Takiej historii nie powstydziłby się Orwell. Totalitaryzm przeniesiony na grunt najmniejszej komórki społecznej – na grunt rodzinny. Świat w greckim filmie „Kieł” jest zwykły jak ten za oknem, ale psychika bohaterów, ich motywy i zachowania, wydają się pochodzić przynajmniej z innej galaktyki.
„Kieł” przeraża. Prezentuje utopijną ideę wychowywania dzieci z dala od demoralizujących i deprawujących warunków świata zewnętrznego. Myśl ta rodzi wiele wypaczeń, które z kolei powodują kolejne. Powstaje sprzężenie zwrotne, gdzie patologia żywi się patologią i rodzi następne patologie.
Widz wychodząc z kina więcej nie wie niż wie. Film stawia pytanie za pytaniem, ale praktycznie na żadne nie odpowiada, a dezorientacja, przerażenie i niedowierzanie towarzyszą widzowi już od pierwszych scen.
„Kieł” to historia rodziny, w której ojciec zaplanował w najmniejszych szczegółach wychowanie swoich dzieci metodami bardzo alternatywnymi. Nikt, oprócz ojca, nie może opuścić posesji, on sam zresztą może zrobić to jedynie siedząc w samochodzie. Świat za płotem jest ogniskiem zła, pełnym niebezpieczeństw i zagrożeń. Dzieci, choć to dorosłe już osoby, nie mają imion. Żeby odróżnić dwie siostry jedna nosi „imię” Najstarsza. Dorosnąć, a tym samym opuścić dom, będą mogły dopiero, gdy wypadnie im kieł i urośnie nowy. A więc nigdy. Opowieść wydaje się tak niewiarygodna, często wręcz absurdalna, że nieraz w dramatycznych momentach widzowi ciśnie się uśmiech na usta. Na pytanie syna, czym jest zombie, matka odpowiada: „Zombie to taki mały, żółty kwiatek”. Solniczka nosi nazwę „telefon”, a latające po niebie samoloty mają wielkość zabawek i co pewien czas spadają na ziemię jako nagrody dla najlepszego dziecka.
Nie wiadomo skąd u ojca wziął się pomysł na tak radykalne i toksyczne wychowanie. Jak się stało, że dobrała się para osób, zawiązała małżeństwo i tak zgodnie postanowiła wychować swoje dzieci? Dlaczego w tych ludziach wytworzyła się potrzeba kreacji swojego własnego świata? Na te pytania odpowiedzi nie znajdzie się w filmie. Nie jest wyjaśnione dlaczego, po co, jak długo. Widać tylko efekty i tragiczne skutki.
Z każdą kolejną sceną utopia rozpada się, coraz bardziej przypominając antyutopię. System patologii, zaprzeczeń i sprzeczności nie może trwać wiecznie.
„Kieł” pokazuje nie tylko, do czego może doprowadzić taka radykalizacja metod wychowawczych. Nie chodzi tu o same metody, pranie mózgu czy tworzenie bezsensownych reguł i zasad. Film piętnuje skrajności. Żaden radykalizm, zwłaszcza w totalitarnej formie, nie może doprowadzić do niczego dobrego. Nawet jeśli intencje są piękne i czyste, to chorobliwy strach przed utratą konsekwencji w działaniu może przynieść zupełnie niezamierzony i odwrotny skutek.
„Kieł”
reż. Yorgos Lanthimos
premiera: 10 czerwca 2011
dystrybucja: Against Gravity
trailer filmu http://www.youtube.com/watch?v=iByg81cfVec