Nie wiesz, nie wychodź

 

 

niewieszniewychodz1_fotoesej_ewa_gampel.jpgFotoesej Ewy Gampel zrealizowany w ramach pleneru fotograficznego „Miasto oczyma włóczegi”

 

Rozmowa z Chrisem Niedenthalem i Maciejem Pisiukiem


Edyta Ganc: Zdjęcia zrobiono w ramach zadanego tematu. Czy według panów spełniają założenia tematyczne?

Maciej Pisuk: Nie ukrywam, że mam wątpliwości co do tego zestawu. Po pierwsze, ocenię te zdjęcia jako wyjęte z kontekstu, jakim był zadany temat; po drugie, spróbuję dociec, czy autorka wywiązała się z zadania. Powiedziałbym tak: jest średnio. Jeśli chodzi o zadanie stworzenia cyklu fotograficznego, to podstawowe wymogi zostały tu spełnione: różnorodność kadrów, pewien wspólny walor łączący zdjęcia, w tym przypadku walor plastyczny. Wchodząc głębiej, musimy sobie odpowiedzieć na pytanie: co te zdjęcia dają mi, jako obserwatorowi? Moje podstawowe kryterium oceny to pytanie, czy po obejrzeniu zdjęć staję się o coś bogatszy. Czy moja wrażliwość zostaje rozszerzona? W wypadku tego materiału uważam, że nieszczególnie… Osobna sprawa to zastosowany tu zabieg formalny w postaci rozmazań.

 

EG: Czy to subiektywne spojrzenie na miasto, a może to jednak próba zatuszowania braku pomysłu na temat?

Chris Niedenthal: Jestem człowiek prosty, który lubi proste zdjęcia. W przypadku tych wydaje się, że autorka poszła w pewną poezję. To czasami się udaje, ale bywa też niebezpieczne. Nie uważam, że powinno to mieć miejsce w reportażu czystym. Jakiekolwiek filtry, czy inne zabiegi formalne nie powinny mieć miejsca w tego rodzaju fotografii.

 

EGZadany temat to widzenie miasta „z perspektywy włóczęgi”. Ciężko tu dokonać selekcji, co dla „włóczęgi miejskiego” jest istotne, warte odnotowania, a co nie. Patrzymy, wybierając coś z rzeczywistości, albo łapiemy wszystko. Jaki wybrać klucz przy takim temacie?

ChN: W tym materiale zabrakło konkretnego pomysłu, jak ugryźć temat. Czy patrzeć oczyma prawdziwego włóczykija w sposób dosłowny, czy jednak nie? Te zdjęcia za bardzo idą w poezję. Czy takie jest właśniewidzenie osoby włóczącej się po mieście? Ja podszedłbym do tego tematu bardziej dosłownie.

 

niewieszniewychodz2_nz_Chris_Niedenthal_i_Maciej_Psiuk_fot_Ola_Gorniak.jpgChris Niedenthal i Maciej Pisuk omawiający efekty wyprawy autorki z aparatem na ulice Łodzi / fot. Ola Górniak

 

EG:  Czy zdjęcia spełniają założenia fotoeseju?

ChN: Wszystko trzyma się pewnej całości, jeśli założymy że ten fotoesej ma realizować taki a nie inny temat. Włóczęga w sumie może widzieć wybiórczo. Zdjęcia w ramach takiego cyklu mogą takie być.

MP: Cykl może tak, ale historii tu nie ma. Brak tu spójności fabuły, nawet na metaforycznym poziomie. Są to oderwane epizody, które pokazują miasto w sposób fragmentaryczny i nie dają spójnej wizji całości. Nie odczytuję też przesłania, jak włóczęga postrzega to miasto: czy dobrze, czy raczej źle? Czy jest ono jego domem, czy raczej wygnaniem? Nie wiem tego, mimo wyraźnej próby subiektywizowania ujęć przez autorkę….

ChN: Są tu jakby same momenty, w których spotykamy różnych ludzi, dzieci. W reportażu nie używałbym jednak kadrów pozowanych.

MP: Tu bym się nie zgodził. Znam wybitnych twórców, którzy robili cykle zdjęć, zwane przez nich fotoreportażami, które opierali wyłącznie na pozowanych portretach. Ludzie pozują i jest to konsekwentna konwencja w tych cyklach, zwanych skądinąd fotoreportażami. W prezentowanym materiale autorce zabrakło konsekwencji. Jedne zdjęcia są subiektywne i migawkowe, a niektóre dosłowne, pozowane. Brak tu spójności.

