Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Bez kategorii

Świat ustawiony

Czy fotografia dokumentalna ma wyłącznie dokumentować, a fotoreportaż dawać raport z zastanej rzeczywistości? A może przed zrobieniem zdjęcia warto ją lekko podkoloryzować? Na temat ingerencji, inscenizacji i kreacji w fotodokumencie wypowiedzieli się: Grażyna Makara, Piotr Filutowski i Mikołaj Grynberg.

 

Grazyna_Makara_Agencja_Gazeta.jpgfot. Grażyna Makara / Agencja Gazeta

Grażyna Makara – fotoreporterka „Gazety Wyborczej” (Kraków) i Agencji Gazeta. Swoje zdjęcia publikuje w Polsce i zagranicą. Laureatka I miejsca w kategorii Portrety – reportaż w konkursie BZWBK Press Foto 2007 za projekt fotograficzny „Stylowa”. Jej cykl fotografii „Arcykobiecość” wystawiono m.in. w londyńskim Compleston Center Peccham jako część projektu Beetwen Nations. Była dwukrotnie nominowana do nagrody Grand Press Foto w 2005 i 2006 roku. Więcej zdjęć na www.agencja.gazeta.pl

 

 

Czy bohater „ustawiony” na zdjęciu to bohater prawdziwy?

Piotr Filutowski: Trudno mi odpowiedzieć; czasem tak, czasem nie… czasem sam fotograf powinien się tak ustawić, aby mieć ten jedyny kadr, a czasem może sobie pozwolić na ingerencję przez przesuwanie bohatera. To jest piękne w fotografii, że rządzi się własnymi prawami, nie zamykajmy więc jej, odbierajmy ją jako sztukę, bawmy się nią i reklamujmy.

Mikołaj Grynberg: Nie ma prawdziwych bohaterów, są tylko dokumenty ze spotkania.

Grażyna Makara: Bohater ustawiony jest oczywiście bohaterem prawdziwym. Odniosę się do mojego projektu „Stylowa”. Realizując go jakoś musiałam zaingerować w rzeczywistość. Bez ingerencji nie powstałby materiał o takim charakterze. Wykonanie projektu to nie była wyłącznie sama sesja zdjęciowa. Do „Stylowej” chodziłam przez 4 miesiące, aby w końcu sfotografować ją opierając się na swej koncepcji. Nie można tu mówić o jakimś „ustawianiu” bohaterów, oni po prostu przyjęli mój pomysł i za nim poszli.


W jakim zakresie fotoreportaż i fotodokument może dopuszczać ingerencję w fotografowaną rzeczywistość?

PF: Moim zdaniem nie ma tu reguły, ważny jest sam przekaz fotografii. Nawet akt jest pewnego rodzaju dokumentem, tak więc zależy to tylko i wyłącznie od wykonawcy, a potem od odbiorcy. Pamiętajmy, że zawsze daną sytuację możemy zobaczyć od dwóch stron i przez sam fakt, jak tę sytuację odbieramy, automatycznie w nią emocjonalnie ingerujemy.

MG: Nie jestem fotoreporterem ani dokumentalistą, więc lepiej o to pytać fachowców. Ja używam wielu zabiegów (ingerencji), by moi bohaterowie mieli maksymalny komfort w tej niełatwej dla nieprofesjonalnego modela sytuacji.

GM: W przypadku fotodokumentu ingerencja nie powinna być dopuszczalna. „Stylowa” to nie był rodzaj fotodokumentu, ale projekt fotograficzny. Przy założeniach, że realizuję fotodokument, nie śmiałabym nikogo przebierać, ustawiać i w coś ingerować. Uważam, że fotoreportaż też nie powinien zakładać ingerencji. Fotodokument powinien być odzwierciedleniem tego, co wokół poprzez nasze subiektywne spojrzenie. Ingerencja zewnętrzna nie może być w tym wypadku dopuszczalna, lecz jedynie subiektywny wybór danego elementu rzeczywistości, jaką fotografujemy.

