Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Bez kategorii

Na tropie ostatniego języka

W Polsce istnieje miejscowość, w której 30 osób mówi w innym języku. Półtora roku temu pewien licealista zainteresował się tym miejscem, pojechał tam, zbadał nietypowy język, napisał pracę badawczą i dostał się do finału EUCYS – European Union Contest for Young Scientists. Dla 19-letniego Andrzeja Żaka, pasjonata językoznawstwa, Wilamowice stały się drugim domem.

 

Katarzyna Zając: Kiedy pierwszy raz usłyszałeś o Wilamowicach?

Andrzej Żak: Około półtora roku temu przeczytałem w jakiejś książce, że istnieje język germański używany przez kilkadziesiąt osób w jednej miejscowości w Polsce, który jest zagrożony wymarciem. Pomyślałem, że jest to niezwykły fenomen językowy i kulturowy, którym warto by się kiedyś zająć. W tamtym momencie żyło jedynie 40-50 osób posługujących się językiem wilamowskim i wydawało mi się, że jeśli tam pojadę, nikogo nie znajdę. Dzisiaj zostało ich już tylko 30. Wilamowice leżą dosyć daleko od Warszawy – między Bielsko-Białą a Oświęcimiem. Ale szczęśliwie się złożyło, że w tamtym czasie ferie zimowe spędzałem u cioci, która mieszka na południu Polski. Pewnego dnia stwierdziłem, że pojadę do Wilamowic i wsiadłem w autobus. Dojazd zajął mi około 3 godzin, wiele razy musiałem się przesiadać.

 

Znałeś tam kogoś wcześniej?

Przed przyjazdem udało mi się nawiązać kontakt z jedynym młodym użytkownikiem języka wilamowskiego, który jest 2 lata starszy ode mnie, ma 21 lat. Tymoteusz Król jest jedyną młodą osobą, która nauczyła się tego języka w dzieciństwie. Aktywnie działa na rzecz kultury wilamowskiej. To on zaprowadził mnie do pierwszej osoby i wtedy po raz pierwszy usłyszałem wilamowski z ust starszej pani, która dziś już niestety nie żyje, pogrzeb odbył się w sierpniu. Później sam zacząłem swoje badania, bo Tymek musiał wracać do swoich obowiązków. Na początku nie wiedziałem, co zrobić. Bo tak naprawdę wybrałem się tam tylko po to, żeby usłyszeć ten język, a nie wiedziałem, że napiszę o tym pracę badawczą. Takie badania wymagają ścisłej językoznawczej wiedzy. Ale skoro już tam byłem wiedziałem, że muszę znaleźć inne osoby. Zacząłem pukać od domu do domu. Pierwsze spotkanie było dla mnie bardzo stresujące. Nie wiedziałem jak zareaguje starsza osoba, gdy zobaczy obcego człowieka, który przyjechał z drugiego końca Polski.

 

Trudno było zdobyć zaufanie Wilamowian?

Są bardzo gościnni, otwarci i już trochę przyzwyczajeni do „obcych”, bo ludzie zaczęli interesować się ich językiem. Przyjeżdża wielu naukowców z całego świata. Wilamowianie są świadomi wartości własnej odrębności.

Bardzo się cieszę, że mi tak zaufali. Kiedy tam jeżdżę, zawsze mogę liczyć na nocleg u jednej pani, zawsze mnie ugości, jest serdeczna i kochana. Wszyscy dobrze mnie tam przyjmują i traktują mnie jak swojego. To jest bardzo piękne.

 

DSC01758.JPGZdjęcie pochodzi z rodzinnego archiwum Andrzeja Żaka

 

Szybko nauczyłeś się języka?

Właściwie uczyłem się na miejscu. W tamtym czasie byłem w klasie maturalnej, więc nie mogłem poświęcić dużo czasu na naukę tego języka. Ale gdy pojadę do Wilamowic i przez godzinę posiedzę z tymi ludźmi, zaczynam mówić.

 

Jak się go uczyłeś?

Zacząłem pytać starsze osoby o pojedyncze słowa, np. o stół – der tejś, człowiek – der kłop, kobieta – dy bow, ludzie – dy łoüt. Spisywałem je i jednocześnie nagrywałem. Na początku nie rozumiałem nic, potem zacząłem zauważać pewne podobieństwa do języka niemieckiego. Prosiłem o tłumaczenie zdań np.: Chcę mówić po wilamowsku, bo wilamowski jest bardzo pięknym językiem: Yhy wył kuza wymysiöeryś, bo dy wymysiöeryśy śpröh ej zjyr śejn. Według mnie najlepszą metodą nauki języka jest rozmowa, gdy już trochę zna się ten język albo przysłuchiwanie się rozmowie między użytkownikami tego języka.

 

Jest trudny?

Nie jest może tak trudny jak np. litewski, gdzie jest bardzo trudna akcentuacja. Ale jeśli zna się niemiecki albo ma się pojęcie o językach germańskich to spokojnie można się go nauczyć. Z jednej strony zachował wiele form archaicznych, z drugiej został bardzo uproszczony.

 

Skąd ten język wziął się na terenie Polski?

