Gombrowicz all in one

Wreszcie 12 lat dziennikopisarstwa doczekało się publikacji w jednym mięsistym tomie. Blisko tysiąc stron zapisków Gombrowicza to ciężka cegła uginająca półkę, ale i łechtająca ego lektura dostarczająca na każdej stronie intelektualnej przyjemności

 

W 1965 roku Gombrowicz napisał: „Jeżeli ten dziennik, już od paru lat prowadzony, nie jest na poziomie – moim, czy mojej sztuki, czy mojej epoki – nikt nie powinien mieć do mnie pretensji, bo to jest praca narzucona mi przez okoliczności mojego wygnania, do której być może nie nadaję się.” Musiała być to z jego strony straszna kokieteria, bo zarówno literackie rozprawy, rozważania filozoficzne, jak i opisy zwykłych obowiązków życiowych czy chwilowe rozchwiania emocjonalne, są dla czytelnika piekielnie smaczne i sycące jego głód ironii i sarkazmu.

 

Nowe wydanie Wydawnictwa Literackiego było strzałem w dziesiątkę. Zebranie wszystkich tekstów „Dziennika” w jeden, wspaniale wyglądający, kolekcjonerski tom, przyprawia o gęsią skórkę. Nie tyle szczęścia na raz! Można się zachłysnąć próbując jednym haustem pochłonąć tyle aluzji, nawiązań i polemik na raz. „Dziennika” nie trzeba na szczęście czytać od deski do deski. Tysiącstronicowy kolos to zestaw myśli i aforyzmów na każdy dzień. Wracasz wieczorem do domu, otwierasz na chybił trafił stronę 866, a tam taki fragment:

„Wywiad z samym sobą dla <>:

Pytanie: Co pan ma do powiedzenia?

Odpowiedź: Nic szczególnego.

Pyt.: Na przykład… co?

Odp.: Bo ja wiem.

Pyt.: ?”.

I wszystkie problemy codzienności, bałagan na biurku i w życiu przestają mieć znaczenie.

 

„Dziennik 1953-1969” to robiąca wodę i wino z mózgu księga mądrości i głupot. W piątek 1958 roku Gombrowicz pisał: „Dziś <> to znaczy po prostu zabijałem muchy drucianą packą.”. Ale w innym miejscu dyskutuje z Kantem i żadnego zabijania much w tym nie ma: „Nie, Kancie! Twoja krytyka, choćby najbardziej ścisła i najgłębsza, w siódmych potach pisana, nie wystarczy. Siekierę złap! Złap, mówię, siekierę, wypadnij z siekierą i ciach, na prawo i lewo, dzieci i kobiety, młodzież i robotników, i w ogóle wszystkich, tak, wszystkich i wszystkich!… Tępienie głupoty nie może się odbywać tylko na papierze! Zabijać! Hę… co ja powiedziałem?”.

 

W zimowe wieczory, wiosenne równonoce i letnie parne dni Gombrowicz zawsze sobie znajdzie miejsce. Bo czy nie jest przyjemnie poczytać zapisków, które wynoszą ego na poziom wyższego i bardziej abstrakcyjnego poziomu intelektualnego, i które niejednokrotnie przyprawiają twarzy grymas drwiącego ze świata uśmiechu?

 

Gombrowicz w 1966 r:

„Jestem niesmacznym snobem!

Jakiż jestem niesympatyczny!

Jestem leniwy.

A kuku!”

 

 

dziennik okładka.jpg„Dziennik 1953-1969”

Witold Gombrowicz

Wydawnictwo Literackie

Rok wydania: 2011

Ilośc stron: 993

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
"Mink" drukuje kosmetyki
Drukarka 3D “Mink” autorstwa zawodowej wynalazczyni Grace Choi, potrafi wydrukować...
Rusza XX edycja konkursu Popularyzator Nauki
Niedawno rozpoczął się nabór do XX edycji konkursu Popularyzator Nauki....
Cieknące służby RPA
Rewelacje Edwarda Snowdena i depesze WikiLeaks to przy tym dziecinna...
Spójrz głębiej
Myślą przewodnią konkursu są słowa Karla Pawka: Umiejętność patrzenia jest...