 

Mikolaj_Grynberg.jpgfot. Mikołaj Grynberg

Mikołaj Grynberg – z wykształcenia jest psychologiem. Brał udział w wystawach zbiorowych i pokonkursowych min.: Konkurs Polskiej Fotografii Prasowej ‘94 i ‘95, The Family ‘94, Visioni e Sansazioni Rzym ‘95, The life line Tallin ‘95, Taste Life ‘97, Oblicza Pragi – Galeria Luksfera ‘04. Ma w dorobku wystawy indywidualne, takie jak: Początek- Mała Galeria ‘95, Idzie Nowe – Galeria Baturo ‘96, Różni ludzie – Galeria CDQ ‘02, Czas pokaże – Fabryka Trzciny ‘03. Jest laureatem nagród, m.in.: w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej oraz w Konkursie ILFORD’95 (nagroda za portret prof. Bardiniego, wyróżnienie za portret red. Turowicza). Autor wieloetapowego projektu fotograficznego „Dużo Kobiet”, w ramach którego fotografuje kobiety z różnych miejsc Świata. Więcej zdjęć na www.grynberg.pl

 

Czy fotografię inscenizowaną można zaliczyć do dokumentalnej?

PF: Podam przykład. Ktoś robi zdjęcia przedstawienia teatralnego lub baletu – jest to zarazem dokument jak i inscenizowana fotografia, lecz w tym przypadku nie przez samego fotografa. Przy wielu sławnych fotografiach dokumentalnych było manipulowano przez ustawianie…

MK: Fotografia inscenizowana jest dokumentem duszy tego, który inscenizuje.

GM: To jest pytanie rzeka. Wyobraźmy sobie sytuację: w chałupie ludowej jest kobieta i jej ludowy strój. Jeśli każę ubrać się jej w ten strój i coś inscenizuję, to wtedy nazywam to projektem. Jeśli fotografuje tę kobietę w zastanej, naturalnej dla niej sytuacji, jest to rodzaj zapisu dokumentalnego. Albo weźmy na przykład fotografię mody. Jest zarówno formą inscenizowaną, ale zarazem zapisem dokumentalnym mówiącym o tym, co się w danym czasie nosiło.


Co jest łatwiejsze? Odzwierciedlać czy kreować?

PF: Uważam, że odzwierciedlać jest równie trudno jak kreować. Jakby nie było, fotografia ma swoje prawa i zasady… trzeba je odnaleźć lub samemu wykreować. Mikołaj Grynberg: Z tym odzwierciedlaniem nie jest tak łatwo, gdy każdy widzi co innego.

GM: I jedno, i drugie jest ciekawe… Trudno stwierdzić, co jest łatwiejsze. To zależy od tego, w jakim stanie emocjonalnym będzie się znajdował fotografujący oraz jego bohater. Wszystko zależy też od miejsca, chwili i przede wszystkim tematu, nad jakim się pracuje.

 

piotr_filutowski.jpgfot. Piotr Filutowski

Piotr Filutowski – warszawiak pracujący w Austrii. Absolwent Akademii Fotografii w Warszawie. Zdobył liczne wyróżnienia w konkursach, m.in.: Warszawska Jesień Fotograficzna, Festiwal Fotografii Artystycznej, Znajdą Paryż w Warszawie i innych. Jego prace publikowano m.in. w „Fotografii Cyfrowej” i „Foto”. Autor projektu fotograficznego „Mały książę” wystawianego w Galerii Obok ZPAF w Warszawie w październiku 2007 roku. Więcej zdjęć na www.burkinafazo.com

 

Jaka jest rzeczywistość na Pana/Pani zdjęciu i jakiej ingerencji wymagała?

PF: Kolorowa i pozytywna. Kocham życie, jego energię i ludzi. Chciałbym tylko robić takie zdjęcia, ale zostałem fotografem, więc nie mogę. Czasem piękno siedzi w smutku, starości, chorobie… to absurd, ale myślę, że tak jest.

MG: Są różne szkoły. Ja buduję „na pozytywnych” emocjach. Szukam spotkania. Sam wybieram swoich modeli i to ja jestem odpowiedzialny za to, jakim to będzie dla nich doświadczeniem. Są też tacy portreciści, którzy potrzebują starcia ze swoim modelem.

GM: Restauracja „Stylowa” istnieje od 50 lat. Jest w Krakowie dość modna; odwiedzają ją nawet wycieczki Anglików. Rzeczywistość „Stylowej” jest na co dzień zwykła, a życie toczy się normalnie. Moja „Stylowa” ma się nijak do szarej rzeczywistości. To taka moja wizja tego miejsca. Pracownicy „Stylowej” zostali ubrani w rzeczy z Punktu, znanego krakowskiego sklepu z niepowtarzalnymi ciuchami. W zasadzie to najpierw były ciuchy, a potem pomysł, aby modelkami były pracownice „Stylowej”. I tak narodził się projekt dokumentalny…