Mniej agresji, więcej umiaru
Czas zatrzymać „trwający od lat proces dziczenia polskiej strefy publicznej” . Towarzystwo Dziennikarskie, z Żakowskim, Torańską i Blumsztajnem na czele, apeluje do polityków, dziennikarzy i związkowców
Towarzystwo Dziennikarskie działa od marca bieżącego roku. Wśród jego założycieli są m.in. Seweryn Blumsztajn, Wojciech Maziarski, Jan Ordyński, Teresa Torańska, Dorota Warakomska i Jacek Żakowski. Po awanturze w Sejmie (podczas debaty o ustawie emerytalnej) i zajściu pomiędzy posłem PO Stefanem Niesiołowskim a dziennikarką Ewą Stankiewicz, Towarzystwo apeluje o wyeliminowanie z debaty publicznej agresji i przemocy. Nie staje po żadnej ze stron i uznaje, że zarówno poseł jak i dziennikarka mieli duży wpływ na „trwający od lat proces dziczenia polskiej sfery publicznej”.
Apel kierowany jest „zarówno do polityków i działaczy związkowych, jak do kolegów dziennikarzy bliskich różnym obozom politycznym”. Towarzystwo ostrzega, że jeśli główne siły polityczne w kraju nie poskromią narastającej agresji, nie zaczną przestrzegać zasad debaty i sporu, to agresja werbalna i symboliczna może przemienić się w fizyczną szybciej niż się to obecnie wydaje. Dlatego też radzi zarówno środowiskom politycznym związanym ze Stankiewicz jak i kolegom z partii Niesiołowskiego „poważnie zastanowić nad możliwymi skutkami dalszego eskalowania różnych form przemocy symbolicznej i agresji werbalnej w sferze publicznej”.
Radę Towarzystwa Dziennikarskiego wziął sobie do serca premier Donald Tusk, określając zachowanie Niesiołowskiego jako „nie do zaakceptowania” – „Jestem od dwóch dni w Kanadzie i nie znam tego serialu pod tytułem Niesiołowski – stwierdza premier – ale to, co widziałem, wystarczy mi, żeby po powrocie zwrócić się do niego, żeby bez żadnych dwuznaczności, kategorycznie przeprosił się (z Ewą Stankiewicz) i zapewnił, że nigdy więcej zachowywać się tak nie będzie”.
Niesiołowski także bije się w piersi, choć niezbyt mocno. W poniedziałek przyznał w Radiu ZET: „To nie było eleganckie, ale czy ja mam przytaczać to, jakimi słowami mnie obrzucili związkowcy?”. Oświadcza, że nie zamierza kryć się za immunitetem poselskim, choć „nie bardzo wie, na czym polega przestępstwo”. Twierdzi że zanim odsunął kamerę ręką, Ewa Stankiewicz nękała go przez 20 minut i „była niezwykle natrętna, agresywna, napastliwa. Mało mi zębów nie wybiła”.
Wersji posła zaprzecza w oficjalnym oświadczeniu Ewa Stankiewicz. „Nie miało miejsca chodzenie za Stefanem Niesiołowskim przez 20 minut”. Twierdzi że najpierw filmowała przez około 40 sekund w planie ogólnym posłów stojących przed gmachem Sejmu, w tym Niesiołowskiego. Dopiero później podeszła bliżej. „Już po kilku sekundach od nawiązania z nim pierwszego kontaktu jest wobec mnie agresywny, a po niecałych 40 sekundach atakuje mnie fizycznie, co w całości, bez cięć montażowych, zostało opublikowane w internecie.”