Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

KULTURAMuzykaTeatr

Mega-impra w Operze Narodowej

Już w czwartek w Teatrze Wielkim rozpoczną się Szalone Dni Muzyki. Wspaniałe wnętrza Teatru Wielkiego na cztery dni – aż do niedzielnego wieczora  otworzą się na ubogich duchem i portfelem. Wszyscy razem będą mogli cieszyć się pięknem sztuki. Na Placu Teatralnym załopoczą płachty namiotu, pod który niczym pod Mickiewiczowskie strzechy – zstąpi wielka, a jednak swojska. 

Specjaliści od wizerunku Opery Narodowej dołożyli wszelkich starań, aby nadać całemu wydarzeniu charakter młodzieżowo-popkulturowy. Tak jak w ubiegłym roku o luzackim charakterze wydarzenia informował nas z plakatów Fryderyk Chopin w odblaskowych okularach przeciwsłonecznych, tak teraz poucza nas hasło: „Z batutą na deskorolce”. Ja – chłopak z blokowiska – już zacieram ręce na samą myśl o tym, co ma nadejść. Wpadajcie ziomy! Zapowiada się mega-impra!

Porzucając ten sarkastyczny ton, powiedzieć trzeba, że dziać się będzie naprawdę dużo. W przeciągu 4 dni na 5 festiwalowych scenach (oprócz tej pod namiotem, funkcjonować będą jeszcze 4 wewnątrz gmachu Opery) zagranych zostanie 85 koncertów przy udziale 860 artystów, pośród których znajdą się wirtuozi mający za sobą występy na najbardziej prestiżowych scenach świata. Co ważne, spora część koncertów grana będzie w przeciągu czterech dni festiwalu kilkakrotnie, dzięki czemu zwiększa się szansa na to, że nie będziemy musieli rezygnować z wysłuchania występów, na których nam zależy.

Również temat przewodni tegorocznej edycji festiwalu wydaje się niezwykle atrakcyjny. Tytułowi Tytani (a właściwie – „Les Titans”) to Karol Szymanowski, Johannes Brahms, Gustav Mahler, Ferenz Liszt i Ryszard Strauss (nie ten od „Walca wiedeńskiego”!). Usłyszymy zatem muzykę późnego romantyzmu (a warto pamiętać, że kres romantyzmowi, inaczej niż np. w literaturze, przyniosły dopiero pierwsze dziesięciolecia XX wieku), już bardzo śmiałą od strony formalnej, ale jeszcze do zniesienia dla przeciętnego europejskiego ucha.

Warto z pewnością zaznajomić się z symfoniami Mahlera, warto usłyszeć, czym różni się muzyka fortepianowa Liszta od tej, którą tworzył Fryderyk Chopin, warto usłyszeć przejmujące pieśni Straussa czy utwory smyczkowe Brahmsa, no i przekonać się, co tak naprawdę napisał „ten cały Szymanowski”, o którym wie się na ogół tylko tyle, że był kompozytorem (i w galerii sław zajmuje miejsce drugie, za Chopinem).

Program festiwalu nie ogranicza się do wykonań utworów pięciu gigantów. Usłyszeć będzie można kompozycje Bacha, Dvoraka, Sibeliusa i wielu innych. Na tych, którzy nie boją się stawić czoła muzyce współczesnej, czekają koncerty Schoenberga („Księżycowy Pierot”), Kilara (m.in. słynna „Orawa”) czy Grażyny Bacewiczowej (tak, w zacnym gronie kompozytorów trafiają się kobiety…). Dodatkowo znajdzie się miejsce na „muzykę środka”. Będą aranżacje jazzowe muzyki klasycznej (Marcin Grochowina/Felix Borel), będzie ważna zwłaszcza w kontekście „Rapsodii węgierskiej” Liszta muzyka ludowa Madziarów (zespoły Muzsikàs i Jànosi Ensamble), będzie także genialne Trio Motion, którego członkowie z trzech akordeonów są w stanie wydobyć więcej niż niejedna orkiestra. Organizatorzy nie zapomnieli także o najmłodszych, dla których przygotowano kilka koncertów w formule zabawowo-edukacyjnej.

A zatem: do wyboru, do koloru! Gdy wspomni się do tego o cenach (5, 7 i 10 złotych), które, jak na standardy warszawskich scen muzyki poważnej, są wyjątkowo przystępne, jasne staje się, że należy ubrać się w odświętny dres, wsiąść na swoją deskorolkę, i stanąć w kolejce do kasy.