Pracy jest bardzo dużo i często trwa do późnych godzin wieczornych, nawet w weekendy. Trzeba wziąć to na klatę. Inaczej się nie da, inaczej nie ma teatru – rozmowa z Anną Kurelską, specjalistką do spraw edukacji w TR Warszawa.
Mateusz Godlewski: Dlaczego teatr?
Anna Kurelska: Była to właśnie ta forma sztuki, która najbardziej do mnie przemawiała i potrafiła wywołać wiele emocji. Mam zatem wielkie szczęście, że udało mi się znaleźć swoje miejsce blisko sceny i cieszę się, że jest to właśnie taki teatr – poszukujący, nowoczesny, który ciągle się zmienia – jakim jest TR Warszawa. Pracuję na etacie od 2016 roku, ale wcześniej, jeszcze podczas studiów magisterskich, byłam tu na stażu. Od zawsze wiedziałam, że chcę pracować w teatrze, inspirowały mnie scena i spektakle, twórczość wielkich reżyserów i charyzma wspaniałych aktorów.
Kto i czym Panią zainspirował?
Jeszcze w czasach licealnych jeździłam do Warszawy oglądać spektakle ważnych reżyserów takich jak Krystian Lupa, Grzegorz Jarzyna czy Krzysztof Warlikowski. Wybierałam się również na festiwale, podczas których można było obejrzeć spektakle twórców zagranicznych. To był teatr, który bardzo mnie inspirował. Eksplorowałam go na własną rękę, był dla mnie czymś zupełnie nowym. Teraz z perspektywy czasu myślę o swojej pracy w ten sposób, że chcę takim młodym osobom wskazywać różne teatralne możliwości i wyjaśniać w sposób twórczy specyfikę teatru współczesnego. Jako młoda dziewczyna bardzo takich wskazówek poszukiwałam, niestety w teatrach instytucjonalnych zajęcia edukacyjne dopiero raczkowały. W czasie studiów teatrologicznych w warszawskiej Akademii Teatralnej, oprócz zajmowania się tematami „na czasie”, miałam możliwość głębokiego poznania twórczości wielkich artystów: Jerzego Grotowskiego i Tadeusza Kantora. Inspirowali mnie także wybitni aktorzy młodszego i starszego pokolenia m.in. Małgorzata Hajewska-Krzysztofik, Stanisława Celińska, Jan Englert, Jan Peszek ale także Sebastian Pawlak czy Tomek Tyndyk, którzy teraz są moimi teatralnymi kolegami.
Rozwińmy temat teatralnych znajomości. Czy ma Pani okazję do spotykania na co dzień aktorów i reżyserów TR-u?
Nasz teatralny zespół nie jest wielki, mieścimy się w małym budynku przy Marszałkowskiej i dzięki temu przenikanie się twórców z innymi pracownikami jest częste i bardzo wartościowe. Spotykamy się na próbach, spotkaniach, premierach czy po prostu na korytarzu. Twórcy spektakli coraz częściej na początku pracy zapraszają nas do współpracy czy wskazują kierunki, gdzie mogłaby się odbywać praca edukacyjna z widzami. Aktorzy coraz chętniej włączają się w nasze działania edukacyjne. To dla nas bardzo cenne.
Jak wygląda Pani przeciętny dzień w Teatrze?
Pracuję razem z Anią Rochowską, która stworzyła Zespół Edukacji TR Warszawa i można śmiało powiedzieć, że jesteśmy prawie nierozłączne. Zazwyczaj zaczynamy wcześnie rano od dobrej kawy, kiedy w teatrze nie ma jeszcze nikogo oprócz portiera i kilku innych pracowników. To jest nasz czas na ważne, merytoryczne rozmowy. Później mamy dużo pracy organizacyjnej, odpisujemy na maile, spisujemy plany, prowadzimy spotkania, czyli wszystko to, co jest niezwykle ważne i bez czego nie odbyłyby się żadne warsztaty, ale jest po prostu pracą biurową. Warsztaty dla widzów prowadzimy popołudniami, najczęściej przed spektaklami. Zdarzają się również takie wydarzenia, które wymagają od nas pozostania po spektaklu i zorganizowania spotkania z widzami.
Wspomniała Pani o warsztatach. Na czym polega ta forma pracy?
Warsztaty prowadzone są metodami pedagogiki teatru. Staramy się przybliżać widzom temat sztuki poprzez działania i ćwiczenia inspirowane tym, co zobaczą później na scenie. Pomysły na ćwiczenia czerpiemy z różnych dziedzin sztuki. Czasami są to działania oparte na improwizacji i wolnym, twórczym działaniu uczestników, innym razem korzystamy bezpośrednio z tekstów będących inspiracją dla twórców czy scenariusza sztuki. Do każdego spektaklu mamy przygotowaną osobną, autorską propozycję zajęć.
