Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Podróże

Góry dla zielonych

Jesień nie musi być porą roku, kiedy kończy się sielanka, a zaczyna znój nauki. Jesień to przede wszystkim czas dla gór. I wystarczy weekend, żeby chwycić plecak i naładować akumulatory chodząc po górach. Co wziąć, w co wziąć i o czym pamiętać, żeby wyjazd był miłym zakończeniem sezonu?

 

P1280261.JPGfot. Alicja Skorupko

 

Buty, plecak, jakaś kurtka. Niby wszystko oczywiste, a i tak najczęściej okazuje się, że czegoś brakuje, coś nie pasuje, a część to w ogóle niepotrzebna. Wyjazd w góry z plecakiem to wyzwanie logistyczne. Trzeba przewidzieć prawie wszystko, a jednocześnie nie spakować całego domu i nie umrzeć z przeciążenia na pierwszym podejściu. Od czego zacząć?

 

Superplecak

Fundamentem wycieczki musi być plecak. Bo to z nim będzie się spędzać najtrudniejsze chwile wyjazdu. Wszystkie podejścia i zejścia będzie siedział na karku. Dlatego musi być super. Wygodny to pierwszy punkt. Dobrze wyprofilowany, z miękkimi rączkami i z pasem na biodra. Ciężar musi być równo rozłożony wzdłuż całego kręgosłupa, inaczej po kilkunastu minutach może się odechcieć dalszej wędrówki. Plecak nie może też być ani za mały, ani za duży. Dobrze by było, gdyby miał więcej niż jedną kieszeń, bo łatwiej będzie utrzymać w nim porządek. Na dole najcięższe rzeczy i jedzenie, w środkowej kieszeni ubrania, na górze mapa i dokumenty. Wszystko najlepiej zapakować w plastikowe torebki, bo w razie deszczu, nawet jeśli plecak zaopatrzony jest w pokrowiec wodoodporny, rzeczy mogą zamoknąć.

 

Superbuty

Kolejna oczywistość, ale jakże ważna. Buty muszą być „rozchodzone”. Takie, które nogi już znają. Dzięki nim nie pojawią się żadne odciski i obtarcia. Najlepiej jeśli będą to porządne, górskie trapery, z solidną podeszwą i głębokim bieżnikiem, sięgające ponad kostkę. Nie będą się ślizgać po błocie, stopy nie będą czuły każdego kamienia na szlaku, a kostki uchronią się od urazów. Lepiej niech będą za duże – bo kolejna para skarpetek wypełni i wyścieli wolną przestrzeń – niż za małe, bo wtedy nic już stóp nie uratuje. Dobre buty i dobry plecak to podstawa udanego wyjazdu.

 

Minimalne minimum

Ubrania trzeba mieć na każdą pogodę. W górach w każdej chwili może spaść pierwszy śnieg albo zawiać żarem znad Sahary. Spakować wszystko nie znaczy w każdej, dowolnej ilości. Jedne krótkie spodnie wystarczą. Długich lepiej wziąć dwie pary, bo w razie przemoczenia będzie się w co przebrać. Koniecznie polar i kurtka. Będą chronić przed chłodem i, przede wszystkim, wiatrem. Nawet przy upale i bezchmurnym niebie lodowaty wiatr potrafi zmrozić. Ubrania trzeba wziąć w minimalnych ilościach, ale też tak, żeby w razie przemoczenia mieć coś na zmianę.

A butów na zmianę nie brać. Jeśli górskie trapery naprawdę są super, to żadnego zmiennika nie powinny potrzebować. Jedyne, o czym trzeba pamiętać to klapki. Pod prysznic i do chodzenia w schronisku jak znalazł.

 

Prowiant nie do kupienia

Jedzenie to ta część bagażu, która waży najwięcej. Najlepiej wziąć ze sobą prowiant tylko na pierwsze dni, podczas których nie będzie możliwości dokupienia niczego. Nie ma sensu brać 7-miu pasztetów i 5-ciu konserw. Lepiej nieść mniej i na bieżąco uzupełniać zapasy.

Jedno, czego można sobie nie żałować podczas pakowania to lekkie, suche dania, jak zupki w proszku czy kisiele, które prawie nic nie ważą, a nie są dostępne w każdym wiejskim sklepie.

 

P1270924.JPGfot. Alicja Skorupko

 

Kilometry dla przyjemności

Można zaplanować wyjazd wyczynowy, z 8-godzinnymi trasami i 5-minutowymi postojami. Ale jeśli wypad w góry ma być regeneracją przed powrotem do miejskiej dżungli, to warto przysiąść i wybrać średniej długości szlaki prowadzące po widokowych miejscach. 5-6 godzin to idealny czas, żeby równym tempem przejść trasę, po drodze robiąc kilka przystanków na jedzenie i podziwianie widoków. Lepiej jest się zatrzymać, zrobić kilka zdjęć i utrwalić chwilę w pamięci niż gnać cały dzień, by tuż przed zachodem słońca wpaść do schroniska i runąć padniętym na łóżko.

 

Góry to też długie jesienne wieczory. W schroniskach zbierają się wtedy turyści, którzy przy piwie, grzanym winie i herbacie obgadują miniony dzień i planują trasy na kolejny. Często w ruch idzie gitara i przestrzeń schroniska wypełnia się energią. Poznając nowych ludzi, w każdym wieku, spotykając się na szlaku z serdecznością i otwartością ciężko wraca się do miejskiej rzeczywistości. Ale od czego przecież są wspomnienia i pstrykane co krok zdjęcia?