Gwizdki, zegarki, kubki, zawiasy, śrubki, pistolet. Wydrukować można już wszystko. I to bez wychodzenia z domu.
W pokoju stoi skrzynka wielkości akwarium. Wewnątrz niej drukarka. Maszyna pomrukuje i zgrzyta. – Drukuję akurat elementy do skanera 3D, potrwa to ze dwa tygodnie, ale warto – mówi Kuba. O tym, co studenci Politechniki trzymają w domu i co można wydrukować w domowych warunkach, Mateusz Grabarczyk rozmawia z Jakubem Gajewskim, studentem inżynierii pojazdów elektrycznych i hybrydowych na Politechnice Warszawskiej.
Czuję się trochę jak w laboratorium. Jak stworzyłeś to miejsce?
Drukarkę kupiłem. Do niedawna kojarzyły się z technologią stosowaną przez NASA, ale ta moja kosztuje tyle co dwie pary butów. Nieporównywalnie mało z tym, co można dzięki niej zrobić. Sam ją złożyłem. Stworzyłem do niej obudowę, żebym mógł drukować po cichu. Wykonałem ją z dwóch stolików z IKEI. Okazała się jednak trochę za mała, więc dodatkowe elementy sam wydrukowałem, podobnie jak zawiasy. Założyłem boki z pleksi, oświetlenie i system filtracji powietrza. Gdyby nie to, w pokoju śmierdziałoby stopionym tworzywem. Wcześniej, gdy dużo drukowałem, piekły mnie oczy. Na oknie stoi gaśnica. Na wszelki wypadek. Drukarkę całą dobę obserwuje kamera. Nawet jeśli nie ma mnie w domu, mogę sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.
Jest ryzyko?
Drukarka aktualnie wykorzystuje drut z polilaktydu, zwanego także PLA, materiału biodegradowalnego wykonanego z mączki kukurydzianej. Ale materiałów do druku 3D jest znacznie więcej. Mogę wydrukować nawet opony do modeli samolotów, czy samochodów z materiału przypominającego gumę. Dysza rozpuszcza PLA w temperaturze 200 stopni. Pełno tu elektroniki, różnych układów, zawsze coś może się zapalić. Jeśli coś się zepsuje, musisz sobie radzić samemu. W Internecie jest mało instrukcji, mimo dużej społeczności wymieniającej się swoimi doświadczeniami.
Sam tworzysz projekty?
Nie wszystkie. To bardzo pracochłonne. Jest cała społeczność, która udostępnia projekty za darmo. Możesz wydrukować niemal wszystko – od zegarków, przez gwizdki po pistolety. Kilka kliknięć i zaraz drukarka zabiera się do roboty.
Jak ona działa?
Dysza zamontowana na osiach rusza się w lewo i prawo oraz w górę i w dół. Pod nią kwadratowa blacha porusza się do przodu i tyłu. Dzięki temu drukarka może wykonać każdy kształt. Wygląda to jak rysowanie klejem. Dysza nakłada roztopiony materiał warstwa po warstwie. Trochę to trwa, bo każda ma dziesiąte lub setne części milimetra grubości.
To wydajne?
W tym jest największy problem. Element wielkości jabłka drukuje się od kilku do kilkunastu godzin. Z kolegą, który też ma w pokoju drukarkę, robimy skaner 3D obsługiwany iPhone’em. Wystarczy do skanera włożyć jakiś przedmiot, obrócić kilka razy. Za moment mam w komputerze jego skan i mogę go wydrukować. Zakładamy, że zajmie nam to 2 tygodnie. Innym minusem jest maksymalna wielkość elementów. Moja drukarka może wykonać elementy o średnicy i wysokości maksymalnie 20 centymetrów. W tej chwili normą jest drukowanie protez, mebli czy elementów karoserii, ale ten sprzęt kosztuje tyle co drogi samochód.
Drukowanie 3D zastąpi inne metody produkcji?
Na skalę masową nie. Inne metody polegają np. na wtryskiwaniu materiału do form. Szybko i wydajnie. Drukarki, by wykonać element dokładnie, muszą działać wolno. Pośpiech im szkodzi. Na razie nie mają szans. Polilaktyd ma swoje ograniczenia. Jest to komponent dosyć sprężysty i niezbyt wytrzymały. W wielu firmach służy do prototypowania. Na własne potrzeby to świetna zabawa.
Co nią wykonałeś?
Mam wujka na Tajwanie. Widzisz te dwie figurki buddy?
Myślałem, że to prezent od niego…
Nie, te też są wykonane przez moją drukarkę. Wyszły naprawdę fajnie, można je pomalować. Ostatnio dałem też moim siostrom figurkę wilka. Widać sierść, mięśnie. To kwestia ustawienia dokładności. Ale wiadomo, że przez to drukuje się o wiele dłużej. Zrobiliśmy też wydziałowe breloczki.
Każdy student Politechniki ma w domu swoją małą fabrykę?
Nie, ale to dużo uczy. Musisz mieć wiedzę z zakresu wielu dziedzin. Radzić sobie samemu. Choć same zasady działania nie są bardzo skomplikowane. Rynek rozwija się dynamicznie. Żyjemy w czasach, w których technologia jest relatywnie tania. Postęp jest ogromny. Drukarki 3D to stosunkowo świeża sprawa. Rzeczywistość, w której, kiedy stłucze szklanka, to zamiast do sklepu idziesz ją wydrukować do pokoju, jest całkiem prawdopodobna.