Almanach fotografii
Ogromne zainteresowanie fotografią, jakie ma miejsce w ostatnim stuleciu, sprawiło, że aktualnie zajmuje ona miejsce w wielu dziedzinach naszego życia. Sytuuje się pomiędzy hobby, a pracą, przejawiającą się w postaci teorii wykładanej na uczelniach, czy innych miejscach edukujących w tym zakresie, oraz w praktyce, której efekty widoczne są w czasopismach, galeriach i na bilbordach.
Prawie sto siedemdziesiąt dwa lata upłynęły od wynalezienia fotografii. W ciągu tego czasu nastąpił znaczny rozwój technologiczny, wobec którego nie pozostała ona obojętna. Nowopowstałe wynalazki i ulepszenia pierwotnych sprzętów fotograficznych uczyniły ją atrakcyjniejszą, a jej wykonywanie łatwiejszym.
Fotografia kształtowała się też kulturowo. Na przestrzeni lat stosunek ludzi uległ zmianie wpływając tym samym na jej zastosowanie. Początkowo fotografia była bezpłatnym sposobem uwieczniania przeżywanego życia. Metodą zatrzymania chwil poprzez zmaterializowanie ich. Obecnie jest powszechnym, masowym i modnym produktem, dostępnym w wielu miejscach, lecz nie osiągalnym dla wszystkich ze względu na cenę, a wartościowanym w różnoraki sposób. Dla jednych, jak dla półtora wieku temu ludzi, ma wartość sentymentalną, dla innych jest środkiem przekazu pomiędzy myślą a obrazem, zaś dla pozostałych stanowi twórcze ujście wyobrażeń dotyczących świata.
Producenci najnowszych aparatów rozwiązali wiele problemów technicznych, wprowadzając automatyczne bądź półautomatyczne systemy, pozwalając tym samym na wierniejsze oraz szybsze uchwycenie sceny. Niestety jak wszędzie, tak i tu pojawiają się nie tylko zalety, ale też i wady. Zautomatyzowanie procesu fotografowania nie tylko pozwoliło na zaoszczędzenie czasu robienia zdjęć, ale też częściowo zwolniło z konieczności zgłębienia wiedzy z zakresu barwy czy światła. Skutkuje to problemami natury technicznej, pojawiającymi się w drodze fotografowania. O ile technologia zwolniła nas częściowo z ustawiania wszystkich parametrów, o tyle często brakuje nam wiedzy, w jaki sposób się to dokonuje, aby móc odpowiednio dobrać pozostałe. Możliwe jest pójście na skróty dochodząc do tego samemu na zasadzie prób i błędów, jednakże to droga tylko pozornie wygodniejsza. Przy fotografowaniu ludzi albo innych obiektów mogących się poruszać bywa, że nie mamy czasu na pomyłki. Chociażby tak rozumując rozsądniejsze jest poświęcenie czasu na przeczytanie poradników itp., a w późniejszej kolejności praktykowania, zdając sobie sprawę z poszczególnych etapów procesu fotografowania.
Powstało mnóstwo publikacji, a liczba ich stale rośnie. Przy tylu możliwościach ciężko jest znaleźć to, co wyczerpująco omawiałoby zagadnienia nas interesujące i jednocześnie zawierałoby odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania.
„Almanach fotografii” autorstwa Barbary London, Jima Stonesa i Johna Uptown wydaje się być odpowiednim źródłem informacji. Nie tylko obszerność, na którą składa się 416 stron, ale sama nazwa publikacji, na wstępie ukazuje, z czym mamy do czynienia. Mieści w sobie to, co dla almanachu charakterystyczne, tj. artykuły, porady, fakty historyczne, daty kalendarzowe. Pomimo ogromu informacji autorzy doskonale poradzili sobie z układem książki. Składa się ona z osiemnastu rozdziałów rozmieszczonych w postaci paraboli. Najpierw poruszane są zagadnienia bardziej ogólne; wprowadzenie w tematykę zdjęć, omówienie części aparatu, później akcesoriów, takich jak filtry i światłomierze, dalej ekspozycji, naświetlania, czyli od ogółu do szczegółu. Wywoływanie negatywu, odbitki w ciemni, barwa i organizowanie cyfrowej ciemni to kolejne rozdziały, rozmieszczone na siedemdziesięciu siedmiu stronach, myślę, że w sposób wyczerpujący omawiają tradycyjne techniki fotografii, opracowując m.in. teorię koloru oraz jej wykorzystanie w praktyce. Druga połowa publikacji kieruje się z powrotem w dół – od szczegółu do ogółu – począwszy od edytowania zdjęć, drukowania i organizowania pracy i przechowywania zdjęć, poprzez wykańczanie i eksponowanie zdjęć, światło, aż po wykraczanie poza fotografię, aparat wielkoformatowy, system strefowy, kończąc na oglądaniu fotografii i jej historii. Każdy rozdział rozbudowany jest w od sześciu do dwudziestu jeden podrozdziałów, wzbogaconych w liczne fotografie, takich fotografów, jak np. Stan Strembicki, Emmet Gowin czy Naoya Hatakeyama. Dodatkowo siedem rozdziałów kończy się relacją fotoreporterów: Jamesa Nachtwey’a, Mary Ellen Mark oraz opowieściami: fotografa reklamowego Clinta Clemensa, Waltera Iooss, Jr., Pedra Meyera, Thomasa Villarreal i Gulii Scalese oraz Lois Greenfield.
To lektura warta przeczytania. Zawiera w sobie wszystko, co potrzebne, by nadać naszemu warsztatowi niezbędny szlif, udoskonalić nasze umiejętności, dopełnić wiedzę z zakresu fotografowania, jak i samej fotografii, dzięki czemu stanie się możliwe umieszczenie własnych prac w kontekście historycznym. Jest też uniwersalna. Przeznaczona jest dla wszystkich osób pasjonujących się fotografią, niezależnie od nabytych już umiejętności, czy od tego, co preferujemy fotografować. Dodatkowo na końcu książki przedstawione są często napotykane problemy, m.in. flara i zadymienie, ślady elektrostatyczne, pęknięta perforacja, rysy na odbitce, winietowanie, czerwone oczy, szum cyfrowy, oparte przykładami. Dzięki zdiagnozowaniu możemy je rozwiązać bądź zapobiec w przyszłości ich powtórzenia. Trzecim powodem, dla którego warto umieścić tą pozycję na swoim regale jest to, że stanowi niewyczerpane źródło inspiracji. Fotografie wybitnych fotografów oraz ukazane w niej możliwości pomagają otworzyć szerzej oczy, zwiększają wrażliwość wizualną i pobudzają nasze umysły do twórczego myślenia.
Można więc powiedzieć, że „Almanach fotografii” to biblia fotografii, która „jest pasją, sztuką i rzemiosłem”.