Za nami pierwsza edycja historycznego turnieju w skokach narciarskich – Raw Air. Nowy cykl zawodów okazał się być wymagającym wyzwaniem dla zawodników oraz niezwykle emocjonującym widowiskiem.
W dniach 10-19 marca 2017 r. najlepsi skoczkowie narciarscy rywalizowali na norweskich skoczniach w Oslo, Lillehammer, Trondheim i Vikersund. W imprezie wzięło udział 83 zawodników z 17 krajów, przy czym tylko 20 zdobywało punkty we wszystkich branych pod uwagę skokach. Łączna klasyfikacja obejmowała wyniki wszystkich serii konkursowych (liczyły się także skoki, które zawodnik oddawał podczas konkursów drużynowych) oraz tzw. prologów – kwalifikacji do indywidualnych zawodów. W założeniu zwycięzcą turnieju miał zostać zawodnik, który uzyskał największą liczbę punktów po 16 skokach. Niestety planu nie udało się w pełni zrealizować. Odwołanie jednego z konkursów skutkowało tym, że w ostatecznych wynikach uwzględniano jedynie 14 prób.
Pierwszą edycję Raw Air wygrał Austriak Stefan Kraft, który zgromadził 2298,1 punktów. Drugie miejsce zajął Polak Kamil Stoch (strata 25,5 pkt), a trzecie Niemiec Andreas Wellinger (strata 46,8 pkt). W ramach cyklu rozegrano także dwa konkursy drużynowe w których triumfowali Austriacy i Norwegowie.
Wiatr pokrzyżował plany
Jeśli organizuje się turniej w marcu, w kraju położonym nad oceanem, to trzeba się liczyć z tym, że będzie wiało – stwierdził w podsumowaniu turnieju komentator Eurosportu Igor Błachut. Szczególnie mocno dało się to odczuć na skoczni w Lillehammer. O ile dzień wcześniej udało się rozegrać trening i prolog, to już następnego dnia odwołano serię próbną, a start konkursu opóźniono o pół godziny. Rywalizacja okazała się być jednak loterią. Bonifikaty za wiatr zmieniały się niemal w każdym kolejnym skoku (od +1,5 pkt aż do -19,5 pkt), a wielu zawodników miało duże problemy w powietrzu. Po 26 próbach, ze względu na bezpieczeństwo sportowców, jury zdecydowało się na anulowanie konkursu. W zamian rozpatrywano przeprowadzenie dodatkowych jednoseryjnych zmagań na skoczni mamuciej w Vikersund. Jednak tam również warunki nie zachwyciły, dlatego ostatecznie z turnieju wyłączono jeden konkurs.
O wielkiej roli wiatru w skokach narciarskich najsilniej przekonał się niemiecki zawodnik Andreas Wellinger. Po pierwszej serii ostatniego konkursu w Vikersund skoczek zajmował pierwsze miejsce i dodatkowo był liderem całego cyklu. W finale wylądował jednak tylko na 166 metrze, czym przekreślił swoje szanse na triumf w historycznym turnieju. Co było przyczyną słabszego skoku? Być może presja, ciążąca na młodym i niedoświadczonym zawodniku, ale warunki także miały w tym swój udział. Klęska zawodnika pokazała, że w sporcie niczego nie można być w stu procentach pewnym.
Magia rekordów
Tegoroczny Raw Air przejdzie do historii również ze względu na ustanowione rekordy w długości lotu. Na największej skoczni globu w Vikersund dwukrotnie poprawiano rekord świata. Pierwszy dokonał tego Norweg Robert Johansson, który uzyskał 252 metry (dotychczas rekordem był lot na 251,5 metra). Skoczek długo nie nacieszył się swoim występem, gdyż jeszcze w tej samej serii konkursowej lepszy wynik osiągnął Austriak Stefan Kraft – 253,5 metra. Zdaniem wielu ekspertów jego skok został podparty. Podczas lądowania poczułem, że czegoś dotknąłem. Wierzę jednak, że to była narta, bo na kombinezonie nie było śniegu – przyznał sam zawodnik. Mimo spekulacji uzyskana przez niego odległość stanowi aktualny rekord świata.
Poza tym wielu sportowców osiągnęło najlepsze życiowe wyniki, a także rekordy swojego państwa. Łącznie na skoczni w Vikersund poprawiono sześć krajowych rekordów. Wśród nich znajduje się najdłuższy lot naszego reprezentanta Piotra Żyły – 245,5 metra.
Poprawki jednak konieczne
Raw Air jest krokiem w dobrą stronę, ale oczywiście pierwsza edycja nie była idealna. Myślę, że trzeba przemyśleć harmonogram turnieju oraz godziny rozpoczęcia zawodów. Należy także dopracować logistykę i sam system punktowania, w szczególności kwestię prologu – przyznał Maciej Kot, który w klasyfikacji końcowej turnieju zajął siódme miejsce. Okazuje się, że to właśnie przejazdy między poszczególnymi miejscowościami były jednym z największych problemów imprezy. Duże odległości wiążą się z długą podróżą, która nie wpływa korzystnie na samopoczucie skoczka.
Dodatkowo ojciec Macieja Kota zauważył też mankamenty w regulaminie imprezy. Turniej daje możliwość walki o najwyższe lokaty tylko tym skoczkom, którzy mają silną reprezentację w zmaganiach drużynowych. Co by się stało, gdyby w życiowej formie był na przykład Simon Ammann. Wygrywa ze wszystkimi, ale na zwycięstwo w tym turnieju nie ma żadnych szans, bo w drużynie nie jest w stanie wejść do ósemki. To jest strata około 500 punktów – zwraca uwagę ekspert TVP.
Potrzebę wprowadzenia zmian w organizacji turnieju widzi także dyrektor Pucharu Świata w skokach narciarskich. Organizatorzy wykonali fantastyczną pracę. Tour był znakomicie przygotowany i przeprowadzony. W przyszłości musimy jednak przemyśleć godziny rozgrywania zawodów. Program był bardzo intensywny i ekstremalny – ocenił Walter Hofer.
Co dalej z Raw Air?
Wielu zawodników, startujących w RawAir, miało raczej pozytywne opinie na temat nowej imprezy i wyrażało chęć uczestniczenia w niej w kolejnych latach. Była świetna zabawa, a impreza była dość dobrze przygotowana. Nie mogę się na nic poskarżyć – przyznał Kamil Stoch.
Od samego początku Raw Air miał być całkiem nowym turniejem, stanowiącym alternatywę dla prestiżowego Turnieju Czterech Skoczni. Po pierwszej jego odsłonie trzeba przyznać, że porównywanie obu cyklów byłoby dość trudnym zadaniem. Więcej jest między nimi różnic niż podobieństw. Inne państwa, skocznie, harmonogram czy też miesiące rozgrywania zawodów sprawiają, że oba wydarzenia są niepowtarzalne. Niewątpliwie jednak norweskie zmagania są czymś ciekawym i emocjonującym dla fanów skoków narciarskich. Turniej zawiera w sobie pewną dramaturgię, dlatego warto, by na stałe zagościł w kalendarzu Pucharu Świata.