Afera dopingowa z udziałem władz państwowych i szokujący raport Światowej Agencji Antydopingowej nie wystarczą, aby wykluczyć Rosjan z udziału w igrzyskach olimpijskich. MKOl uchyla się od odpowiedzialności, federacje sportowe zmuszone są działać pod presją, a nad wszystkim czuwa największy sportowiec wśród polityków – Władimir Putin. Znicz olimpijski zapłonie już 5 sierpnia, a świat sportu pogrążony jest w chaosie.
Rosjanie na podwójnym gazie
Aż 643 razy, w latach 2012-2015, rosyjscy sportowcy zastosowali doping. Co więcej, najważniejsze instytucje państwowe brały udział w procederze tuszowania pozytywnych wyników testów na obecność środków dopingujących. Rosyjskie Ministerstwo Sportu sterowało oszustwami związanymi z wynikami analiz próbek pobranych od sportowców oraz czuwało nad ich podmienianiem, jeśli niedozwolone substancje zostały wykryte. Wszystko to działo się we współpracy z laboratoriami antydopingowymi w Soczi i Moskwie, a także w porozumieniu z Centrum Przygotowań Sportowych oraz Federalną Służbą Bezpieczeństwa. Takie wnioski płyną z raportu Światowej Agencji Antydopingowej (WADA), która postanowiła przyjrzeć się bliżej rosyjskim sportowcom i substancjom zawartym w ich krwi po doniesieniach Grigorija Rodczenkowa, byłego szefa laboratorium antydopingowego w Moskwie.
Państwowy plan dopingu
Rodczenkow, po ucieczce do USA, w wywiadzie dla „New York Timesa”, wyjawił w jaki sposób Rosja oszukiwała podczas igrzysk w Soczi. Mówił o nocnym podmienianiu próbek pod nadzorem służb specjalnych, państwowym programie dopingu i liście sportowców nim objętych oraz o stałych kontaktach w tej sprawie z wiceministrem sportu Rosji.
WADA wszczęła śledztwo mające zweryfikować wyznanie Rodczenkowa. Wynajęła w tym celu profesora specjalizującego się w prawie sportowym i eksperta ds. dopingu – Richarda McLarena.
Komisja nadzwyczajna McLarena badała sprawę przez ponad 2 miesiące. Opracowała raport, którego treść została zaprezentowana podczas konferencji prasowej w Toronto. Stwierdzono w nim, że rosyjskie instytucje rządowe organizowały i tuszowały doping w sporcie na ogromną skalę. Według profesora działalność ta została zapoczątkowana po igrzyskach zimowych w Vancouver (2010) i trwała co najmniej do sierpnia 2015 r. Nielegalnie wspomaganych rosyjskich sportowców oglądaliśmy zatem: na igrzyskach olimpijskich w Londynie (2012), lekkoatletycznych mistrzostwach świata (2013), Uniwersjadzie (2013), igrzyskach zimowych w Soczi (2014) i mistrzostwach świata w pływaniu (2015).
Znikające próbki
W raporcie dokładnie opisano, w jaki sposób podmieniano pojemniki z próbkami moczu przechowywane w laboratorium w Moskwie i laboratorium olimpijskim w Soczi. Richard McLaren nazwał ten proceder „metodologią znikających próbek pozytywnych”. Korzystali z niego przedstawiciele niemal wszystkich dyscyplin sportu. Najwięcej podmienionych próbek pochodzi od lekkoatletów (139) i sztangistów (117). Łącznie to ponad 600 próbek i 30 dyscyplin.
Ustalenia raportu ukazały szokujący i bezprecedensowy atak na uczciwość i zaufanie w sporcie i na igrzyskach olimpijskich. Międzynarodowy Komitet Olimpijski nie zawaha się przed zastosowaniem najcięższych możliwych kar w stosunku do zamieszanych osób lub organizacji – powiedział Thomas Bach, przewodniczący MKOl-u. WADA zarekomendowała więc Komitetowi wykluczenie wszystkich Rosjan z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Zasugerowała również, aby zarówno na zawody w Brazylii, jak i inne sportowe imprezy międzynarodowe, nie wpuszczać przedstawicieli rosyjskiego rządu. Agencja zawiesiła także Rosyjską Agencję Antydopingową (RUSADA).
