Spektakl „Dziady” na podstawie dramatu Adama Mickiewicza w reżyserii Litwina Eimuntasa Nekrošiusa na scenie Teatru Narodowego gości już od 2016 roku i, mogłoby się zdawać, nadal cieszy się nieznikającą popularnością. Jest to przejmująca, czterogodzinna podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej duszy i narodowej historii. Nekrošius, znany z niekonwencjonalnych i głęboko emocjonalnych interpretacji klasyków literatury, w swojej wersji „Dziadów” stawia na intensywność, symbolizm oraz metaforykę, tworząc teatralne dzieło, które pozostaje w pamięci widza na długo po opuszczeniu sali.
Reżyser nie trzyma się ściśle oryginalnego tekstu Adama Mickiewicza, ale sięga po jego esencję, interpretując ją w sposób osobisty i artystyczny. Śmiało eksploruje granice teatru, łącząc elementy performance’u, muzyki, światła i scenografii w jedną spójną całość, która wciąga widza w wir emocji i refleksji, a Guślarz, grany przez Marcina Przybylskiego, zabiera odbiorców w deliryczną podróż po świecie żywych i umarłych, podczas której poznajemy Gustawa, który przechodzi później przeobrażenie w samozwańczego wieszcza narodu, przedstawionego przez Grzegorza Małeckiego. Sama metamorfoza również jest dość spektakularna – Gustaw porusza się z początku po scenie niczym kamienny posąg w długim, czarnym płaszczu, z nienaturalną postawą i paralitycznie rozpostartymi dłońmi, na myśl przywodząc wampira, który dopiero przebudził się ze snu. Ale w rzeczywistości stanowi on ludzkie odzwierciedlenie pomnika Mickiewicza autorstwa Zbigniewa Pronaszki, który również zobaczymy na scenie. Natomiast w drugiej połowie przedstawienia, kiedy znajduje swoje powołanie i staje się Konradem, zrzuca ogromne palto i nabiera lekkości, której nie sposób nie zauważyć.
Scenografia, której autorem jest syn zmarłego reżysera, Marius Nekrošius, odgrywa w „Dziadach” kluczową rolę. Przestrzeń sceniczna zdaje się przypominać najdziwniejsze marzenia senne, które nawiedzają nas w nocy, co nadaje spektaklowi surrealistycznego charakteru. Widzowie są wręcz zanurzeni w labiryncie abstrakcyjnych obrazów, które jednak nie są pozbawione głębokiego znaczenia. Każdy detal, od rekwizytów po drobne gesty aktorów, ma swoje miejsce i funkcję, tworząc wielowymiarową rzeczywistość, w której tkwią zarówno ludzkie tragedie, jak i nadzieje. Postacie raz znikają, a raz pojawiają się wyłaniając z kraterów znajdujących się na scenie niczym nieboszczycy powstający z grobu. Pomiędzy wgłębieniami wyrastają raz za razem ogromne główki maków górujące nad aktorami. W tle co jakiś czas przebłyskuje złowrogo wyglądający wielki pomnik Mickiewicza. Jednocześnie nie brakuje przyziemnych rekwizytów, które również wykazują duże znaczenie symboliczne – diabelskie rogi z czerwonych kredek, trumna ułożona z książek Mickiewicza, z której Konrad rozdaje autografy, również dla Słowackiego. Dużą zaletą spektaklu jest to, że wychodzi ona na przeciw widza, wymyka się poza scenę, jest bliski i namacalny, otula odbiorców z każdej strony, a aktorzy są niemalże na wyciągnięcie ręki. Całość, połączona z oświetleniem i dźwiękiem, prezentuje się dość widowiskowo.
“Dziady” odznaczają się również bardzo dobrą grą aktorską i dobrze obsadzonymi rolami. Każdy z aktorów ma tutaj swoje przysłowiowe pięć minut, i każdy z nich doskonale je wykorzystuje, wczuwając się w graną przez siebie postać i stając się z nią jednością. Interpretacje postaci są bardzo wyraziste, pełne siły i pasji. Występy są przesiąknięte głębokim zrozumieniem psychologii postaci oraz głęboką empatią, co daje widzom punkt odniesienia do ich emocji i uczuć. W spełnieniu wizji postaci pomagają również dość surowe i minimalistyczne kostiumy, za które odpowiada Nadežda Gultiajeva. Świetnie oddają one charakter bohaterów i przemiany, które w nich zachodzą.
Bardzo ważny element spektaklu stanowi również muzyka, której autorem jest Paweł Szymański. Ścieżka dźwiękowa podkreśla emocje i nastroje na scenie, dodaje dramaturgii, wybudza z marazmu. Wszak w pierwotnym zamyśle „Dziady” miały być napisane przez Mickiewicza w taki sposób, aby móc przedstawiać je w operze.
Jednakże, trzeba przyznać, że spektakl Nekrošiusa nie jest dla każdego. Jego niekonwencjonalny styl oraz głęboka metaforyka mogą być trudne do zrozumienia dla niektórych widzów, zwłaszcza tych, którzy oczekują bardziej tradycyjnej interpretacji. Nużyć może też długa forma oraz niemalże obsesyjne przedstawianie Mickiewicza w najróżniejszych postaciach – czy to posąg, książka, czy sam Gustaw. Dla innych jednak seans może się okazać inspirujący i prowokujący do refleksji nad treściami ukrytymi za pozornym chaosem.
W rezultacie, „Dziady” w reżyserii Eimuntasa Nekrošiusa to klimatyczny spektakl, który porusza, inspiruje i pozostawia głęboki ślad w umyśle widza. To teatr w najczystszej postaci, prowokujący do myślenia i poszukiwania głębszych znaczeń. Każdy, kto ma odwagę wejść w świat Nekrošiusa, zostanie nagrodzony niezapomnianym doświadczeniem teatralnym.
Patrycja Biernat
fot.pixabay