W Polsce 13 października obchodzony jest Dzień Dawcy Szpiku. Do tej pory w naszym kraju zarejestrowało się 1 002 122 potencjalnych dawców komórek krwiotwórczych. Co roku około 800 dawców ratuje życie pacjentom z kilkudziesięciu innych krajów, a około 50 z nich poddaje się zabiegowi więcej niż raz, zyskując tytuł Zasłużonego Dawcy Przeszczepu, tak jak 24-letnia Kasia Witkowska, która dwa lata temu uratowała życie 35-letniemu mężczyźnie ze Stanów Zjednoczonych. Wkrótce będzie mogła poznać tożsamość swojego genetycznego Bliźniaka.
Marianna Fijewska: Kiedy po raz pierwszy pomyślałaś o tym, żeby zarejestrować się jako dawca?
Kasia Witkowska: Odkąd pamiętam rodzice powtarzali mi i mojemu rodzeństwu, że gdyby coś im się stało, chcieliby oddać swoje organy. Ten rodzaj pomocy był w moim domu rzeczą zupełnie naturalną. Kiedy skoczyłam 18 lat, pobiegłam oddać krew. W tym czasie Fundacja DKMS Polska reklamowała się w telewizji, więc postanowiłam zarejestrować się jako potencjalny dawca szpiku.
Po jakim czasie dowiedziałaś się, że masz…
Bliźniaka. Tak nazywamy chorych, którzy mogą przyjąć nasze komórki macierzyste.
Kiedy dowiedziałaś się, że masz Bliźniaka, który potrzebuje Twojej pomocy?
Po czterech latach zadzwonił telefon i padło pytanie, czy podtrzymuje swoją wolę.
Odpowiedziałaś, że tak…
I wtedy wszystko się zaczęło. Maile, telefony i całe mnóstwo formalności. Pierwszą krew oddałam w swoim rodzinnym ośrodku zdrowia, stamtąd została przesłana do laboratorium i jeszcze raz sprawdzono, czy pasuje do mojego Bliźniaka. Okazało się, że tak.
Co było później?
Pojechałam do kliniki w Dreźnie, w której miało zostać wykonane pobranie komórek macierzystych. Tam przeszłam szereg badań, a wraz z ich rozpoczęciem musiałam podjąć ostateczną decyzję – siedem dni przed zabiegiem, gdy dawca zaczyna być badany, biorca zostaje pozbawiony białych krwinek, po to, by nie zaatakowały komórek macierzystych dawcy. Pozbawienie białych krwinek oznacza pozbawienie odporności. Zmiana decyzji dawcy w trakcie procedury przygotowującej, dla biorcy oznacza najczęściej śmierć.
Czy zdarza się, że dawcy zmieniają decyzję przed samym zabiegiem?
Niestety tak. Słyszałam o jednym takim przypadku w Polsce – mężczyzna, który miał być biorcą przeżył, ale wiele dni spędził zamknięty w przeszklonej izolatce. Każda bakteria wniesiona przez kogoś z zewnątrz mogłaby go zabić.
Czekałaś na zabieg w Niemczech, czy wróciłaś do Polski?
Czekałam w domu, gdzie przez siedem dni przyjmowałam hormon wzrostu, który powoduje, że wytwarzamy więcej komórek macierzystych. Czułam się dobrze, choć hormon u niektórych może powodować objawy grypopodobne – łamanie w kościach, katar, zawroty głowy. Po tygodniu poleciałam do Drezna.
Jak wygląda zabieg oddawania komórek macierzystych?
Cały czas byłam przytomna, siedziałam na fotelu, a do obu nadgarstków podłączone miałam rurki. Obok mnie było coś, co wyglądało jak bęben pralki. Krew z jednej ręki przechodziła przez bęben, gdzie była pozbawiana komórek macierzystych. Mogłam obserwować jak komórki macierzyste z niewielką ilością osocza zbierają się w woreczki. Odsączona krew wracała do drugiej ręki.
Oddawanie szpiku kojarzyło mi się raczej z narkozą i wbijaniem igieł w plecy.
Niestety większość ludzi tak myśli i dlatego dawców wciąż jest za mało. Wyobrażają sobie wielkie igły i dłubanie w kościach albo rdzeniu kręgowym. Tymczasem komórki macierzyste można oddać dwoma metodami – z talerza kości biodrowej i z krwi obwodowej. Nikt nie wie, że dawcy w 80 proc. oddają komórki macierzyste z krwi, tak jak ja. Tylko w 20 proc. (dotyczących bardzo ciężkich przypadków) dawcy faktycznie oddają szpik z talerza kości biodrowej. To lekarz decyduje o metodzie pobrania. Zabieg polega na 45-minutowej narkozie. W dolnej części pleców mamy dwa dołeczki, tam wbijane są cienkie igły i pobierany jest szpik. Dzień po zabiegu wychodzi się ze szpitala, a na plecach zostają siniaki wielkości paznokcia.
To faktycznie brzmi zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałam. Powiedz, jak długo trwał Twój zabieg?
