest zachwycony entuzjazmem ludzi, jak i planami odbudowy przez Polaków – jak mówi – bardziej nowoczesnymi niż to, co w Stanach Zjednoczonych przed wojną nazywano nowoczesnym. Mimo zbrodni hitlerowców i wkroczenia Sowietów, kierowaniem odbudowy kraju, aż do roku 1949 zajmowali się głównie przedwojenni specjaliści według planów międzywojennych. Przy współudziale ludzi entuzjastycznie garnących się do odbudowy ojczyzny mogli wiele zdziałać. Nie należy zapominać, że to właśnie dzięki powojennym budowniczym można teraz spacerować po pięknych starówkach Warszawy, Gdańska czy Wrocławia.
Po roku 1949 roku Bolesław Bierut odsunął zasłużonych architektów od prac i nakreślił plan budowy socjalistycznej stolicy zabijając nowoczesną, oryginalną wizję. Niemal pięćdziesiąt lat PRL powoduje, że negatywnie ocenia się pojęcie planu. Jednak, pierwszych planów odbudowy Warszawy, czy przedwojennych map rozbudowy i modernizacji miasta trudno nie doceniać. Mogą być one inspiracją, żeby stworzyć spójną wizję rozwoju Warszawy. Niekoniecznie powielając konkretne rozwiązania.
Póki co można się cieszyć niepowtarzalnym spacerem wśród kolorów ruin Warszawy.
Wystawa czynna od wtorku do niedzieli w DSH na ul. Karowej 20 do końca kwietnia (wstęp wolny).