Źródło: Columbia Pictures

Dantejskie sceny

Rozszyfrował zagadkę Leonarda da Vinci. Stawił czoła Iluminatom. Teraz profesor Robert Langdon powraca w trzeciej ekranizacji powieści Dana Browna – Inferno.

Wielu ludzi zmagało się w szkole z lekturą Boskiej komedii Dantego Alighieri. I wielu spośród nich nie przypadła pewnie do gustu. Być może zmieniliby zdanie, gdyby najpierw obejrzeli najnowszy film w reżyserii Rona Howarda, gdyż to wokół tego utworu kręci się cała jego akcja. Zadziwiające, jak wiele może wyczytać z tego dzieła dobrze znany fanom serii profesor uniwersytetu Harvarda, Robert Langdon (Tom Hanks).

Choć nie jest to film Alfreda Hitchcocka, trzeba przyznać, że Inferno trzyma w napięciu. Od pierwszych minut tworzy się atmosfera niepewności i napięcia – i tak aż do końca seansu. Złożoność nowej zagadki, jaką tym razem przyszło rozwiązywać głównemu bohaterowi oraz liczne zwroty akcji sprawiają, że jest to świetne kino detektywistyczne, urozmaicone upiornymi wizjami piekła w interpretacji Dantego, od których włos jeży się na głowie.

Źródło: materiały prasowe

Niestety, zdarzają się też sytuacje zbyt oczywiste, które, przy tak złożonej intrydze, wydają się nie na miejscu – np. podejrzane postaci, których ujawnienia jako złoczyńców oczekujemy, od kiedy tylko pojawią się na ekranie. Te sytuacje sprawiają, że chwilami film jest przewidywalny.

Jeśli chodzi o grę aktorską, to choć Tom Hanks ma już swoje lata, nie można mu zbyt wiele zarzucić. Wydaje się wręcz stworzony do roli nieco zagubionego profesora, który dla dobra świata musi rozwiązywać kolejne zagadki, rozwijając przy tym swoje pasje.

W tej części przygód towarzyszy mu Felicity Jones, która przekonująco wypada w roli przypadkowej pani doktor, skrywającej kilka tajemnic. Na szczególne wyróżnienie zasługuje też Ben Foster, który niepokojąco dobrze odegrał rolę psychopatycznego demagoga porywającego tłumy.

Źródło: Columbia Pictures

Muzyka niczym nie zaskakuje. Nie jest ani przesadnie dobra, ani przesadnie zła. Wystarczy powiedzieć, że niektóre motywy współgrają z odwiedzanymi przez bohaterów lokacjami – starymi pałacami i kościołami. To wystarczający powód, by nie poddawać jej krytyce.

Inferno nie jest złym filmem. Pozostaje jednak kwestia wierności książce, której jest ekranizacją. Niestety, tu do głosu dochodzą fani, którzy nie są zachwyceni. Jednak niezależnie, czy się powieść czytało czy nie, film warto obejrzeć. Chociażby przez wzgląd na sporą dawkę emocji, której bez wątpienia dostarcza, pod warunkiem, że pozwolicie się porwać tajemniczej i niepokojącej historii.

Powinni tego zabronić!
Ameryka, sylwester 1922 roku. Mimo formalnej prohibicji, alkohol leje się...
Temat raz, technika dwa
Ładne, dopracowane technicznie zdjęcia bywają niebezpieczne. Tajemniczy fotoesej Bartosza Zaborowskiego,...
Czy warto ograniczyć ruch w centrum?

W Polsce toczy się dyskusja na temat pomysłu ograniczenia ruchu...

Ars Independent szuka jurorów
Wiesz kim jest Laila Pakalnina? Znasz fińskie animacje? Sergio Caballero...