Ostatnia nadzieja na naukę czy spotkanie towarzyskie? Przygotowanie do egzaminów czy lans? Tysiące studentów warszawskich uczelni spędza sesyjne noce w Bibliotece Uniwersyteckiej licząc na nagły napływ wiedzy, łącząc to z przyjemną „posiadówą” ze znajomymi. A BUW zmienia się podczas sesji w dom spotkań i sypialnię.
„Szanowni Państwo, biblioteka zostanie zamknięta za 15 minut”. Taki komunikat obudził śpiącego w BUW-ie Marcina, studenta matematyki, o 4:45. Już zaczęło się robić widno na zewnątrz. Spojrzał na rozwalonego na pufie Pawła, który nadal smacznie spał. Uświadomił sobie, że za kilka godzin egzamin, a on niewiele się nauczył. Trudno, student bez poprawki jest jak żołnierz bez karabinu. Obudził kolegę, czas wstawać i choć na moment iść do domu. Chwilę później stają w kolejce opuszczających bibliotekę, większość niewyspana, z nieprzytomnym wyrazem twarzy. Przed następnym egzaminem trzeba będzie tu przychodzić przez dwie noce, a nie tylko na jedną – pomyślał Marcin. A akcja „BUW dla Sów”, w ramach której możliwa jest nocna nauka, w tym roku została na wniosek studentów przedłużona do 26 czerwca.
Zbiórka o 20
„Kto dziś buwuje?” – pyta Tomek na jednej z uniwersyteckich grup na Facebooku. W ciągu kilku minut zbiera się grupa chętnych na wspólną „wyprawę” do biblioteki. Niewiele osób wybiera się tam samotnie, głównie jest to grupa znajomych z jednego wydziału. W założeniu idą się wspólnie uczyć, bo przecież w grupie raźniej, ale w efekcie dochodzi do tego, że czas spędza się na rozmowie. A rozmowa, nawet cicha, może przeszkadzać innym. „Czasem jak siedzę w BUW-ie to mam wrażenie, że jestem w kawiarni, picie, jedzenie, rozmowy, śmiechy. Oczywiście sama akcja jest świetna i wiele zawdzięczam temu, że mogłam tu przychodzić nocami, ale czasem jest po prostu za głośno” – tak swoje pobyty w Bibliotece Uniwersyteckiej opisuje Natalia, studentka biologii. Niektórzy zresztą sami przyznają, że nocne wypady do BUWU, to nie tylko nauka. „Oczywiście uczymy się też, wymieniamy się notatkami, pytamy się wzajemnie o różne rzeczy, ale zawsze trochę czasu zejdzie na rozmowie o jakichś bzdurach. No i trzeba napisać na fejsiku, że się buwuje” – mówi Kasia, studentka ekonomii, stała bywalczyni BUW-u w nocnych porach.
Moda na bibliotekę
Bo dla niektórych nieważne jest samo pójście do BUW-u, a właśnie pokazanie tego znajomym. Co dziwne, że w epoce, gdy masowo spada czytelnictwo, a książki stają się niemodne, to właśnie pojawienie się w bibliotece uchodzi za symbol lansu. Oczywiście, jeśli poinformuje się znajomych postem na Facebooku, Twitterze czy zdjęciami na Instagramie lub Snapchacie, z odpowiednim hasztagiem (#buwing). Warto też wstawić zdjęcie pokazujące trud nocnej nauki, bo przecież w rzeczywistości po to przychodzi się do biblioteki. Marcin z politowaniem patrzy na modnych „buwowiczów”. „Jedno zdjęcie czy status okay, ale niektórzy całą noc siedzą z tabletem albo laptopem, podobno się ucząc, ale jak zajrzę, to prawie zawsze Facebook”. Sam wyłącza Internet na noc, nie chce się rozpraszać. Ze śmiechem wspomina za to dziewczynę, która z autentycznym przerażeniem w oczach chodziła po bibliotece i pytała wszystkich, czy nie mają ładowarki do Samsunga, bo zapomniała z domu i rozładowała jej się bateria, a przecież musi być „w kontakcie”.
