Ludzie chodzący po ulicach i wpatrujący się w ekrany telefonów to nic nowego. Ale tym razem nie chodzi o scrollowanie Facebooka, wybieranie muzyki czy dodawanie tweeta. Chodzi o łapanie Charizarda, Onixa, Hauntera czy Pikachu. A wszystko za sprawą nowej aplikacji – Pokemon GO.
Niektórzy, aby złapać jak najwięcej pokemonów, są wstanie pokonywać kilkanaście kilometrów dziennie. Chodzą po parkach, miejskich rynkach czy osiedlach, dodając kolejne postaci do swojej kolekcji. Wystarczy jedno kliknięcie, a świat rzeczywisty przeistacza się w platformę do łapania pokemonów. Nic więc dziwnego, że niespełna w ciągu tygodnia aplikacja podbiła serca użytkowników smartfonów na całym świcie.
Rekordowa popularność
W ciągu kilku dni gra zyskała miliony fanów. W samych Stanach Zjednoczonych liczba użytkowników aplikacji jest niemal równa liczbie użytkowników Twittera – w ciągu 5 dni od premiery została zainstalowana na co 20. urządzeniu z Androidem. Pokemon GO już dawno prześcignął nawet Tindera. Z powodu tak dużego zainteresowania grą, jej twórcy zdecydowali się na wstrzymanie oficjalnej dystrybucji w Europie. Dlatego aplikacja początkowo dostępna była tylko w 3 krajach: USA, Australii i Nowej Zelandii. Mimo tego korzystają z niej osoby na całym świecie – wykorzystując proste sposoby, można łatwo obejść firmowe zabezpieczenia. Polacy na oficjalną premierę musieli czekać do 16 lipca – tego dnia udostępniono grę w kolejnych 26 krajach.
Charizard! Wybieram cię!
Aplikacja wykorzystuje technologię tzw. rozszerzonej rzeczywistości, która łączy świat rzeczywisty z generowanym komputerowo. Na obraz z kamery nałożona jest grafika 3D. Aby łapać kolejne wirtualne postacie, użytkownicy korzystają ze specjalnej mapy. Pokemon GO posługuje się także GPS-em, który umożliwia lokalizację położenia gracza oraz namierzenie pokemonów znajdujących się w pobliżu. Kiedy gracz trafi wreszcie na stworka, „najeżdża” na niego kamerą telefonu, a więc łapie pokemona, który dołącza do jego kolekcji.
Same stworki pojawiają się w różnych miejscach (często w parkach, na chodnikach czy ulicach). Po złapaniu pokemona można go trenować, a nawet wystawić do walki z innymi postaciami z gry.
Być jak Ash
Pokemony zbierają nie tylko dzieci, ale również dorośli: Odkąd zainstalowałem Pokemon GO, moje spacery z psem nie są już zwykłymi spacerami, a poszukiwaniami. Odkrywam nowe trasy, chodzę coraz dalej, a przede wszystkim – coraz częściej. Spacerowanie po mieście nigdy nie sprawiało mi takiej przyjemności – mówi 29-letni Łukasz z Warszawy.
Same pokemony nie są niczym nowym – w grach Nintendo pojawiają się już od lat 90., dlatego wielu graczy to 20- i 30-latkowie, którzy w dzieciństwie grali w pokemony na Game Boy’ach i oglądali anime z Ashem, Misty i Brockiem.
Właściciele smartfonów mogą pobrać Pokemon GO ze sklepu Google Play lub Apple Store. Aplikacja potrzebuje jednak sporo wolnej pamięci (ok. 50 MB) i pobiera znaczne zasoby energii.
Pokemonowy interes
Właścicielem Pokemon GO jest japoński gigant na rynku gier komputerowych – Nintendo. Przed stworzeniem aplikacji akcje przedsiębiorstwa warte były – w przeliczeniu – prawie 85 mld zł. Natomiast po udostępnieniu gry na rynku, wzrosły o blisko 50% (125 mld zł). Ponadto szacuje się, że gra, mimo tego, że jest darmowa, przynosi dziennie ok. 6 mld zł zysku. Wszystko za sprawą mikrotransakcji, których – za realne pieniądze – dokonują gracze.
