Na hasło Konrada: „strójcie mi narodową scenę” aktorzy ustawiają krzyż, pod nim znicze, przestrzeń wokół odgradzają wstążką w poprzeczne, biało-czerwone paski. W tej, wszystkim znanej scenerii z Krakowskiego Przedmieścia, rozpoczyna się seria jednoznacznych sugestii w stronę różnych środowisk społecznych. Ich przedstawiciele, stłoczeni pod krzyżem, toczą bezproduktywne walki, forsując własne pseudowizje polskości. Metaforyczne sformułowania Wyspiańskiego w ustach reprezentantów polityki, kościoła, wojska, wsparte humorystycznymi działaniami i gestami zamieniają się we frazesy, których już przywykliśmy słuchać. Walka pod krzyżem nie jest walką o Polskę tylko o władzę, mówiąc językiem Mickiewicza – o rząd dusz
Wobec tych przepychanek, niczym wyrzut sumienia, staje bezsilny, ponadczasowy Konrad. Krytyka wyrażona przez Wyspiańskiego ustami Konrada dwa wieki temu nie przestała być aktualna. Romantyczny dyskurs, oparty na pojęciu męczeństwa wciąż przeszkadza Polakom w zbudowaniu innej, dojrzalszej tożsamości, niż tożsamość cierpiętnika wiedzionego na kaźń, by odkupić cudze grzechy. Przy okazji wydarzeń smoleńskich słuchaliśmy o ofierze złożonej przez Lecha Kaczyńskiego i jego 95 współpasażerów, by wkrótce potem stać się widzami „teatru krzyża”, który ośmieszył Polaków wobec innych państw. W czasie wydarzeń kwietniowych wskrzeszano mit Polski jako Chrystusa narodów, szukającej w śmierci niewinnego zwycięstwa nad bliżej nieokreślonym wrogiem. Dyskurs pamięci narodowej, krzyża i znicza zwraca ku przeszłości, odwołując się do dawnego, coraz bardziej anachronicznego pojęcia ojczyzny, a jakoby uciekając przed jego reinterpretacją. Konrad Wyspiańskiego głosi nam, Polakom z XXI w, potrzebę wyzwolenia z bierności, wywołanej upartymi próbami budowania tożsamości narodowej w oparciu o nierealne, utopijne wizje Polski jako narodu wybranego.
W końcowych scenach dramatu Wyspiańskiego pojawia się oczekiwany przez wszystkich Geniusz. Warto podkreślić, że tu, w wersji Piotra Jędrzejasa, w Geniusza wciela się Jerzy Trela, który niegdyś u Świnarskiego w tej same sztuce zagrał rolę Konrada.
„Wyzwolenie” Wyspiańskiego w Teatrze na Woli to wydarzenie, jakich we współczesnym teatrze powinno być znacznie więcej. Decydując się na wystawienie tej sztuki dyrektor Teatru, Tadeusz Słobodzianek, przypomniał o zanikającej już, niestety, społecznej funkcji teatru. „Wyzwolenie” miało premierę 7 października 2011 roku, a więc dwa dni przed wyborami parlamentarnymi. Ciężko uznać tę zbieżność za przypadkową. Refleksja nad polskością, której dostarcza sztuka w reżyserii Piotra Jędrzejasa to nie tylko dzieło artystyczne, ale także pewien akt społeczny. Miejmy nadzieję, że Teatr na Woli utrzyma ten kierunek, co jakiś czas przypominając widzom, że teatr to także, czy nawet przede wszystkim – medium.
„Wyzwolenie”, Teatr na Woli
reż. Piotr Jędrzejas
premiera: 7 października 2011 roku