 

EG: Czy mówią coś o specyfice tego miasta? Pokazują jego klimat?

ChN: Niektóre zdjęcia faktycznie oddają charakter miasta: bramy, podwórka, obdrapane ściany. Tylko tyle.

MP: Autorka starała się raczej wychwycić malownicze kadry bez wgłębiania się w istotę miejsca.

 

EG: Jak najlepiej fotografować miasto? Czy przed wyjściem warto założyć sobie, że realizujemy konkretny temat, czy raczej wyjść w miasto spontanicznie, z pustą głową i wychwytywać to, co napotykamy?

ChN: Ja wyszedłbym od tak, w ciemno. Zawsze chodzę „na ślepo”. Staram się wyławiać pewne scenki, które coś mówią o tym mieście, choć całego miasta nie pokazują. Mimo to, zawsze podziwiałem fotografów, którzy robią wszystko według określonego planu. W Warszawie jest zawsze coś do sfotografowania. To miasto- feniks, ciągle się zmieniające . Wystarczy się przejść. Zawsze mam przy sobie aparat, czuję się wtedy lepiej.

MP: Ja też zawsze chodzę z aparatem, choć nie wszystko co mnie napotyka rejestruję. Jestem fotografem o niedużym stażu, który zaczął fotografować pod wpływem swoistej fascynacji miastem, w którym żyję. Miastem, a raczej dzielnicą, jaką jest warszawska Praga. Na początku był to chaos i natłok obrazów, więc pożerałem fotograficznie wszystko. Potem dopiero zaczęły się wyłaniać tematy i motywy, które budowały się w pewne, osobne cykle. Odkryłem miejsca związane ze społecznościami stamtąd. Takim miejscem okazała się dzika plaża i jej prascy bywalcy, których zacząłem fotografować. Tematem cyklu stał się motyw spędzania czasu właśnie na tej plaży. Kolejna seria to byli ludzie i ich zwierzęta. Praskie tematy to dla mnie prace nieustające.

 

EG: Wracając do problemu zabiegów formalnych: czy podważają prawdę fotoreportażu?

ChN: W klasycznych założeniach fotoreportaż ma być prawdziwy. Zabiegi formalne są dla mnie tylko udziwnianiem. Nie będę się jednak przy tym upierał, gdyż reprezentuję starsze pokolenie.

MP: Wróciłbym do punktu wyjścia. Czy zadaniem było zrobienie przez autorkę klasycznego w założeniach fotoreportażu, czy raczej dowolnego cyklu na zadany temat, czyli „Łodź oczyma włóczęgi”? Autorskie, subiektywizujące spojrzenie przełożone na zabiegi formalne w postaci filtrów i rozmazań jest w ramach takiego zadania do przyjęcia, ale powinno być uzasadnione. Tu wydaje się nie być. By podejść do takiego tematu, trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie: czym jest dla mnie włóczęgostwo i kim jest metaforyczny raczej „włóczęga”. Autorka na takie pytanie sobie nie odpowiedziała.

 

EG: Czy temat ten nie jest podstępny? Zamieniając się we włóczęgę sami musimy dokonać wyboru tematów istotnych lub nie. Czy fotograf w swej istocie nie jest włóczęgą, a temat ten sprawdzianem, co mnie, jako fotografa, interesuje w mieście, kiedy nikt nie narzuca mi konkretnego tematu?

ChN: Fotograf, który nie wie, nie wychodzi w miasto.

MP: Ja szedłbym tu określonym tropem. Szukałbym w mieście skojarzeń intelektualnych. Włóczęga to dla mnie ktoś obeznany z miastem, znający jego wszystkie zakamarki i tajemnice. Specyfika zadania wymaga­ła jednak głębszego wniknięcia w miasto.

 

EG: Czy można tego dokonać na dwudniowym plenerze?

MP: Nie sądzę.

ChN: Taki temat wymaga czasu….

MP: Trudno przecież zostać miejskim włóczęgą tylko na jeden czy dwa dni.

 

 

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Chichot historii – nazista zabity przez Żydów
Po II wojnie światowej wielu działaczy partii hitlerowskiej uniknęło kary....
Kremowy doping

Trzy medale zdobyte na Igrzyskach Olimpijskich, jedenaście na mistrzostwach świata...

Wspaniały remake

Widząc plakaty nowego filmu Antoinea Fuquy, większość widzów zapewne pokręci...

W samo sedno psychologii pozytywnej, czyli ,,Co z tym szczęściem?” Iwony Kucharewicz

,,Boże daj mi cierpliwość, bym pogodził się z tym, czego...