Trzy "Święta Wiosny" w Operze Narodowej

Od czerwca na scenie Teatru Wielkiego można zobaczyć niezwykłe, bo tańczone trzy razy w ciągu jednego wieczora, balety do muzyki Igora Strawińskiego. Trzy wizje trzech przekraczających horyzonty trzech różnych epok choreografów stwarzają okazję do ujrzenia, jak wiele możliwości kryje w sobie muzyka i taniec.

Pierwsze wykonanie „Święta Wiosny” na deskach Théatre des Champs-Elysées w Paryżu w 1913 roku okazało się skandalem na niespotykaną dotąd skalę. Utwór zrywał ze wszystkimi przyzwyczajeniami publiczności, stawał w poprzek normom obyczajowym, muzycznym i tanecznym. W sposób rażący (i zamierzony) łamał zasadę decorum, wznosząc na ołtarze wysublimowanej sztuki tamtych czasów to, co dzikie, brutalne i podszyte pierwotną witalnością. „Święto Wiosny” było kamieniem milowym w historii muzyki i tańca XX wieku, w przeciągu którego doczekało się niezliczonej ilości wykonań, zyskując na trwałe pozycję jednego z największych arcydzieł wszech czasów.

Dziś najeżona dysonansami, pulsująca nieujarzmionym rytmem, orgiastyczna muzyka Strawińskiego skandalu już nie wywołuje, wciąż jednak wstrząsa i mimo tego, że nie należy do najprostszych w odbiorze, przyciąga rzesze melomanów. Widownia warszawskiego Teatru Wielkiego wypełniana jest póki co do ostatniego miejsca. Tak duże zainteresowanie może częściowo wynikać z niecodzienności samego pomysłu inscenizacyjnego – tańczony trzy razy w ciągu jednego wieczora ten sam balet, grany przez jedną orkiestrę pod batutą jednego dyrygenta. Trzy wizje, trzech przekraczających horyzonty trzech różnych epok choreografów stwarzają okazję do ujrzenia, jak wiele możliwości kryje w sobie muzyka i taniec.

sw1.jpgRekonstrukcja układu choreograficznego autorstwa Wacława NiżyńskiegoPierwszą odsłonę warszawskiego „Święta Wiosny” stanowi rekonstrukcja (dokonana przez Millicent Hodson i Kennetha Archera) oryginalnego baletu, autorstwa legendarnego choreografa Wacława Niżyńskiego. Tancerze ubrani są w kostiumy przypominające stroje indiańskie (z domieszką elementów starosłowiańskich), w tle na ścianach – dosyć infantylne pejzaże. Można odnieść wrażenie, że sponsorem tych dekoracji jest Cepelia, a na deskach Teatru Wielkiego widzimy tancerzy Zespołu Pieśni i Tańca „Mazowsze”. Ta dość swojska ludowszczyzna w zestawieniu z agresywnymi dźwiękami orkiestry pod batutą Łukasza Borowicza wypada dość anachronicznie. Trzeba jednak przyznać, że dzięki wierności dochowanej Niżyńskiemu, publiczność może stosunkowo łatwo z układów tanecznych wydobyć opowieść o staroruskim rytuale składania żywej ofiary.

W drugiej, najbardziej współczesnej wersji ujrzenie na scenie historii święta wiosny nie jest już takie łatwe. Twórcą układów tanecznych jest tu Emanuel Gat – izraelski choreograf-nowator. sw2.jpgSalsa-balet i tancerze Emanuela GataIdeą przewodnią jego wizji jest połączenie baletu ze współczesnym tańcem towarzyskim, a dokładniej – z salsą. Na scenie widzimy pięcioro tancerzy w wieczorowych strojach, toczących w czerwonawym, nieco przytłumionym świetle intymną grę ciał. Sens tej gry niełatwo jest jednak pojąć, a środki wyrazu, jakimi dysponuje salsa, okazują się na dłuższą metę niewystarczające w starciu z rytmicznym karnawałem Strawińskiego. Taniec broni się jednak sam, bowiem zmysłowością dorównuje argentyńskiemu tangu tańczonemu w klubach Buenos Aires.

Ostatnim elementem tryptyku jest balet napisany do „Święta Wiosny” przez Maurice’a Béjarta. Jak ujął to sam choreograf, jego dzieło ma być „hymnem na cześć zbliżenia Mężczyzny i Kobiety w najskrytszych głębiach ciała, połączenia nieba z ziemią, tańca życia i śmierci”. Tańczące w cielistych strojach postacie tracą swoją odrębność, stając się cząstką dwóch zmierzających ku sobie żywiołów. Widzimy działanie wszechwładnych sił natury, które czynią z człowieka element wielkiego misterium życia. Tancerze zachowują się tak, jakby byli jednym organizmem, wielką roztańczoną rafą koralową. Ich ruchy są idealnie zsynchronizowane, posłuszne tej samej władzy, której nie można się oprzeć. Wśród nabrzmiewających dźwięków orkiestry, wszystko nieuchronnie zmierza do finalnej zbiorowej orgii.

sw3.jpgApoteoza seksualności – „Święto Wiosny” BéjartaChoć żadna z trzech wersji „Święta Wiosny” nie była pozbawiona mankamentów, to jednak twórcom udało się stworzyć wspaniałe widowisko. Dzięki różnorodności trzech wykonań balet, mimo że dłuższy niż zwykle, nie nuży. Dzieło Strawińskiego okazuje się na tyle elastyczne, że może pomieścić w sobie naprawdę wiele, w którym taniec służy wyrażeniu tego, co trudne do wysłowienia. Choć momentami ruchy tancerzy mogą wydać się nam nieme, niezrozumiałe, to jednak razem wzięte tworzą plastyczną wizję ukazującą niepojętą tajemnicę życia.

III filar? Ciebie też to dotyczy!
Debata wokół podwyższania wieku emerytalnego trwa w najlepsze. Może lepiej...
Popcorn zamiast karpia – filmy na Święta poleca Redakcja
Święta przed telewizorem? Nie o rezygnowanie z tradycji tu chodzi,...
Rybnik zaprasza na festiwal fotografii
Wystawy, warsztaty i spotkania z fotografami a nawet... możliwość współtworzenia...
Nowe oblicze polskiego aktu
Akt w nowej postaci, kontrowersyjne ujęcia i szokujący styl autorów...