Po imprezie zostało Ci trochę sałatki? Kupiłeś chleb, ale nie zdążysz go zjeść, zanim wyjedziesz na weekend? Dostałeś od rodziców bigos, którego nie cierpisz? Nie wyrzucaj! Przynieś do jadłodzielni.
Jadłodzielnia to inicjatywa, dzięki której w ubiegłym roku w Warszawie uratowano ponad 12 ton żywności. Każdy może przynieść tam jedzenie, które jest narażone na zmarnowanie. Co więcej – każdy może poczęstować się tym jedzeniem. Obecnie w stolicy istnieje aż 11 takich punktów. Sprawdziliśmy, jak działają.Zamiast wyrzucić, dziel się!
Według szacunków Greenpeace Polska w Polsce rocznie wyrzuca się ponad 9 mln ton jedzenia rocznie. Zmarnowanie takiej ilości produktów spożywczych oznacza zmarnotrawienie 1,72 mld metrów sześciennych wody. To tak jakby każdy Polak codziennie przez rok wylewał sto 1,5-litrowych butelek wody. To nie koniec. 9 mln ton wyrzuconej żywności to blisko 23 mln ton dwutlenku węgla. To tyle, ile łącznie emitują wszystkie samochody osobowe w Polsce. Jak temu zaradzić?Śledzie na Karowej
Jadłodzielnię w Instytucie Socjologii na Karowej odwiedziłam pod koniec września. Tamtejsza lodówka kolorowymi plakatami zachęca „Otwórz mnie!”. W środku czysto i pusto. Robotnicy, którzy w pośpiechu finalizowali remont budynku przed rozpoczęciem roku akademickiego, przekonują: – Zaglądamy tutaj. Jeden z nich wspomina, że ktoś kiedyś przyniósł tutaj przepyszne koreczki śledziowe.Skąd te jadłodzielnie?
Foodsharing Warszawa jest częścią Foodsharing Polska, czyli oddolnej, niesformalizowanej inicjatywy skupiającej ludzi, którym los marnowanej żywności nie jest obojętny. Inicjatorkami tego przedsięwzięcia w Polsce były Agnieszka Bielska i Karolina Hansen, które poznały się przez banki żywności. Chociaż z jadłodzielniami po raz pierwszy spotkały się w relacji prasowej opisującej lodówkę na ulicy w Hiszpanii, idea foodsharingu i wspólnych lodówek narodziła się w Niemczech. Obecnie funkcjonuje tam prawie 700 punktów Fair-Tailer, bo tak brzmi oryginalna nazwa jadłodzielni. – Poszperałam trochę w internecie i okazało się, że za zachodnią granicą dzielenie się jedzeniem ma się świetnie. Pomyślałam, że nie ma co wyważać otwartych drzwi, tylko sprawdzić jak oni to robią. Niemcy byli bardzo otwarci, żeby podzielić się tym, czego już się nauczyli – wspomina Karolina Hansen.Stawki w praktyce
We wrześniu w lodówce na Stawki można było znaleźć resztki poimprezowego ciasta, kawałek jabłecznika, murzynka i sernika. Ponadto pusto, zarówno w lodówce, jak i w budynku. Czy jadłodzielnia odżyje, gdy wrócą studenci? – Nie otworzyłam tej lodówki ani razu. Często bywałam obok i nie widziałam osób, które by z niej korzystały – mówi Natalia, studentka II roku. – Większość moich znajomych zostawiała tam jedzenie, ale nikt raczej nie zabierał stamtąd niczego. Przychodzą bezdomni i potrzebujący, oni korzystają, a studenci to raczej zaglądają tam z ciekawości – komentuje Agnieszka, studentka V roku.Wszystko opiera się na zaufaniu
– Zdobycie pewności, że to wszystko jest zgodne z prawem, chwilę nam zajęło. Teraz po prawie 3 latach wiemy już bardzo dużo i mamy pewność, że wszystko jest okej, ale wtedy trudno było znaleźć prawnika, który mógłby jednoznacznie określić sytuację – opowiada Hansen. Jadłodzielnie nie podlegają rozporządzeniom sanepidu ani żadnym innym regulacjom prawnym, ponieważ nie są punktami dystrybucji żywności – działają na szczeblu indywidualnym. Każdy korzysta z nich na własną odpowiedzialność, choć dotychczas o żadnych zatruciach nie wiadomo. – Tutaj wszystko opiera się na ludzkim zaufaniu – dodaje Sokołowska.Brama na Wilczej i jogurty na Twardej
