Urodziłam się w rodzinie niewierzącej. No, nie do końca. Rodzina mamy nie wierzy, a taty.. ’’wierzy, ale nie praktykuje’’. Będę jednak skłonna stwierdzić, że ta etykietka, którą chlubnie sobie moi krewni przypinają, to jedynie zamaskowanie ich ordynarnego lenistwa dotyczącego chodzenia w każdą niedzielę do kościoła na msze. No, ale literki ’’K + M + B’’ w każde święto Trzech Króli są oczywiście odnawiane. No bo w końcu co sąsiedzi powiedzą… Ale tak właściwie to ja nie o tym chciałam dziś opowiedzieć. Ten tekst absolutnie nie będzie miał formy satyry mojej wesołej, choć czasem hipokrytycznej rodzinki. Opowiem dziś o halloween, czy może jak niektórzy wolą – o ’’święcie szatana’’. Głupia bardzo to nazwa i jakby się temu przyjrzeć z logicznego punktu widzenia, wybitnie nietrafna. I wcale nie mówię tego, odnosząc się do aspektu śmiesznie wyglądających dyń i dzieci poubieranych za duchy czy mumie, pukających do sąsiednich domów 31 października z nadzieją na jakieś słodkości. Bo mówiąc o tym, faktycznie każdy stwierdzi, że to fajna zabawa i nie wpadnie na pomysł, by łączyć to z jakimś szatanizmem. Najpierw przydałoby się przyjrzeć historii omawianego przeze mnie święta. Początkowo halloween, a raczej Samhain to było cos znacznie więcej niż kostiumy i zbieranie cukierków. Był to dzień, który według wierzeń Celtów mial być końcem starego i początkiem nowego. Wierzono, że noc z 31 października na 1 listopada to jedyna noc w roku, kiedy granica miedzy światem żywych i umarłych zaciera się, a dusze zmarłych mogą powrócić na ziemie. Oczywiście tutaj wchodzi gwóźdź programu i element, który tak bardzo oburza katolików — złe duchy powracające na Ziemie. Może brzmieć to „szatańsko” przyznaję, ale czy kościół również nie uczy nas, że istnienie i obecność złych sił dookoła nas jest możliwa? Oczywiście, że tak. Ale mówi nam również, jak wierzący mogą się przed tym chronić, na przykład poprzez modlitwę, czy przyjmowanie sakramentu. I tak samo to działało w przypadku Samhain. Te wszystkie śmieszne przebrania i powycinane dynie, kiedyś służyły celtom do odstraszania właśnie złych duchów. Natomiast tym dobrym zostawiano uchylone okna, czy drzwi, podawano jedzenie i napoje, czy palono ogniska, które miały wskazać im drogę. Teraz gdy więcej się o tym wie, brzmi to mniej szatańsko, prawda? Zwłaszcza, ze jakby się temu bliżej przyjrzeć, to można by stwierdzić, ze całkiem przypomina to nasz katolicki zwyczaj palenia zniczy na grobach naszych bliskich 1 listopada. Robimy to, by okazać im szacunek i ich upamiętnić, to oczywiste i nikt się nigdy nad tym głębiej nie zastanawia. Ale ja bym posunęła się do stwierdzenia, ze te płonące znicze mogą tak samo, jak ogniska palone podczas Samhain, być drogą prowadzącą dusze naszych nieżyjących bliskich do nas. Zatem może odpuśćmy już sobie wałkowana od wielu już lat śpiewkę, mówiąca o tym, ze Halloween to święto zła, a każdy kto je obchodzi trafi do piekła, bo nie dość, ze to stwierdzenie bardzo krzywdzące, to w dodatku nie prawdziwe. Tym bardziej, ze żyjemy w czasach, w których coraz to mniejsza symbolikę nadaje się różnym obchodzonym przez nas świętom ,czy obrzędom. Teraz Halloween to świetny pretekst do zabawy nie tylko dla najmłodszych, ale i również starszych.