Rosjanie zanegowali wyniki badań McLarena i jego komisji. W Rosji nie było i nie ma publicznego wsparcia dla dopingu. Ludzie, którzy oczerniają naszych sportowców, kłamią. Ich nazwiska są nic nie warte. Jeśli Rosja to wytrzyma, stanie się jeszcze silniejsza – powiedział Michaił Mamiaszwili, prezydent Rosyjskiej Federacji Zapasów.
Zaczęło się od lekkoatletów
Swój pierwszy raport WADA wydała pod koniec 2015 r. Dotyczył on dopingu w rosyjskiej lekkoatletyce. Na jego podstawie władze światowej lekkoatletyki – IAAF – zniosły domniemanie dopingowej niewinności wobec rosyjskich lekkoatletów, a co za tym idzie – wykluczyły ich z igrzysk w Rio. Wyjątek ustanowiono dla dwóch zawodniczek – Julii Stiepanowej, która ujawniła cały proceder, a także Darii Kliszyny, która od kilku lat trenuje w USA i nie była objęta rosyjskim systemem. Rosyjski Komitet Olimpijski odwołał się od tego werdyktu do Trybunału Arbitrażowego w Lozannie. Trybunał jednak odrzucił odwołanie, co nie daje lekkoatletom Sbornej już żadnych szans na występ podczas IO 2016. Z kolei los pozostałych sportowców wciąż nie jest pewien – wszystko zależy od postanowień federacji sportowych.
MKOl umywa ręce
Wiele przemawiało za tym, aby MKOl poszedł o krok dalej i wykluczył z igrzysk w Rio wszystkich rosyjskich sportowców. Domagały się tego związki sportowe innych państw. Ostateczne ustalenia są jednak zupełnie odmienne. Działacze MKOl-u zrzucili z siebie odpowiedzialność i podjęcie decyzji w sprawie Sbornej przekazali światowym federacjom sportowym. Każda z nich podejmie samodzielną decyzję dotyczącą danej dyscypliny i albo zdyskwalifikuje Rosjan, albo dopuści ich do startu w igrzyskach. Musieliśmy podjąć bardzo trudną decyzję – powiedział Thomas Bach. Konieczne było zachowanie balansu pomiędzy zbiorową odpowiedzialnością a indywidualnym podejściem do każdego sportowca – dodał. Komitet wprowadził jednak pewne warunki. Każdy Rosjanin, który ostatecznie wystąpi w Rio, ma przejść rygorystyczne testy antydopingowe. Absolutny zakaz startu mają natomiast zawodnicy, którzy byli już choć raz ukarani za złamanie przepisów antydopingowych.
To niezwykle ważny moment w historii sportu, a MKOl przekazuje pałeczkę federacjom sportowym, które mogą nie mieć czasu ani odpowiedniej wiedzy, by podjąć słuszną decyzję. To oznaka braku przywództwa. Poza tym poszczególne federacje mogą nie chcieć zawieszać największych gwiazd. W ten sposób powstaje konflikt interesów – stwierdził Travis Tygart, szef zwalczania dopingu w USA, który brał udział w zdemaskowaniu kolarza Lance’a Armstronga.
Kiedy sport spotyka się z polityką
Wydawałoby się, że po tak poważnej aferze dopingowej nie powinno być nawet mowy o starcie Rosjan na igrzyskach w Rio. Dlaczego jednak MKOl nie zdyskwalifikował Sbornej? Oczywiście można się tłumaczyć sprawiedliwym traktowaniem każdego sportowca czy bezzasadnością zbiorowej odpowiedzialności w przypadku, gdy grupa zawodników zażywała nielegalne substancje, a inna pozostała czysta – nie jest więc winna i nie powinna tracić szansy na zdobycie medalu. Nie zapominajmy jednak, że chodzi o reprezentację kraju, na czele którego stoi Władimir Putin. Według nieoficjalnych informacji podanych przez dziennik „Bild”, polityk ten brał udział w obradach MKOl-u. Po co? Tego można się już tylko domyślić, znając decyzję (a właściwie uchylenie się od niej) Komitetu.
Igrzyska rozpoczynają się już 5 sierpnia – czasu jest więc niewiele, a o losach Rosjan ma zdecydować ponad 20 federacji. Zanosi się więc na kompletny chaos w świecie sportu.