To jest język z podgrupy zachodniogermańskich, oznacza to, że jest spokrewniony z takimi językami jak angielski czy niemiecki. Ale pochodzenie wilamowskiego nie zostało do końca ustalone. W średniowieczu na te tereny przybywali osadnicy z zachodu, mówiący różnymi germańskimi dialektami i tam się osiedlali. Przybyli z terenu dzisiejszych Niemiec, Holandii – dokładnie nie wiadomo. Przez cały ten czas wykształcały się nowe odmiany językowe, mieszały się dialekty, niektóre z tych osób były polonizowane. Sytuacja zmieniła się  w trakcie II wojny światowej i po niej, kiedy prawie cała ludność germańska została wysiedlona.

 

Wilamowianie też?

Tak. Wielu z nich zostało wysiedlonych, ale raczej potem mogli wrócić do swoich domów. Poszczęściło się im dzięki mitologii swojego pochodzenia. Bo tak naprawdę czują się Wilamowianami, ale według legendy wywodzą się z terenów dzisiejszej Holandii, Belgii, Flamandii, a być może nawet z Anglii. Niektórzy uważają, że w tradycyjnym stroju wilamowskim są zauważalne fale, co oznacza, że musieli pochodzić znad morza, a skoro Holandia ma dostęp do morza, pochodzą stamtąd.

Po wojnie powiedzieli władzom, że język, którym się posługują, to flamandzki, nie niemiecki. Władze pozwoliły im zostać, ale zabroniły używania języka i noszenia tradycyjnych strojów. Ludzie bardzo się bali i przestali uczyć języka dzieci.

 

Co się stało w trakcie wojny?

Ci ludzie przeżyli ogromną tragedię. Gdy Niemcy zaatakowali Polskę te osoby były zmuszane do wstąpienia do Wehrmachtu pod groźbą wysłania całej rodziny do Oświęcimia na pewną śmierć.

Po wojnie nie było lepiej. Jedna pani, która ma dziś 92 lata, była w trzech obozach. Mało kto wie, że po wojnie na miejscu hitlerowskiego obozu w Oświęcimiu powstał obóz komunistyczny, w którym przetrzymywano m.in. jeńców wojennych i zwykłych ludzi oskarżonych o współpracę z gestapo. Polacy z okolicznych wsi oskarżali Wilamowian, pokazywali palcem tych, którzy rzekomo „współpracowali” z gestapo. Co oczywiście było nieprawdą. Były to często porachunki osobiste, Wilamowianie nie lubili się z okolicznym mieszkańcami.

 

Teraz to się zmienia. Podejmuje się wiele inicjatyw na rzecz przywrócenia funkcjonalności tego języka.

Dzisiaj zainteresowanie tą kulturą i językiem jest coraz większe. Wiele młodych osób z Wilamowic angażuje się w różne inicjatywy m.in. w Stowarzyszenie na rzecz Zachowania Dziedzictwa Kulturowego Miasta Wilamowice „Wilamowianie”. Tworzony jest podręcznik do nauki języka wilamowskiego. Także Uniwersytet Warszawski i wydział Artes Liberales, na którym realizowany jest program „Ginące języki”, zainteresował się wilamowskim i ujął go w projekcie rewitalizacyjnym. Wszystko po to, aby przywrócić jego funkcjonalność w społeczności.


Dlaczego zdecydowałeś się napisać pracę badawczą o tym języku?

Już pierwszego dnia, gdy przyjechałem do Wilamowic, zauważyłem, że wpływ polszczyzny na wilamowski jest relatywnie duży, tzn. w rozmowie w języku wilamowskim da się usłyszeć słowa zapożyczone z języka polskiego. Pomyślałem, że bardzo chciałbym kiedyś o tym napisać np. pracę magisterską. Potem dowiedziałem się, że istnieje Krajowy Fundusz na Rzecz Dzieci. Zajmuje się wspieraniem uzdolnionych uczniów. Aby się tam dostać, można napisać pracę badawczą. Tak też zrobiłem. Napisałem pracę o wpływie polszczyzny na język wilamowski. Przy okazji spełniłem swoje wielkie marzenie. Dostałem się do Funduszu, ale w międzyczasie usłyszałem o Konkursie Prac Młodych Naukowców Unii Europejskiej, czyli European Union Contest for Young Scientists. Wysłałem pracę i udało mi się przejść pierwszy etap, kolejnym etapem była prezentacja prac na poziomie ogólnopolskim. Razem z Jurkiem i Moniką (innymi licealistami – przyp. red.) udało nam się zdobyć pierwszą nagrodę. We wrześniu odbył się europejski finał, na który przybyły osoby  z całego świata (wygrał  fizyk z Czech oraz trójka Portugalczyków – przyp. red.)

 

Jesteś studentem pierwszego roku Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Wybrałeś filologię litewską i francuską. Czy swoje plany wiążesz z pracą naukową?

Interesuję się językoznawstwem i dalej chcę się tym zajmować (śmiech). Ale konkretniej bardzo interesują mnie języki mniejszościowe, zagrożone wymarciem, także historia języków, językoznawstwo diachroniczne czy historyczno-porównawcze, między innymi dlatego studiuję język litewski. Również badanie języków indoeuropejskich – próba rekonstrukcji wspólnego przodka językowego wszystkich języków indoeuropejskich, czyli języka praindoeuropejskiego. Plany? Właśnie to.

 

Jakbyś się pożegnał po wilamowsku?

Güc noma.