Choć za oknem siarczysty mróz, to organizatorzy polskich festiwali doprowadzają nas do gorączki prześcigając się w ogłoszeniach o artystach, którzy latem wystąpią na największych krajowych scenach.
ISLANDZKI WULKAN I LEGENDY INDIE ROCKA
Jak co roku, najwięcej emocji budzi Heineken Open’er Festival (4-7 lipca), dwukrotny zdobywca nagrody dla najlepszego dużego festiwalu w Europie. Od kilku tygodni wiadomo, że w Gdyni wystąpi duma Islandii, charyzmatyczna Bjork. Polska publiczność usłyszy na żywo m.in. utwory z najnowszej płyty „Biophilia”. Potwierdzono już występy grup eksperymentujących z elektroniką: The XX, Francuzów z Justice i SBTRKT. Po kilkuletniej przerwie powraca szkocka grupa Franz Ferdinand. Media często określają ich mianem najlepszego indie rockowego zespołu na świecie. Muzycy już kilkakrotnie występowali w Polsce, w lipcu zaprezentują materiał z nowej, jeszcze niewydanej płyty.
ROZDMUCHANA MEDIALNA BAŃKA?
Ursynalia Warsaw Student Festival (1-3 czerwca) powstał na bazie juwenaliów SGGW. Zeszłoroczna edycja zebrała mnóstwo pochwał. Koncert KoRn obejrzało grubo ponad 100 tysięcy widzów, pomimo burzy i ulewnego deszczu. W tym roku gwiazd ma być jeszcze więcej. 17 stycznia planowano ogłosić pierwszego headlinera. Patron medialny, radio Eska Rock, wywołało prawdziwą gorączkę. W sieci pojawiła się dziwna zagadka, która miałaby podpowiedzieć, kto zagra na Ursynaliach. W eter poszła plotka, że będzie to Dave Grohl i jego grupa Foo Fighters. Z kilkudniowym opóźnieniem ogłoszono, że pierwszą gwiazdą studenckiego festiwalu będzie… Slayer. Grupa wchodząca w skład wielkiej czwórki trash metalu z pewnością przyciągnie tłumy, ale ostatnio grała w Polsce dwa razy i nie jest na szczycie najbardziej oczekiwanych koncertów. Na szczęście, organizatorzy się zreflektowali i kilka dni później ogłosili następnego wykonawcę – Billy Talent – grupę łączącą pop punk z cięższymi brzmieniami. Kolejną gwiazdą będzie nominowana do Grammy, ceniona w środowiskach metalowych grupa Mastodon. Po tych ogłoszeniach widać, że z trawy w kampusie SGGW niewiele zostanie, ale line-up robi wrażenie. Szkoda, że ceny biletów wzrosły prawie dwukrotnie, ale organizatorzy obiecali coś jeszcze w tej sprawie zrobić.
STARY, ALE JARY
Artur Rojek, twórca OFF Festival (3-5 sieprnia), zamknął usta wszystkim organizatorom imprez muzycznych w Polsce. Katowicki festiwal jest uznawany za jedną z najlepszych alternatywnych imprez na Starym Kontynencie, kilka tygodni temu otrzymał tytuł najlepszego festiwalu średniej wielkości na Europe Festival Awards. To tzw. impreza dla grzecznych mieszczuchów i hipsterów. Ale do rzeczy. W sierpniu w Katowicach zobaczymy samego Iggy’ego Popa z grupą The Stooges. Bez niego nie narodziłby się brytyjski punk rock, a ciężkie brzmienia nigdy nie byłyby tak brudne i nieokiełznane. Iggy dołożył także swoje trzy grosze do popularyzacji glam rocka, współpracując z Davidem Bowie. Obaj są pierwowzorami głównych bohaterów filmu „Velvet Goldmine”, opowiadającego o brytyjskiej scenie rockowej lat 70-tych. Sam Pop grał wielokrotnie w filmach Jarmusha. Kto żyw, niech rusza na Śląsk, a kto nie zna Iggy’ego niech się wstydzi… i też pakuje walizki na OFF-a. Oprócz niego wystąpią m.in. Suicide, Iceage i Death In Vegas. Więcej ogłoszeń wkrótce.
CZARNY ALBUM NA NOWO
Sonisphere Festival (10 maja) zawsze ściąga do Warszawy samą śmietankę. Na pierwszej edycji gościła wielka czwórka trash metalu, rok temu Iron Maiden i Motorhead. Pierwszą potwierdzoną gwiazdą (i to jaką!) jest legendarna Metallica. Zespół na swoich stronach interentowych potwierdził, że nie będzie to zwyczajny koncert. Zbliżająca się trasa związana jest z obchodami 20-tej rocznicy wydania tzw. Czarnego Albumu, najsłynniejszego metalowego wydawnictwa w historii. Na warszawskim koncercie miałyby być zagrane wszystkie utwory z tego krążka. Oprócz Metalliki na Bemowie zagra m.in. Black Label Society i Gojira.