Jadłodzielnia na Wilczej ukryta jest w bramie prowadzącej na podwórko kamienicy. Choć wejście do każdej jadłodzielni jest otwarte dla wszystkich, tutaj można poczuć się najbardziej anonimowo – w odróżnieniu od uniwersyteckich lokalizacji nie ma tu portiera. W trakcie pierwszej wizyty zastałam tam trzy osoby, które jednak uciekły, gdy tylko powiedziałam „Dzień dobry”. W lodówce znalazłam kilka pojemników z ugotowaną kaszą gryczaną. Kiedy przyszłam drugi raz, na lodówce leżała torba z nadwiędniętymi burakami. Biorę – zdecydowałam i zaczęłam je pakować. Wtedy ktoś otworzył drzwi do bramy i kiedy tylko mnie zobaczył, uciekł.Statystyki nie do uwierzenia
– W ubiegłym roku Foodsharing Warszawa uratowała 12 ton jedzenia. Teraz ten wynik będzie jeszcze wyższy. U nas, na Twardej czasem nawet 200 kg bananów jest w stanie rozejść się w jeden dzień – mówi Tomasz Sikora, opiekun jadłodzielni na Twardej i ratownik jedzenia. Obecnie Foodsharing Warszawa tygodniowo ratuje ok. 600 kg jedzenia. Statystyki te jednak są zaniżone, ponieważ obejmują tylko jedzenie z tzw. odbiorów, a pomijają to, co ludzie przynoszą bezpośrednio do lodówki. Czym są odbiory? Z warszawskimi jadłodzielniami współpracuje obecnie 25 podmiotów – piekarni, cukierni, kawiarni, firm kateringowych, restauracji, sklepów czy stoisk bazarowych, od których ratownicy jedzenia odbierają towar, który tamci musieliby wyrzucić, a który wciąż jest dobry do spożycia.–Zwykle przychodzi do nas ok. 30 osób dziennie, ale zdarza się, że nawet 50. Zawsze błyskawicznie schodzi to, co mamy w lodówce. Przychodzą tu różni ludzie – głównie seniorzy, bo ich sytuacja finansowa bywa naprawdę trudna. Przychodzą matki rodzin wielodzietnych, osoby bezrobotne, w kryzysie bezdomności, ale to nie jest większość. Przychodzą też ludzie prowadzący ekologiczny, bezodpadowy tryb życia – to głównie kobiety w wieku 25-35 lat – relacjonuje Sikora.
Brać to wstyd
– Ludzie się bardzo wstydzą. Właściwie nie ludzie, a my – pani i ja. Wstydzimy się prosić o pomoc, o jedzenie. Szczególny problem mają z tym mężczyźni. Z przynoszeniem jest trochę inaczej. To bardzo miłe uczucie, kiedy przynosi się coś, a ktoś od razu to zabiera. Tutaj spotykają się różni ludzie i mamy nadzieję, że takie spotkania ośmielają i odbierają strach czy wstyd. Chcemy, aby dzielenie się jedzeniem stało się naturalne – wyjaśnia Sikora.
Wydział Psychologii UW / ul. Stawki 5/7 / parter, naprzeciw bufetu / lodówka i szafka / codziennie 8-21 / czasem budynek może być zamknięty w weekend, ale można zadzwonić dzwonkiem przy furtce i osoba na portierni otworzy Instytut Socjologii UW / ul. Karowa 18 / parter, obok barku / lodówka i szafka / codziennie 8-21 / czasem budynek może być zamknięty w weekend, ale można zadzwonić dzwonkiem przy drzwiach i osoba na portierni otworzy Centrum Pomocy Społecznej Śródmieście / ul. Twarda 1 / lodówka i szafka / pn.-czw. 8-18, pt. 8-16 Syrena / ul. Wilcza 30 / szafka dostępna z ulicy i lodówka za bramą / codziennie 24h Dwa Jelonki / ul. Powstańców Śląskich 44 / lodówka / pn-wt 14-20, śr-pt 10-20 Bazar Lotników / pawilon 83A / lodówka i szafka / pn.-pt. 7-19, sob. 8-14 SGGW / ul. Nowoursynowska 159 / budynek 34 / klatka schodowa B / codziennie 8-20 Dom Sąsiedzki „Moje Szmulki” / ul. Łochowska 39 lok. 7 / pon-pt 13-20, sob 15-20 Centrum Społeczne Paca 40 / ul. Michała Paca 40 / lodówka i szafka / pn.-pt. 10-20, sob. 10-18 Stół Powszechny / ul. Jana Zamoyskiego 20 / szafka (na zewnątrz) 24/7 / lodówka (w kawiarni) codziennie 11-22 Kościół Najświętszej Matki Boskiej Loretańskiej / ul. Ratuszowa 5A / zewnętrzna szafka, u zbiegu ul. Ratuszowej /Jagiellońskiej na wprost wejścia do Parku Praskiego, przy Kościele Najświętszej Matki Bożej Loretańskiej / 24/7Chciałbyś otworzyć kolejną jadłodzielnię? To naprawdę łatwe! Po pierwsze – znajdź miejsce i zapytaj o zgodę administratora budynku, opowiedz mu o istniejących już punktach. Po drugie – zgłoś się do FoodSharing Warszawa. – Oczywiście taką dostępną dla wszystkich lodówkę może postawić każdy, ale my zachęcamy, żeby zwrócić się do nas. Dajemy wsparcie, materiały graficzne, know-how, no i logo – zachęca Sokołowska.
Do dzieła!