Błyskotliwa kariera w dużej międzynarodowej firmie to wciąż ambicja tysięcy młodych ludzi z całego świata. Jednocześnie siłą wielkiej korporacji okazuje się zdolność zaadaptowania ich do pracy w jednym teamie i stworzenia w ten sposób unikalnej, współgrającej ze sobą mozaiki kultur biznesowych. Jak więc dogadywać się z Hiszpanem, Koreańczykiem, Hindusem czy Arabem, by osiągać sukcesy zawodowe?
Prosta reguła mówi, ze robiąc z kimś interesy, należy się do tej osoby dostosować, bo w końcu to od niej chce się uzyskać korzyść. Na co więc zwrócić uwagę? Według światowej sławy amerykańskiego badacza kultur narodowych na globalnym rynku pracy i speca od negocjacji międzynarodowych Richarda Gestelanda, kultury korporacyjne różnią się między sobą przede wszystkim stosunkiem do czasu i kurtuazji, sposobami komunikacji werbalnej i niewerbalnej oraz odmiennym poczuciem ducha zespołowego. Wobec tego kluczem do sukcesu w międzynarodowym zespole takich gigantów jak np. Hitachi, IKEA, BMW, Google czy H&M, może być nade wszystko rozległa wiedzy o kulturze i obyczajach kraju, z którego pochodzą współpracownicy.
Wy macie zegarki, my mamy czas
Obecnie w świecie szaleńczej pogoni za pieniądzem i karierą czas wydaje się dobrem deficytowym. Wszyscy na całym świecie mają go tyle samo, jednak w różnych kręgach kulturowych inne jest podejście do upływających sekund. Społeczeństwa zachodnie, w szczególności w USA, Wielkiej Brytanii, Niemczech, Szwajcarii i Skandynawii, jak twierdzi Gesteland, są ze swej natury „monochroniczne”. Przywiązują one ogromną wagę do przestrzegania terminów, wyznają kult zegara i noszą na ustach dewizę „czas to pieniądz”, co przekłada się na ich rzetelność i punktualność w pracy, a także myślenie zadaniowe i skupienie na sprawnym rozwiązaniu problemu. Jedynym wyjątkiem na wschodzie wyznającym podobne wartości w pracy i interesach są Japończycy, którzy mimo przynależności do dalekowschodniego kręgu cywilizacyjnego, przejęli pewne nawyki od Amerykanów stale obecnych w Kraju Kwitnącej Wiśni od końca II wojny światowej.
Z kolei kultury południowe i wschodnie to te mające swobodny stosunek do kalendarza i nie śledzące gorliwie wskazówek zegara – poczynając od Chińczyków, przez Hindusów, Rosjan, dalej Arabów i Afrykanów, na Latynosach kończąc. Dogadując się z Rosjanami w sprawie kontraktu warto pamiętać, że dla nich czas to pojęcie względne. Doskonale obrazuje to znane rosyjskie powiedzenie „jak się pospieszysz, to ludzi rozśmieszysz” – co ciekawe potrafią się spóźnić na umówione wcześniej spotkanie bez przeprosin, za to od swoich współpracowników oczekują punktualności. Jest to jeden z najczęściej stosowanych testów na cierpliwość i zaufanie zagranicznych partnerów.
Ceremoniał dworski lub casual style
Podobny podział kulturowy funkcjonuje w kwestii przywiązania do konwenansów i ceremonii, na przykład w czasie przyjęcia biznesowego. To właśnie Anglosasi (USA, Kanada, Wielka Brytania, Nowa Zelandia, Australia) i Skandynawowie wiążą oszczędność czasu z unikaniem zbędnej kurtuazji w interesach. Nie ma wśród nich hierarchii, budują dobry i bezpośredni kontakt z grupą niezależnie od pozycji jej członków, nie tworząc sztucznych barier. Amerykanie w charakterystycznym dla siebie nieformalnym stylu potrafią poklepać swojego rozmówcę po ramieniu i zażartować, pokazując w ten sposób, że traktują go równorzędnie.
Za to południe Europy, Azja i świat arabski, należą do kultur ceremonialnych – hierarchia społeczna i służbowa oraz styl formalny to podstawa. W kulturze japońskiej, szczególnie wśród osób na wysokich stanowiskach, przy pierwszym kontakcie istotny jest ceremoniał dawania upominków, wymiany kart wizytowych, czyli tzw. meishi oraz wywodzący się z cesarskiej tradycji dworskiej pokłon saikeirei. Wiąże się to z niezwykłą estymą, jaką darzy się w Japonii starszyznę uznawaną za źródło mądrości w każdej dziedzinie życia.
„Skrywaj swe zdolności, czekając na lepszy czas”
W międzynarodowej firmie znajomość języka obcego to jedno, ale sposób komunikacji werbalnej z użyciem tego właśnie języka, to zupełnie co innego. Prostotę i bezpośredniość w kulturach zachodnich (Anglosasów, Skandynawów i Niemców) widać również tutaj – mówi się w nich „prosto z mostu” i „bez owijania w bawełnę”. Zaletą jest przede wszystkim jasność wypowiedzi, która ogranicza możliwość wystąpienia nieporozumień wynikających z tłumaczenia czy interpretacji danych słów.
