Młody student, starsza warszawianka od pokoleń i pracownik korporacji w średnim wieku. Wszystkich ich łączy chęć poznania przeszłości Warszawy – miasta, w którym mieszkają i pracują. Próbowali różnych opcji, ale dziś chodzą na spacery Warszawy Historii Ukrytej.
Michał, uczeń elitarnego stołecznego liceum, po raz pierwszy przyszedł na spacer Warszawy Historii Ukrytej w maju albo czerwcu 2013 roku. W ciepły wiosenny dzień poszedł na plac Dąbrowskiego w centrum Warszawy, by wziąć udział w spacerze. Nie spodziewał się niczego szczególnego, zwykła przechadzka po centrum i wspomnienie dawnych czasów. Na miejscu, przy fontannie, stała już przewodniczka, wydawała się Michałowi bardzo młoda. A wokół niej na rozpoczęcie spaceru po okolicy czekało wtedy jeszcze zaledwie około trzydziestu osób.
Skromne początki
Warszawy Historia Ukryta to inicjatywa grupy przewodników miejskich, pasjonatów historii i stolicy, działająca od 2012 roku. Powstała z inspiracji Arkadiusza Żołnierczyka, który współpracował na początku z jeszcze dwoma przewodniczkami. Spacery odbywały się wtedy raz w tygodniu, czasem rzadziej. Po trzech latach działalności grupa liczy szcześcioro przewodników, a wędrówki odbywają się niekiedy kilka razy w tygodniu. Również na wycieczki przychodzi znacznie więcej chętnych.
Pomniki i poeta
Pierwszy spacer Michała rozpoczął się na placu Dąbrowskiego, przy pomniku chłopca z krokodylem. Przewodniczka powiedziała, że postument powstał już przed wojną i mimo znacznych zniszczeń został po niej odnowiony i ustawiony na swoim miejscu. Ale spacer historyczny to nie tylko to, co jest teraz – prowadząca opowiedziała, że nie był to pierwszy pomnik na tym placu. W czasach przez pierwszą wojną światową, gdy plac nazywał się jeszcze Zielonym, stał tu postument upamiętniający oficerów-rojalistów z Nocy Listopadowej, wyjątkowo nielubiany przez mieszkańców ówczesnej Warszawy. Na krótko również zatrzymali się przy ławeczce Mirona Białoszewskiego – niegdysiejszego mieszkańca placu.
Bez przygotowania ani rusz
-Za co można wyróżnić Warszawy Historię Ukrytą? Wydaje mi się, że najważniejsza jest ta umiejętność przewodników do znalezienia czegoś, o czym nie wiadomo – mówi pani Wanda, emerytka i stała bywalczyni spacerów. Każda wycieczka WHU to przegląd miejsc i historii z nimi związanych, które już niekiedy dawno zniknęły z powszechnej świadomości ludzi. Przewodnicy nie operują banałami, nie zabierają na wycieczki do Zamku Królewskiego, nie mówią, kto urzędował w Belwederze, wynajdują takie miejsca, o których naprawdę (i niesłusznie) zapomniano. Pomysłodawca projektu Arkadiusz Żołnierczyk mówi, że pomysły na punkty podczas wycieczek pojawiają się podczas zwyczajnej codziennej lektury książek i publikacji o Warszawie. Zanim jednak spacer zostanie przeprowadzony przewodnik sprawdza informacje i wyszukuje kolejne ciekawostki.
Elegant z Pociejowa
Właśnie to przygotowanie Michał bardzo dobrze wspomina. Pamięta, że był pod wielkim wrażeniem zebrania ciekawostek o placu, ogólnie ze sobą w żaden sposób niepowiązanych. Dowiedział się od przewodniczki, że mieszcząca się w kaminiczce przy placu ambasada Włoch jest jedyną placówką dyplomatyczną, która po drugiej wojnie światowej powróciła do swej przedwojennej lokalizacji. Opowiedziano także historię o sławnym niegdyś w całej Polsce Domu Mody Bogusława Hersego, który wyznaczał modowe trendy w końcowym okresie zaborów oraz w początkach dwudziestolecia międzywojennego. Tym bardziej zaskakująca wydała się Michałowi opowieść o tym, że w tym samym miejscu kilkadziesiąt lat wcześniej ulokowano targowisko z racji miejsca pochodzenia nazywane Pociejowem. Było ono rajem dla ludzi chcących uchodzić za zamożnych, ale nie mających wystarczająco dużo pieniędzy. Wyjaśniła się w ten sposób etymologia już coraz rzadziej spotykanego zwrotu „elegant z Pociejowa”.
Jeśli przewodnik zasłuży na napiwek…
Na rynku istnieją liczne spacery historyczne po Warszawie. Niektóre spośród nich stosują tak zwany system kapeluszowy – uczestnik płaci po zakończeniu spaceru jeśli chce i jaką kwotę chcę. „Nie ukrywam, że wolę zapłacić po spacerze i jestem skłonna płacić sporo, jeśli wiem, że to był dobry spacer. Rozumiem przewodników, którzy chcą z góry określoną zapłatę, ale zazwyczaj ona jest mocno przesadzona, a sam spacer okazuje się po prostu słaby” – mówi pani Wanda. Warszawy Historia Ukryta proponuje właśnie taki system, nie ma żadnego przymusu płacenia. Pan Arkadiusz Żołnierczyk mówi, że WHU to dla przygotowujących i prowadzących wycieczki okazja do zareklamowania się jako przewodnik miejski. Jest to też pewnego rodzaju misja – edukowania warszawiaków o historii własnego miasta. „Wszystko już było, wielkie oszustwa, piramidy finansowe, boom budowlany. Historia nas uczy. Tylko my nie wyciągamy z tego wniosków”.