Plusy i minusy
Aplikacja firmy Nintendo oderwała całą rzeszę graczy od komputerów. Co prawda, wciąż są oni wpatrzeni w ekrany, ale przynajmniej na świeżym powietrzu. Nawet nie myślałam, że chodzenie po mieście może sprawiać taką frajdę! Nigdy w życiu nie spacerowałam tak długo, jak teraz. Ta gra wciąga! – mówi 13-letnia Natalia z Tomaszowa Mazowieckiego. Niektórzy przyznają nawet, że poszukując pokemonów, dziennie pokonują pieszo nawet kilkadziesiąt kilometrów. Z rosnącej popularności gry mogą również korzystać właściciele restauracji czy lokalnych sklepów – naśladowcy Asha zapuszczają się w odległe tereny, odkrywając zarazem nieznane im dotąd lokale.
Łapanie pokemonów, oprócz milionów zwolenników, ma także wielu przeciwników. Przywołują oni niebezpieczne sytuacje czy wypadki, do których doszło podczas gry w Pokemon GO: w Meksyku jeden z graczy spadł z mostu, gdy próbował złapać japońskiego stworka. Znane są przypadki potrąceń graczy przez samochody albo wtargnięć na prywatne posesje, gdzie system ukrył te „bardziej pożądane” pokemony.
Komisariat – Pokestop
Czasami zamiast na wirtualnego stworka, można trafić na coś całkowicie realnego. Dwa dni po premierze gry 19-letnia Shayla Wiggins z amerykańskiego stanu Wyoming, zamiast pokemona, znalazła ludzkie ciało. Chciałam tylko złapać wodnego pokemona, więc poszłam na krótki spacer nad rzekę – opowiadała.
Aplikacją coraz częściej zaczynają się interesować także złodzieje. W Missouri aresztowano mężczyzn, którzy, śledząc lokalizację wirtualnych postaci i użytkowników gry, napadali na nich z bronią i okradali.
Z fenomenem Pokemon GO miała również do czynienia australijska policja. W jednym z miasteczek gracze wbiegali na komisariat ze smartfonami w rękach, rozglądali się i po chwili wybiegali. Okazało się, że w grze komisariat został oznaczony jako Pokestop – miejsce, w którym można uzupełnić zapasy i zdobyć nowe PokeBalle.
O krok za daleko
Przeciwko Pokemon GO wystąpiło także waszyngtońskie Muzeum Holokaustu. Miejsce to masowo odwiedzają użytkownicy aplikacji, którzy poszukują w nim stworka znanego jako Koffing. Warto dodać, że pokemon emitujący trujące gazy, miał znajdować się obok znaku kierującego do Audytorium Heleny Rubinstein, gdzie przedstawione są wspomnienia osób, którym udało się uniknąć śmierci w niemieckich komorach gazowych w trakcie II wojny światowej. Dlatego Muzeum zaapelowało do graczy, aby zachowali powagę, bo teren placówki nie jest najlepszym miejscem do wirtualnych polowań: Zabawa w taką grę nie jest odpowiednia w przypadku muzeum, które upamiętnia ofiary nazizmu. Chcemy wykluczyć muzeum z udziału w tej grze – powiedział Andrew Hollinger, pracownik placówki.
Również w Polsce miały miejsce podobne przypadki. Pokemony pojawiały się w byłym obozie Auschwitz i na Cmentarzu Powązkowskim. Oświęcimskie muzeum wystosowało więc prośbę do wszystkich, którzy chodzą z telefonami po terenie Auschwitz: Pozwalanie na aktywację tego typu gier w takich miejscach jak Auschwitz oznacza brak szacunku wobec ofiar na wielu poziomach – powiedział Paweł Sawicki, rzecznik prasowy muzeum. Liczymy na to, że twórcy Pokemon GO usuną grę z obozowej lokalizacji – dodał.
Tuż po premierze Pokemon GO w Polsce Lotnisko Chopina, za pośrednictwem Twittera, wystosowało apel do graczy:
Pokemon GO to niewątpliwy fenomen – świadczy o tym nie tylko liczba graczy, ale również fakt, że to gra, która zmusza do wyjścia z domu.