W kontrze, jak twierdzi wspomniany wcześniej Gesteland, pod względem złożoności i wieloznaczności wypowiedzi stoją kultury Wschodu, od Moskwy po Tokio. Dysponują one bowiem wielkim bogactwem znaczeń, symboli, powiedzeń i przypowieści, które używane w odpowiednich okolicznościach potrafią mocno skomplikować życie współpracownikom (bądź konkurentom). Takie komunikaty pozostawiają odbiorcom ogromne pole do interpretacji. Najbardziej jaskrawym przykładem na używanie tego typu sformułowań są Chińczycy – niezwykle przy tym tajemniczy, powściągliwi i opanowani. W kryzysowych momentach, gdy coś zagraża ich pozycji, mocno eksploatują strategię znaną na Zachodzie jako wait and see, a w samych Chinach odpowiada temu stareprzysłowie tao guang yang hui („skrywaj swe zdolności, czekając na lepszy czas”). Słowem – trzeba być czujnym w kontakcie z Chińskim Smokiem.
W labiryncie gestów
Wydaje się, że współpraca z osobami z innych kultur to nic nadzwyczajnego, jeśli zna się obyczaje kraju, z którego pochodzi korporacyjny partner. To prawda, jednak równie łatwo takim osobom podpaść i wywołać fatalne w skutkach (nie tylko towarzyskich, ale i służbowych) nieporozumienie przez nieznajomość różnic w komunikacji niewerbalnej – gestów i mowy ciała. Szczególnie w kręgach zachodnich nie zwraca się na nie zbytnio zbytnio uwagi, uznając ich sens za oczywisty. Niestety również w sferze niewerbalnej to, co w jednym regionie świata jest naturalne i oznacza gest przyjazny, w innym to znak często obraźliwy.
Na przykład popularny „kciuk w górę”, czyli „OK”, na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Ameryce Łacińskiej jest gestem wulgarnym lub świadczącym o nadchodzącym zagrożeniu. Gdy ktoś podczas rozmowy z Brytyjczykiem pokazuje cyfrę „dwa” (lub na znak sukcesu pokazuje Viktorię) oznacza to tyle samo, co pokazanie środkowego palca. Podobnie, tak dobrze znany Słowianom sygnał, że czas się napić (uderzania otwartą dłonią o szyję), dla Włocha oznacza grożenie śmiercią, gilotynę. Grek wysunięcie otwartej dłoni przed siebie (tzw. Moutza), powszechnie znany jako gest uspokojenia, uzna to za próbę ośmieszenia go w towarzystwie (Arab z kolei jako brak zainteresowania jego ofertą). Gest, który sygnalizuje zadowolenie (kółko z kciuka i palca wskazującego) przez Japończyka zostanie odebrany jako żądanie łapówki, a w Grecji, Hiszpanii, Francji, Belgii, Niemczech, Turcji czy Brazylii oznacza on dezaprobatę lub nazwanie kogoś „dupkiem” albo homoseksualistą,
Kolektywnie czy indywidualnie
Umiejętność pracy w zespole to kompetencja, którą korporacyjni pracodawcy od zawsze traktowali jako niezbędne minimum przy rekrutacji. Pod tym względem multikulturowy team jest strukturą niezwykle skomplikowaną do opanowania. Dlaczego? Otóż, to na ile sprawnie współpraca w takiej grupie będzie przebiegać, zależy od kulturowo uwarunkowanego przywiązania do kolektywu lub wrodzonego indywidualizmu. Kraje anglojęzyczne oraz część Europy Zachodniej i Skandynawia to obszary, w których wyraźnie pielęgnowany jest partykularyzm i silne przywiązanie do wolności – głównie za sprawą religii protestanckiej, w której wszystko, łącznie ze zbawieniem oraz dostatnim życiem na Ziemi, zależy od jednostki. Dlatego właśnie tak silnie rozwinięty jest w nich etos pracy i dążenie do samodoskonalenia. Indywidualiści w korporacji to partnerzy często nieokiełznani – forsują swój punkt widzenia, podkreślają poczucie własnej wartości, tworzą własne projekty, najlepiej czują się na kierowniczych stanowiskach.
W zespole „multukulti” współpraca z takimi ludźmi bywa niełatwa dla partnerów ze Wschodu, którzy we krwi mają kolektywne podejście do pracy. Dla Azjatów, Arabów czy Latynosów znacznie większą wartością są relacje osobiste między partnerami, które wymagają wzajemnego zaangażowania i lojalności, aniżeli suche deklaracje na papierze, na Zachodzie uznawane za święte. Ogromną rolę odgrywają w tym systemie również wszelkie koneksje i znajomości. W japońskiej kulturze korporacyjnej bardzo silnie ugruntowany jest model tradycyjnych rodzinnych aliansów biznesowych zaibatsu, z których wywodzą się takie giganty motoryzacji jak Mitsubishi czy Kawasaki. W Państwie Środka układy także są fundamentem strategii biznesowej – guanxi to starannie utkana i wyrafinowana sieć kontaktów, którą buduje się przez lata. Rosjanie bez skrępowania na co dzień wykorzystują tzw. blat czyli „plecy”, korzystają z protekcji i rozmaitych powiązań, a na Półwyspie Koreańskim zachodni sposób pojmowania korupcji, jako zjawiska nieprzyzwoitego i piętnowanego, nie ma żadnego odniesienia.
W dobie globalizacji kontakty pomiędzy ludźmi o odmiennym kolorze skóry, religii, obyczajach i przyzwyczajeniach, to już codzienność nie budząca kontrowersji. Dlatego umiejętność rozpoznawania odcieni kulturowych jest wartością nieocenioną, szczególnie w takim miejscu jak międzynarodowa korporacja. Prócz kwalifikacji merytorycznych, które powinien posiadać każdy szeregowy pracownik danej firmy, to właśnie dostrzeganie kontrastów cywilizacyjnych pozwala młodemu adeptowi odnaleźć się w masie korporacyjnej wielokulturowości i sprawniej wspinać się po szczebelkach kariery bacznie obserwowanych przez szefa.