Nie jest to ten sam fotoreportaż, co w latach rozkwitu tego gatunku, ale odmieniony, multimedialny w swojej formie. Zaczyna święcić triumfy w Internecie.
Od kilku lat analitycy mediów mówią o powolnym, ale wyraźnym spadku sprzedaży prasy o charakterze informacyjnym, szczególnie dzienników ogólnokrajowych i regionalnych. Bronią się jeszcze tabloidy, bazujące na najpopularniejszych tematach kultury masowej: sensacji, plotce i skandalu, najchętniej z celebrytami w roli głównej. W takiej wystarczy agresywny tytuł, duże zdjęcie z wyciętym drugim planem, by nie przeszkadzał w przyswojeniu najważniejszego motywu, a pod spodem kilka prostych słów, opisujących sytuację. Klasyczny dziennik wygląda trochę inaczej: brak krzykliwości pierwszej strony powoduje, że nie rzuca się zanadto w oczy, nie przyciąga swoją skromną powagą.
W epoce zdominowanej przez barwną, wszechobecną i nachalną reklamę oczy szukają mocnych elementów wizualnych. Poważny dziennik, żeby był poważny, nie sięgnie po takie tanie chwyty. Ale to niedostosowanie wizualne jest tylko jednym z wielu czynników, mających wpływ na spadek nakładów tradycyjnej prasy codziennej. O wiele istotniejszym jest ogólny spadek czytelnictwa. Jest to zjawisko niestety coraz powszechniejsze.
Trzecim, i chyba najpoważniejszym czynnikiem, wpływającym na ograniczenie nakładów, a może nawet upadek tradycyjnej prasy, jest rewolucja cyfrowa. Nasza cywilizacja zachłysnęła się cyfryzacją wszystkiego, Internet – najważniejsze dziecię tej rewolucji – zdominował zarówno świat zawodowy, jak i prywatny. Niebywała wygoda korzystania z internetowego medium powoduje, że niczego i nigdzie poza nim się nie szuka. Efektem jest dość powszechne przeświadczenie, że jeśli czegoś nie ma w Internecie, to po prostu nie istnieje i pewnie nigdy nie istniało. Więc gdzie dziś szukać informacji? Wiadomo – wystarczy włączyć proste elektroniczne urządzenie i po chwili wszystko się wie.
Wydawcy prasy też zauważyli, że czytelnicy szukają informacji także na monitorach, i stworzyli internetowe wersje swoich tytułów. Ale długie wpatrywanie się w jeden obraz na monitorze komputera męczy i nudzi. By sprostać wymaganiom odbiorcy, informacje na stronach internetowych są krótkie, a komentarze ledwie parozdaniowe. To męczenie się odbiorców przy czytaniu tekstów stworzyło nowe możliwości przed dziennikarstwem o charakterze wizualnym.
Monitor komputerowy do złudzenia przypomina ekran telewizora. Przyzwyczajenia z oglądania telewizji przenoszą się na podobne do niego urządzenie. Na ekranie jak i na monitorze dobrze bronią się wiadomości przekazywane przez obraz i dźwięk. Ale i ta forma nie może trwać zbyt długo. Przed telewizorem, siedząc w wygodnym fotelu czy nawet leżąc na kanapie, jesteśmy w pewnej odległości od ekranu i możemy dość swobodnie się poruszać. Przed monitorem komputera siedzimy usztywnieni, wpatrując się z bliska w niezbyt duży ekran. Obraz musi się więc zmieniać, by zmęczenie nieporuszającego się ciała nie doskwierało, bo oczy nie wytrzymają skupiania się przez dłuższy czas na takim samym obrazie czy długim tekście. Dodatkowo nowoczesności odbiorcy, ukształtowani przez reklamę telewizyjną, kochają szybko zmieniające się obrazy z atrakcyjnym dźwiękiem w tle.
Fotografia o charakterze dokumentalnym wyszła naprzeciw tym nowym tendencjom. W prasie już wiele lat temu została sprowadzona do prostej ilustracji, dodawanej do artykułu i potwierdzającej zwykle to, co już wiadomo. Internet wybudził ją z długoletniej hibernacji i pozwolił na dynamiczny rozwój. Fotoreportaż powrócił na „łamy” nowej, cyfrowej prasy ze swoimi rozbudowanymi, wielozdjęciowymi opowieściami i, prawdę powiedziawszy, stał się bardziej widoczny, niż miało to miejsce w jego złotych czasach, czyli latach 50.-70. XX wieku. Dzisiejsze sposoby opowiadania fotografiami są nieco inne niż w czasach dominacji mistrzów – ojców założycieli agencji Magnum. Jesteśmy jednak już pół wieku później, a nasza cywilizacja przeszła w tym czasie ogromne przemiany, z rewolucją cyfrową na czele. Zauważyli to także późni wnukowie Cartier-Bressona, Capy, Seymoura i Rodgera, tworzący dziś trzon walczącej o rynek historycznej agencji. Obok zdjęć przeznaczonych dla typowej prasy realizują także materiały wyłącznie do prezentacji w postaci elektronicznej (http://inmotion.magnumphotos.com/essays).
Tą nową formą, która przyniosła odrodzenie fotoreportażu, jest photocast – zwarta wypowiedź, łącząca od kilku do kilkudziesięciu zdjęć z podkładem dźwiękowym, a czasem także z dodatkiem krótkich sekwencji filmowych. Ze względu na wartko zmieniające się kadry i dodany do nich dźwięk, trochę przypomina film dokumentalny, ale forma ta bazuje przede wszystkim na dobrze zrobionej fotografii, o nie tylko ciekawej tematyce, ale także o oryginalnej estetyce, dopasowanej do dynamicznego sposobu pokazywania zdjęć.
Prezentacje elektroniczne przeznaczone są nie tylko do Internetu, ale także do sal wystawowych i telewizyjnych kanałów dokumentalnych. Obok zdjęć bardo istotnym elementem wypowiedzi jest dźwięk, toteż, by nadążać za współczesnością, fotografowie muszą poszerzyć swój warsztat, aby w czasie realizowania zdjęć móc od razu rejestrować oryginalne dźwięki, które zostaną wykorzystane przy montowaniu fotoreporterskiej prezentacji.
Nie wszystkie z dzisiejszych photocastów mają dopracowaną stronę dźwiękową. To ciągle raczkująca metoda pokazywania fotoreportaży, dlatego niedoskonała. Są już jednak mistrzowskie realizacje i zapewne szybko będzie następować rozwój tej nowej technologii, bo coraz więcej odbiorców szuka w Internecie nie tylko informacji, ale także refleksji o współczesnym świecie, a fotoreportaż doskonale prezentuje temat, skłaniając przy tym do chwili namysłu.
Nowa sytuacja prasy jest niemiłą niespodzianką dla dziennikarzy piszących, szczególnie tych od długich analiz, dla fotografów natomiast pojawiła się szansa na powrót do czołówki opowiadaczy o meandrach współczesności. Mają nowe narzędzia i rzesze odbiorców czekających, by mówiono do nich nie tylko ważne rzeczy, ale zawsze nowoczesnym językiem.