Nie tylko plac
– Jeszcze ktoś pomyśli, że przez cały spacer nie wyszliśmy wtedy poza ten plac – zaśmiał się Michał. Jednak wycieczka trwała dalej. Następny na trasie był blok przy ulicy Kredytowej, który jako pierwszy otrzymał prestiżowy w okresie PRLu tytuł Mistera Warszawy. Dla Michała była to całkiem nowa wiadomość, że coś takiego istniało, ale także niektórzy starsi ludzie, którzy teoretycznie powinni pamiętać tamte czasy, wydawali się zaskoczeni. Stamtąd płynnie wycieczka przeszła (oglądając socrealistyczne rozwiązania architektoniczne przy ulicy Kredytowej) do głównego punktu – kościoła ewangelicko-augsburskiego na placu Małachowskiego. Michał pamięta wrażenie, jakie wywarła na nim ta świątynia od wewnątrz. Ogromna kopuła, rzędy ławek, wygląd zupełnie inny niż w kościele rzymskokatolickim. Był zachwycony, ale też miał pewność, że bez tego spaceru nigdy by tam nie wszedł. Tak jak nie dowiedziałby się tylu ciekawych rzeczy. Spacer już się kończył, ale Michał wiedział, że to nie koniec jego przygody z WHU. Wrócił do domu, wcześniej wkładając do kapelusza zasłużony napiwek.
Gdzie jeszcze będzie tak pięknie jak tu
– Od dawna jestem pasjonatką historii, a samemu tak ciężko się ruszyć, czytać i szukać informacji, szczególnie w natłoku codziennych obowiązków – tak swoją obecność na spacerze tłumaczy pani Monika, trzydziestoparoletnia mieszkanka Warszawy, choć „słoik” (jak mówi sama o sobie). Podkreśla, że zanim trafiła na WHU próbowała różnych spacerów historycznych po Warszawie, zarówno płatnych, jak i tych darmowych. „Czasami to była żenada, jeden facet zaczął opowiadać o pomniku Kopernika i o tym, kim on był i jak powstańcy zdejmowali niemiecki napis. Przecież to wie dziecko w podstawówce!”. Również pan Jakub, także po trzydziestce, pracownik korporacji mówi, że po licznych doświadczeniach z różnymi wycieczkami z przewodnikami
wybrał właśnie WHU dlatego, bo tu może liczyć na ciekawą trasę i rzetelne przygotowanie merytoryczne.
Czasu brak, a wycieczki mijają
Michał na bieżąco śledzi, jaka jest tematyka wycieczek, na niektóre z nich chodzi. Zobaczył więc, że mógł pójść na spacer „Następna stacja: Wierzbno”, na którym zostało ukazane inne oblicze tej okolicy niż współczesny widok korporacyjnego Mordoru. „Jak się kłaniać, to tylko kapeluszem od Młodkowskiego” – to jeden z tych tematów o dawnych warszawskich rzemieślnikach, spacer dla osób sentymentalnie podchodzących do przeszłości, tak jak Michał. Innym razem zorganizowano wycieczkę szlakiem stołecznych cukierni. Ma natomiast nadzieję, że że uda mu się pójść na czerwcowy spacer po Żoliborzu – dzielnicy ciekawej i zapomnianej.
Ludzie dla ludzi
Wokół projektu stworzyło się liczne grono pasjonatów. Profil na Facebooku liczy ponad 36 tysięcy fanów, choć oczywiście wszyscy nie przychodzą na spacery. Bo WHU to już nie tylko piesze wycieczki, choć one pozostają osią inicjatywy. Dodatkowo istnieje jeszcze strona internetowa (warszawthistoriaukryta.wordpress.com), gdzie na bieżąco ukazują się historie i ciekawostki o różnych miejscach czy rodzinach warszawskich. Zarówno tych istniejących do dziś, jak i tych dawno minionych i zapomnianych. Dla Michała natomiast niezwykle ważna jest grupa dyskusyjna, która powstała na Facebooku. Tam pasjonaci, uczestnicy spacerów wstawiają stare zdjęcia, pocztówki, listy, opowiadają historie. Michał nie udziela się, ale czyta i chłonie to wszystko – przy nawale codziennych obowiązków niełatwo pójść na spacer, a w Internet można zajrzeć zawsze, podczas przerwy w nauce.
Zmiany
Od pierwszego spaceru Michała wiele się zmieniło. Poszedł na studia, a pani przewodnik, która oprowadzała jego pierwszą wycieczkę, już nie współpracuje z WHU. Dziś także spacery nie są już tak kameralne, na każdy przychodzi kilkadziesiąt osób, a czasem nawet ponad setka. Ale jedno się nie zmienia – Michał nadal z radością chodzi na każdy spacer, na jaki jest w stanie i nadal czerpie z nich pełnymi garściami, wiedzę i ciekawostki. I za każdym razem dowiaduje się coraz więcej o swoim mieście.
Imiona niektórych bohaterów zostały zmienione