PAPRYCZKI PROSTO Z BEMOWA
Sonisphere to nie jedyny festiwal, który odbędzie się w tym roku na lotnisku na Bemowie. Świeżynką w koncertowym kalendarzu jest Impact Festival (27 lipca). Na razie potwierdzono występy dwóch zespołów, obu z najwyższej półki. Pierwszym headlinerem jest Red Hot Chilli Peppers, który rozgrzeje tłumy do czerowności utworami z ostatniego albumu (różnie ocenianego) „I’m With You”. Drugą gwiazdą są Brytyjczycy z Kasabian, promujący najnowszą, świetną płytę „Velociraptor”. Organizatorzy zapowiadają, że to nie koniec ogłoszeń. Orange Warsaw Festival (nie ogłoszono jeszcze żadnego wykonawcy) ma poważną konkurencję.
ZAMIESZANIE PO KRAKOWSKU
Mogłoby się wydawać, że duże festiwale to czysty zysk dla miast. Kilkadziesiąt tysięcy fanów muzyki to setki tysięcy złotych pozostawionych w kawiarniach, hotelach, sklepach z pamiątkami. Dla władz Krakowa festiwale to jednak tylko ciężar i niepotrzebny wydatek, dlatego budżet Krakowskiego Biura Festiwalowego został drastycznie obcięty. Do tradycji miasta wpisały się już alterartowskie festiwale Selector i Coke Live Music Festival, a także wysoko cenione Sacrum-Profanum. O ile na stronie Selectora są wzmianki o ogłaszaniu wykonawców, to nie wiadomo, czy Coke Live w ogóle się odbędzie lub czy zostanie przeniesiony do innego miasta.
KTO JESZCZE?
Koncertowe lato zapowiada się wyjątkowo interesująco. Do Polski przyjadą m.in. sir Elton John (7 lipca) i The Cranberries (26 czerwca). W Rybniku zobaczymy Guns’n’Roses (30 czerwca) (choć z dawnej chwały została tylko nazwa), w Jaworznie – Megadeth (1 czerwca). Na Przystanku Woodstock (2-4 sierpnia) miał zagrać Anthrax, niestety, ich występ odwołano, ale potężną dawkę ostrego punku i heavy metalu zaserwują m.in. Ministry, Machine Head i Anti-Flag. Oczywiście nie zabraknie też Stinga, który gdyby nie zagrał w Polsce 1654567 koncertów, byłby chyba chory. Najbliższy 15 lutego w Warszawie
W internecie roi się od plotek, kogo jeszcze usłyszymy w tym roku w Polsce. Kogo możemy się spodziewać?
- Foo Fighters – bohaterowie ursynaliowej plotki; już od roku mówi się o ich koncercie w Polsce, niedawno wydali nową płytę „Wasting Light”, więc mają co grać;
- Madonna – królowa popu przygotowuje nowy album, w Polsce już występowała, będzie chciała udowodnić, że Lady Gaga jeszcze nie odebrała jej korony;
- Queens Of The Stone Age – zespół kończy pracę nad pierwszym od pięciu lat nowym albumem. Mieli zagrać w Warszawie rok temu (bilety na koncert rozeszły się na pniu), ale w ostatniej chwili odwołali występ. Josh Homme jest nam coś winien;
- The Black Keys – ich najnowsza płyta zbiera same pochlebne recenzje, zespół potwierdził już występ m.in. na festiwalu Coachella, więc szanse są;
- Florence and The Machine – na tę panią czekają chyba wszyscy. Album „Ceremonials” jest majstersztykiem, kwintesencją eleganckiego popu. Bilety na jej koncert rozchodzą się w kilkanaście minut;
- Placebo – grupa, która w Polsce występowała wielokrotnie kończy prace nad nowym albumem. Zespół ogłosił już część trasy festiwalowej, wkrótce powinna się pojawić jakaś data dla Polski;
- Jack White – choć żaden z jego trzech dotychczasowych zespołów już nie istnieje, to muzyk być może wyruszy w trasę koncertową. W kwietniu światło dzienne ujrzy jego pierwszy w karierze solowy album. Podczas ostatniego koncertu w Polsce muzyk obiecał, że wróci tu jako solista. Polskie pochodzenie dodatkowo zobowiązuje go do dotrzymania obietnicy;
- Radiohead – choć lata świetności zespół ma już za sobą, o czym świadczy jedynie poprawny album „King Of Limbs”, to na festiwalowych line-upach znalazło się miejsce także dla Thome’a Yorka. Koncert na poznańskiej Malcie był komercyjnym sukcesem, szanse na powrót do Polski są spore.
W tym roku każdy znajdzie coś dla siebie w koncertowym kalendarzu. Od ilości znakomitości jakie nas odwiedzą, może rozboleć głowa… i portfel.