„Jestem Femen” to film dokumentujący działanie ukraińskiej organizacji feministycznej FEMEN. Oksana Shachko, Anna Hutsol, oraz siostry Inna i Aleksandra Shevchenko to główne bohaterki filmu i zarazem założycielki FEMEN. Jak mówią same kobiety, celem działania organizacji jest zwycięstwo nad patriarchatem, a ich bronią nagość.
19 czerwca odbyła się premiera filmu „Jestem Femen” w reżyserii Alaina Margota. Mężczyzna jest szwajcarskim filmowcem, francuskiego pochodzenia. „Jestem Femen” to pierwszy jego film, który cieszy się tak dużą popularność. Choć produkcja uzyskała miano filmu dokumentalnego, nie jest kręcona w tradycyjny dla dokumentu sposób. Margot skupia się przede wszystkim na osobie Oksany Shachko, która prowadzi narracje filmu. Wybór reżysera jest zrozumiały, ponieważ Oksana ma wielkie ambicje i niezwykłą osobowość rewolucjonistki. Jednak przez całkowite skupienie się na aktywistce, film traci obiektywność i (poniekąd) wiarygodność, co zarzucają Margotowi krytycy.
Znaczna część filmu została nakręcona w pracowni Oksany. Dziewczyna z wykształcenia jest plastyczką. Całe dnie spędza na szykowaniu strojów, masek i transparentów. Kamera towarzyszy dziewczynom również podczas samych akcji demonstracyjnych, m.in w Paryżu, Moskwie, czy na Białorusi. Choć akcji jest wiele, każda z nich przebiega w podobny sposób- dziewczyny z kwiecistymi wiankami na głowach i transparentami w dłoniach udają się w miejsce docelowe. Zrzucają z siebie okrycia. Z gołymi piersiami skandują ideologiczne hasła. Dochodzi do interwencji. Milicjanci, policjanci, strażniczy, lub ochroniaże, starają się zaprowadzić kobiety do wozu. Te zapierają się nogami i rękami, wiją po ziemi i wydają rozdzierające krzyki. W końcu londują na komendzie. Są przesłuchiwane, a po kilku godzinach wypuszczane. Uradowane i dumne idą do baru by uczcić sukces. W drugiej połowie filmu dowiadujemy się, że dziewczyny popadają w coraz większe konflikty z prawem. Trzy aktywistki z FEMEN zostają porwane przez władze białoruskie, wywiezione do lasu i torturowane. Dostają zakaz wstępu do Rosji. Później, już na terenie Ukrainy, dziewczyny zostają brutalnie pobite. Muszą wyjechać na zachód.
Anna Hutsol jest najstarszą z dziewczyn, oraz ich mentorką. „To ona nas wszystkiego nauczyła” mówi Oksana. Anna jest lekko przy tuszy, ma krótko obcięte, rude włosy. Siedzi przed kamerą w luźnych, sportowych ciuchach. „Do uczestnictwa w demonstracjach poszukujemy młodych kobiet, które potrafią być agresywne, ale są piękne”. Według założycielek ruchu FEMEN świat sądzi, że piękna kobieta nie może być feministką. Ma już wszystko, więc nie musi o nic walczyć. „Mężczyźni sądzą, że feministki to tylko kobiety, które wyglądają podobnie do mnie, bo wyglądam jak typowa feministka” mówi Anna. Zamiast ‚typowych feministek’ na demonstracjach FEMEN możemy zobaczyć długonogie dziewczyny paradujące w samych majtkach, z dużymy piersiami i platynowymi blond włosami do pasa. Dlatego właśnie sceny demonstracji ruchu FEMEN mogą bardziej kojarzyć się z filmem pornograficznym, a nie z walką o wielkie idee.
Podczas trwania filmu, ani razu nie zostało powiedziane, o jakie idee właściwie walczy FEMEN. Program demonstracyjny organizacji nie jest do końca spójny z typowo feministyczną ideologią. Manifestujące kobiety można było zbaczyć w rosyjskim komitecie wyborczym, ponieważ Putin mistyfikuje wybory. Podczas Euro 2012, ponieważ na czas trwania imprezy studentów wyrzucano z mieszkań, które wynajmowano turystom. W ZOO, bo właściciel usypia zwierzęta. Dziewczyny podejmują także akcje dużo bardziej kontrowersyjne. Dały się sfotografować na Placu św. Piotra, z czarnymi napisami na ciele „Keep it inside!”, oraz z krzyżami ściennymi w dłoniach. Stojące tyłem, wypięte dziewczyny kierowały końce krzyża między swoje pośladki.
Tego dnia film grano tylko raz, tylko w jednym kinie, a ja byłam jego jedynym widzem. Ale nie od początku. W sali kinowej siedział jeszcze jeden mężczyzna, który po trzysiestu minutach, opuścił seans. Zaraz za nim wyszła również jedyna osoba z obsługi. Na sali zostałam tylko ja i FEMEN. Przez 90 minut obserwowałam dziewczyny, które podczas swoich kontrowersyjnych akcji ryzykowały życie, spotykając się przy tym z wielkim ostracyzmem, także ze strony obywateli i obywatelek Ukrainy. Kobietom tym nie mogę odmówić odwagi, ale nie mogę nazwać ich bohaterkami. Film „Jestem Femen” był dla mnie spektaklem, pełnym masek i strojów, a nie obrazem prawdziwej ideologicznej walki.