Trwał sześć godzin, bo mój Bliźniak waży 60 kg więcej niż ja! Przez cały ten czas była przy mnie moja mama. Bardzo mnie wspierała – czytała mi książki, rozmawiała ze mną i wspólnie rozwiązywałyśmy krzyżówki. Czas jakoś minął, a kiedy tylko wstałam z fotela, zadzwonił mój opiekun z DKMS-u. Powiedział, że moim Bliźniakiem jest 35-letni mężczyzna ze Stanów Zjednoczonych. To wszystko, co o nim wiedziałam i wszystko, co wiem do dzisiaj.
Nie znasz nawet jego imienia?
Zarówno Stany Zjednoczone jak i Polska chronią swoich biorców. Nie wolno poznać tożsamości Bliźniaka przez dwa lata od pobrania. Dawca mógłby domagać się wynagrodzenia od biorcy, państwo w ten sposób chroni obywateli. Co miesiąc mogłam dowiadywać się o stan zdrowia mojego Bliźniaka. Niestety, po 4 miesiącach od pobrania okazało się, że jego organizm nie wytwarza wystarczająco dużo leukocytów. Zapytali, czy zgodzę się na ponowne pobranie.
Wahałaś się?
Nie. Pojechałam na drugi zabieg 17 grudnia, nie było już niepewności, bo wiedziałam co mnie czeka. Chociaż był strach. Bałam się, że to wszystko co robię nie pomoże i mój Bliźniak umrze.
To kilka dni przed Świętami.
Tak i to bardzo podniosło mnie na duchu. Zresztą wszystkie daty, które wymieniam mają dla mnie duże znaczenie. Pierwszy zabieg miałam 15 sierpnia w dzień Wniebowstąpienia Najświętszej Maryi Panny, drugi zaraz przed Bożym Narodzeniem, a dzień przed moimi urodzinami 19 lutego dostałam meila z Fundacji, powiedzieli „Na 99 proc. wszystko się udało. Twój Bliźniak jest gotowy na dalsze życie” i to był piękny prezent.
Po pozytywnym zakończeniu Twojej historii, ludzie wokół Ciebie zaczęli się rejestrować?
Zarejestrowała się cała moja rodzina, a ja zostałam wolontariuszką. Współpracuję z klubem motocyklowym BORUTA MC POLAND i co roku rejestruję ludzi podczas eventu „Moto Serce” w Sochaczewie. Przez ostatnie dwa lata udało mi się zarejestrować 500 osób z mojej okolicy, jedna z nich niedawno została dawcą i uratowała komuś życie.
Mówiłaś, że państwo pilnuje anonimowości dawcy i biorcy przez dwa lata po zabiegu. Kiedy będziesz mogła poznać swojego Bliźniaka?
17 grudnia zniknie prawna zasłona między nami, jesli oboje będziemy chcieli Fundacja pomoże nam się spotkać. Spotkania z Bliźniakami są niezwykłe. Moja koleżanka Diana, którą poznałam w Dreźnie niedawno spotkała się ze swoją Bliźniaczką – dziewczynką z Chicago. Kiedy stanęły koło siebie, dorosła kobieta i 12-latka, okazało się, że są kropka w kropkę takie same. Jakby naprawdę były siostrami. Po pobraniu biorcy mogą zmienić się smaki, włosy mogą zacząć odrastać w zupełnie innym kolorze, nawet jeśli to zmiana z jasnego blondu na czerń, nawet oczy mogą zmienić kolor. Od kiedy Diana spotkała się ze swoją Bliźniaczką, są w stałym kontakcie, dziewczynka ciągle wysyła jej listy i laurki.
A Ty, boisz się spotkania ze swoim Bliźniakiem?
Tak boję się, bo nie wiem co mam powiedzieć. Dla mnie to normalne, że on potrzebował pomocy, więc ja mu pomogłam i zupełnie nie wiem, jak zareagować, kiedy będzie mi dziękował. Przecież już raz podziękował i to wystarczy.
Podziękował Ci? Czyli jednak mieliście kontakt.
Dostałam od niego list. Oczywiście, on też nie wie kim jestem, więc list przeszedł najpierw przez Fundację. Był bardzo krótki – „Dziękuję. Nie wiem co mam Ci napisać, więc po prostu dziękuję”.
Co odpisałaś?
„Nie masz za co dziękować. Cieszę się, że żyjesz i że Twoje dzieci mają tatę”.
Jeśli chcesz zostać dawcą, zaloguj się na stronie DKMS Polska (lub innej organizacji, która rejestruje potencjalnych dawców szpiku). Po kilku dniach otrzymasz kopertę z formularzem i zestawem potrzebnym do wykonania wymazu z jamy ustnej. Kopertę z zawartością odeślij z powrotem na adres nadawcy. Jeśli zostaniesz poproszony o oddanie komórek macierzystych, po zabiegu otrzymasz legitymację Dawcy Szpiku lub Zasłużonego Dawcy Szpiku (jeśli zrobisz to więcej niż raz). To bardzo ważny dokument, który upoważni cię do szeregu ulg w placówkach medycznych. Każdemu Dawcy Przeszczepu przysługują uprawnienia do korzystania z opieki ambulatoryjnej poza kolejnością, Zasłużony Dawca Przeszczepu ma ponadto prawo do bezpłatnego zaopatrzenia w leki podstawowe i uzupełniające. |