Koncert w warszawskiej Stodole rozpoczął jesienną trasę Lao Che, promującą płytę Dzieciom, wydaną w ubiegłym roku. Dzięki dużemu zainteresowaniu, bilety na wydarzenie wyprzedały się na dzień przed koncertem, a sala klubu była po brzegi wypełniona fanami grupy. Z kolei bilety na pierwszy występ Korteza w Palladium, 14 października, rozeszły się jak ciepłe bułeczki, dlatego organizator zdecydował się na kolejny, następnego dnia. Publiczność ponownie dopisała – już kilka dni przed imprezą pojawiła się informacja o wyprzedanych wejściówkach.
Lao Che ma niewątpliwą zdolność do zapraszania na swoje trasy supportujących ich artystów, którzy podchodzą do muzyki z podobną wrażliwością. Wcześniej był to między innymi duet UL/KR. Na tegoroczny warszawski koncert muzycy z Lao Che zaprosili duet Tropy. Artur Maćkowiak wraz z Bartkiem Kapsą wydali w tym roku swój debiutancki album Eight Pieces. Muzyka, którą zagrali była niezwykle plastyczna, oddziałująca na wyobraźnię, podobnie jak filmy Pedra Ferreiro, które stały się dla artystów inspiracją. Zaskakujące przejścia w piosenkach tworzyły wrażenie improwizacji, jednak można było wyróżnić w ich kompozycjach muzycznych wstęp, rozwinięcie i zakończenie. Tropy zaprezentowały słuchaczom dźwięki, które były bogate w jazzowe i psychodeliczne motywy, co przełożyło się się na stworzenie niepokojącego, ale niezwykle interesującego klimatu. Muzyka, którą grają, nie jest w prosty sposób powiązana z tym co prezentuje na swoich płytach Lao Che, jednak niewątpliwie to, co łączy oba zespoły, to umiejętność tworzenia klimatycznej, ambitnej muzyki oraz zdolność do aktywnego dzielenia się nią z publicznością.
Po 45 minutach dźwięki duetu Tropy zostały zastąpione muzyką Lao Che. Płynne przejście z instrumentalnej i nastrojowej muzyki zapewniło intro z piosenki KołysanEgo. Po tym spokojnym wstępie, zespół stopniowo zaczął podkręcać tempo i aż do samego końca przeplatał bardziej spokojne kompozycje tymi energetycznymi. Piosenki, które znalazły się na setliście nie były dużym zaskoczeniem. Oprócz obowiązkowych utworów z promowanej płyty Dzieciom, muzycy zaprezentowali słuchaczom m.in. Dym, Zombi! – single z płyty Soundtrack, czy Życie jest jak tramwaj, Urodziła mnie ciotka – utwory z Prąd stały/Prąd zmienny. Grupa zagrała także jeden ze swoich najbardziej znanych utworów – Hydropiekłowstąpienie. Na koncercie zabrakło próbek nowego materiału z nadchodzącej płyty, był za to utwór z albumu Erotyki grupy Jazzombie – Sic!. Fani starszych i mniej popularnych kawałków grupy mogli być niepocieszeni, muzycy prezentowali swoje największe przeboje, zabrakło tych rzadziej granych kompozycji.
Mimo tego zespół po raz kolejny pozytywnie zaskoczył świeżymi interpretacjami utworów. Dodatkową energię zyskała piosenka Govindam, która na płycie jest transowa i psychodeliczna, na koncercie była jedną z tych kompozycji, która najbardziej porwała publiczność. Widać było, że muzycy podczas koncertu byli odprężeni i wypoczęci, a granie sprawiało im ogromną radość. Zespół podczas występów nie nawiązuje dużego kontaktu werbalnego z publicznością, Spięty oszczędza fanom zabawę w powtarzanie poszczególnych fraz, co nie zmienia faktu, że na każdym koncercie tworzy się więź między zespołem a fanami, co można było także zaobserwować w Stodole. Publiczność poruszona dźwiękami ich muzyki, czuła, że zespół był dla nich tu i teraz, cytując fragment z zagranego tamtego wieczoru utworu Astrolog. Idealne podsumowanie piątkowego wieczoru padło z ust Spiętego: „jak to w Stodole, i pośpiewać można, i potańczyć”.
Agnieszka Tudek
Koncert rozpoczął support w wykonaniu niemieckiej wokalistki Masha Qrella. Po rozgrzaniu publiczności dźwiękami indie-popowych utworów, na scenie pojawiła się gwiazda wieczoru. Kortez wraz z zespołem zaprezentował utwory pochodzące z jego debiutanckiego albumu Bumerang oraz trzech EPek — Jazzboy Session, Od dawna już wiem oraz Minialbum. Muzyk rozpoczął koncert śpiewając „ten ponury bar w zimie grzał artystów kusił w płynie spokój lał z dymem żal a z lodem gorycz kruszył”, czyli Ćmą barową z drugiego minialbumu, wydanego w 2016 roku.
Już w trakcie pierwszego utworu Kortez zabrał zasłuchaną publiczność w podróż wśród poetyckich tekstów oraz subtelnych dźwięków gitary i fortepianu. Z uczuciem śpiewał „wracaj do domu jeszcze czas ten za kim idziesz nie jest tyle wart”, ale nie mogło też zabraknąć przeboju Zostań, którego pierwsze takty wzbudziły wśród publiczności gromkie oklaski. Fani usłyszeli także Ludzi z lodu, tytułowy Bumerang oraz Z imbirem. Koncert zakończyły bisy, Co myślisz oraz nowy utwór — Nic tu po mnie, jeśli nie ma Cię — balladę zagraną przez Korteza przy fortepianie z delikatną solówką na gitarze w wykonaniu jednego z muzyków jego zespołu, Olka Świerkota.
Muzyka Korteza to łagodność i spokój. Dokładnie to muzyk przekazał swoim słuchaczom na koncercie, jednak nie można mówić o znudzeniu publiczności, która żywiołowo reagowała na każdy utwór prezentowany przez zespół. Uczestnikami koncertu byli głównie ludzie w wieku ok. 40/45 lat, jednak nie zabrakło również młodszych. Świadczy to jedynie o tym, że muzyka tworzona przez jednego z najbardziej utalentowanych muzyków młodego pokolenia trafia do słuchaczy w każdym wieku, o zróżnicowanym guście muzycznym. Również pod względem technicznym koncert należał do udanych — obyło się bez jakichkolwiek potknięć.
Zuzanna Orczyc – Musiałek