Wszędzie dobrze, ale w BUW-ie najlepiej (się śpi)
Noc jest długa, nie wszystkim starcza sił, żeby nie zasnąć. Duża część wkuwających studentów prędzej czy później poddaje się znużeniu i zasypia. Jednak zawsze znajdzie się ktoś, kto jeszcze (albo już) nie śpi i udokumentuje to zdjęciem. Dzięki temu powstała strona na Facebooku „Śpiochy w BUW-ie”, która cieszy się popularnością wśród studentów (ponad 3500 polubień w połowie czerwca). Jednak śpiochy, to nie tylko radość dla oglądających zdjęcia, ale też spore utrudnienie dla tych, którzy próbują się czegoś nauczyć. „Ostatnio kilku chłopaków tak chrapało, że nie mogłam się skupić na tym, co czytam” – mówi studiująca biologię Natalia. Narzeka też, że śpiący zajmują wygodne pufy i fotele, gdy inni muszą siedzieć na podłodze. Jacek, student geologii, dla odmiany zauważa, że niektórzy przychodzą do BUW-u na pewno nie dla nauki. „Widziałem jak jeden chłopak o 23 układał sobie wygodnie pufę i przykrywał się swoją skórzaną kurtką radośnie życząc znajomym dobrej nocy. Nie jestem święty, wiem, że można zasnąć ze zmęczenia, ale on tu chyba przyszedł pokazać, że jest fajny”. A pufy takie wygodne.
Można? Można
Faktem jest jednak, że nie każdy, kto przychodzi w trakcie sesji, to śpioch i lanser. Niektórzy rzeczywiście korzystają z akcji. Bartek, student historii, mówi, że kluczem do sukcesu jest dobre rozplanowanie czasu – „Nie można zostawić nauki na ostatnią noc, najlepiej zacząć naukę dwie, trzy noce wcześniej, a już wcześniej mieć przygotowane materiały i książki do nauki, a nie dopiero szukać na ostatnią chwilę. Wtedy jest czas i na intensywną naukę, i na konieczny odpoczynek”. Bo jak sam przyznaje, nauka przez całą noc jest bardzo trudna do zrealizowania. Jednak jego technika przynosi skutek, chwali się, że do tej pory (pozostał mu już tylko jeden egzamin) zaliczył wszystko, a nawet ma jedną piątkę. I prawdopodobnie bez problemu skończy drugi rok studiów. Podkreśla jednak, że samo przyjście do BUW-u nie wleje wiedzy, że trzeba przez te kilka dni naprawdę mocno pracować, tym bardziej, jeśli w trakcie semestru niewiele czasu spędzało się na nauce.
Nie wszyscy potrafią
„Poszłam raz, przemęczyłam się do pierwszej, więcej nie zamierzam” – tak swoją jedyną nocną wizytę w BUW-ie wspomina Ania (prosi, żeby nie zdradzać kierunku studiów). Wybrała się z koleżankami, licząc, że będzie nieco raźniej uczyć się w grupie. W rzeczywistości było zupełnie inaczej niż się spodziewała – „Po zrobieniu kilkunastu selfie na fejsa i insta, zaczęły plotkować o ludziach z wydziału, którzy ze sobą flirtują. Lubię takie rozmowy, ale chciałam się pouczyć, na co one, że jeszcze zdążę”. Poza koleżankami przeszkadzał jej również ogólny hałas. Mówi, że niby wszyscy szeptali, ale od razu jej się przypomniał eksperyment wychowawczyni z podstawówki, która na głośnej lekcji poprosiła wszystkich, żeby powiedzieli swoje imiona szeptem. I był głośny szum, tak samo jak w nocnym BUW-ie. Zmęczona, nienauczona i pokłócona z koleżankami wyszła. Woli się uczyć samotnie, ale solidnie i w ciszy, a potem pójść spać o rozsądnej porze, a nie następnego dnia siedzieć na egzaminie jak zombie, trzymany przy życiu jedynie dzięki kawie i energetykom.
Sowy walczą
Niektórzy chcą się nauczyć i naprawdę wierzą, w to, że im się uda. Inni przychodzą do BUW-u tylko dlatego, że jest to korzystne wizerunkowo, a nauka zawsze spada na dalszy plan. Z punktu widzenia organizmu człowieka, mózg ludzki w nocy najsłabiej pracuje i kiepsko przyswaja informacje, a niewyspany pracuje gorzej także w dzień. Jednak dla niektórych nocna nauka w BUW-ie to ostatnia szansa na zaliczenie w pierwszym terminie, na nadrobienie zawalonego semestru. Bo niektórzy, pomimo lanserów, śpiochów i innych bawiących się ludzi, walczą i wierzą, że ta walka sów da im chociaż zaliczenie.