Literat z Warszawy, w dodatku gej, wyrusza w środku zimnego listopada do leśniczówki nieopodal Międzyzdrojów, żeby czerpać inspiracje, które mogą mu „się przydać do prozy”. Wystarczająco nieszczęśliwe połączenie, żeby wywołać lawinę kłopotów.
Michał Witkowski w swojej najnowszej powieści „Drwal” zaprasza czytelnika do zabawy z konwencją kryminału. Opowieść buduje wokół swojej wyprawy do Międzyzdrojów, gdzie chce napisać popularną, kryminalno-przygodową książkę, taką, która przyciągnie na spotkania autorskie rzesze młodych chłopców.
To nietypowy kryminał, gdzie wszystkie wydarzenia prowadzą do rozwiązania zagadki, to krzywe odbicie rzeczywistości kurortu po sezonie, ukazane przez pryzmat inteligenta, rozpieszczonego warszawskim blichtrem, zafascynowanego drwalami-samotnikami mieszkającymi w małych domkach, rozmiłowanego w lujach, małomiasteczkowych dresiarzach i ich folklorze. Intryga zepchnięta jest na dalszy plan i stanowi jedynie pretekst do prezentacji społeczeństwa nadmorskiej miejscowości.
Całość sprawia wrażenie tworu nieco Gombrowiczowskiego, bardzo groteskowego. Budzi skojarzenia z „Ferdydurke”. Nie brak także nawiązań do innych utworów, między innymi „Pana Samochodzika”, do którego narrator chce upodobnić swoją powieść. Cytaty z Szekspira wymieszane z opisami szarzyzny polskiej prowincji budują niespotykany klimat w tej historii.
Witkowski stworzył książkę zabawną, oryginalną, pełną komicznych sytuacji i autoironicznych wtrąceń. Bohaterowie nie sprawiają wrażenia wyciętych z kartonu, mają nie tylko krew i kości, ale także flaki i mięcho. Opowieść staje się dzięki nim tak realistyczna, że wydaje się, że dokładnie to wydarzyłoby się każdemu po przyjechaniu PKS-em do listopadowych, uśpionych Międzyzdrojów.
Michał Witkowski
„Drwal”
Świat Książki
2011
442 strony