Teatr w teatrze
„Szpicbródka” to przydomek najsłynniejszego kasiarza przedwojennej Warszawy. Choć w rzeczywistości był aresztowany kilkukrotnie, plotki krążące po ulicach stolicy przedstawiały go jako nieuchwytnego złodzieja-gentelmena. Pod koniec zeszłego roku jego legenda odżyła dzięki przedstawieniu „Halo Szpicbródka”, wystawionemu w Teatrze Syrena.
Spektakl opowiada o tym, jak legendarny kasiarz Szpicbródka wykupuje udziały w zadłużonym po uszu teatrze „Czerwony Młyn”, aby z niego wykonać podkop do mieszczącego się po drugiej stronie ulicy banku. Sytuacja komplikuje się jednak, gdy przestepca zakochuje się w jednej z aktorek teatru. Żeby było jeszcze zabawniej, zespół „Czerwonego Młyna” postanawia wystawić przedstawienie o… Szpicbródce! Fabuła jest jednak sprawą drugorzędną. „Hallo Szpicbródka” jest rewią i głównym elementem widowiska są piosenki i specjalnie do nich przygotowane układy choreograficzne.
Spektakl oparty jest na scenariuszu Ludwika Starskiego, który w 1978 roku posłużył do nakręcenia filmu: „Hallo Szpicbródka, czyli ostatni występ króla kasiarzy”. Wystapili w nim tak znani aktorzy jak Jan Kobuszewski, Wiesław Gołas, Irena Kwiatkowska czy Piotr Fronczewski. Dorównanie im byłoby zadaniem trudnym, dlatego zamiast wiernie przenosić film z ekranu na scenę, reżyser Wojciech Kościelniach stworzył widowisko w zupełnie nowej formie.
Choć zarówno fabuła, jak i piosenki przedstawione w sztuce są takie same jak te w filmie, to spektakl utrzymany jest w zupełnie innej konwencji. Podczas gdy film stawia na realizm, przedstawienie idzie w przesadę i przerysowanie, postacie w sztuce przypominają te występujące w kinie, ale z czasów przedwojennych (czyli tych w których toczy się akcja Szpicbródki).
Dobrze widać to w pierwszej scenie rozmowy Szpicbródki z dyrektorem „Czerwonego Młyna”. Aktorzy przedstawiają pantomime i jedynie poruszają ustami, zaś treść ich dialogu jest wyświetlana przez projektor w formie napisów. Istne kino nieme. Co do samych układów choreograficznych, to występuje w nich mniej osób niż w filmowych – co jest spowodowane głównie rozmiarami sceny. Są jednak dużo ciekawsze wizualnie, więcej w nich akrobacji i operowania światłem.
Premiera spektaklu odbyła się dzień po 65. rocznicy działalności „Syreny”. To świetna sztuka na jubileusz – Syrena zwana jest „najbardziej warszawskim z warszawskich teatrów” a i sama historia Szpicbródki jest na wskroś warszawska. Poza tym nawiązując tytułem do filmu z 1978 roku, nawiązuje też do czasów PRL, kiedy to „Syrena” odwoływala się do tradycji przedwojennych teatrów rewiowych. Takich jak choćby fikcyjny „Czerwony Młyn”.
„Hallo Szpicbródka”, Teatr Syrena
fot. Krzysztof Bieliński
autor: Ludwik Starski, Reżyseria: Wojciech Kościelniak
Premiera: 16 grudnia 2012 roku