Czego uczy się Pani na nich od widzów?
Zawsze czegoś nowego! Najbardziej lubię prowadzić zajęcia właśnie dla studentów i dorosłych, ponieważ są to osoby z różnych środowisk i branż zawodowych, więc ich skojarzenia ze spektaklami i proponowanymi przeze mnie ćwiczeniami bywają zaskakujące i bardzo ciekawe. W ostatnim czasie najbardziej zapadły mi w pamięć Warsztaty Otwarte, które prowadziłam do spektaklu „Fantazja”. W ostatniej chwili okazało się, że na zajęcia przyjdzie dodatkowa mała grupka młodzieży z opiekunem. Okazało się, że to byli rośli młodzi mężczyźni, którzy byli u nas po raz pierwszy. Niesamowite było zintegrowanie się grupy mimo początkowego dystansu uczestników wobec siebie, wynikającego ze zderzenia różnych światów i środowisk. Pod koniec zajęć podeszła do mnie jedna ze starszych uczestniczek i przyznała się, że źle oceniła młodzież i że jest jej po ludzku głupio. Cieszę się, że warsztaty pomagają przełamywać stereotypy.
Zawodowo zajmuje się Pani edukacją, a podczas warsztatów stosuje metody, których raczej nie używa się w szkole. Co zmieniłaby Pani w polskim systemie szkolnictwa?
Z pewnością wprowadziłabym metody warsztatowe do pracy w szkołach. Wyrwanie dzieci z ławek nie tylko po to, by poszły na WF, ale też po to, by zrozumiały, że uczyć można się również innymi metodami. Dzieci i młodzi ludzie mają problem ze słuchaniem siebie nawzajem i komunikacją. Nie potrafią pracować w grupach, nad tym należy pracować w szkole, bo w każdej pracy, czy w teatrze, czy gdziekolwiek indziej, spotykamy się z ludźmi i musimy się z nimi dogadać, stworzyć zespół.
Nie zajmuje się Pani wyłącznie prowadzeniem warsztatów. Współtworzyła książkę o teatrze przeznaczoną dla najmłodszych „W krainie zapadni”. Skąd pomysł na ten projekt?
Jestem z niej bardzo dumna, ponieważ jej tworzenie było dla nas ogromnym wyzwaniem. Do tej pory nie było w TR Warszawa spektaklu dla dzieci. Wraz z Anią Rochowską czułyśmy, że to jest moment, w którym należy pójść krok dalej. Książka była właśnie tym wyzwaniem, które pozwoliło nam otworzyć się na dużą liczbę odbiorców. Bardzo zależy nam również na tym, aby nie tworzyć propozycji dla publiczności w sposób elitarny. Chcemy umożliwić wszystkim dostęp do kultury, także rodzicom, którzy mają małe dzieci i którzy przez pewien czas są od nich zależni, a jednocześnie czują się związani z takim miejscem, jakim jest TR. Podeszliśmy do tematu poważnie, nie chcieliśmy infantylizować dzieci. Napisałyśmy bajkową historię, a do jej zilustrowania zaprosiliśmy Olę Jasionowską, która nie jest kojarzona z projektami dziecięcymi i której udało się świetnie oddać charakter TR Warszawa, trochę tajemniczego, a jednocześnie przyjaznego miejsca. W promocji książki wziął udział cały nasz zespół – aktorzy czytali książkę dzieciom, dzieci wędrowały po teatrze i spotykały na swojej drodze ludzi, którzy tworzą spektakle od kulis.
Wspominała Pani o entuzjazmie czerpanym z pracy, a także o korzyściach ze spotkań z widzami, z perspektywy osoby z zewnątrz mogłoby się wydawać, że praca w teatrze nie ma wad. Czy jest coś, co Panią w niej irytuje?
Kiedy chce się pracować w teatrze, należy się przygotować, że nie będzie łatwo godzić życia prywatnego z zawodowym. Pracy jest bardzo dużo i często odbywa się trwa do późnych godzin wieczornych, nawet w weekendy. Trzeba wziąć to na klatę, inaczej się nie da, inaczej nie ma teatru
Mnóstwo młodych ludzi marzy o tego typu pracy – co powinni zrobić, aby osiągnąć cel?
Przede wszystkim – chodźcie i próbujcie! Korzystajcie ze stażów i wolontariatów, możecie wtedy poznać instytucję od wewnątrz, a także ludzi, którzy w niej pracują. Zobaczycie, jaki rodzaj pracy Wam odpowiada, a czego nie chcielibyście robić. Nie zawsze od razu musi być idealnie, ale to najlepsza metoda na odnalezienie swojego miejsca na początku drogi. Sprawdziłam to!
Fot. obrazka wyróżniającego Karol Grygoruk