Po wywiadzie z Katarzyną, skazaną na pięć lat więzienia za podżeganie do gwałtu w ośrodku, otrzymałam wiele maili. Jeden z czytelników napisał anonimowo: „Pani jeszcze nie wie, co to jest piekło”. Okazało się, że to był wychowanek sióstr boromeuszek.
W Specjalnym Ośrodku Wychowawczym Sióstr Boromeuszek w Zabrzu od lat siedemdziesiątych do 2007 roku dochodziło do przemocy psychicznej, fizycznej oraz gwałtów. Molestowali się chłopcy i dziewczynki. Siostry zakonne na to przyzwalały. Same stosowały przemoc wobec wychowanków. Justyna Kopińska dziennikarka „Gazety Wyborczej” w książce „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” opisuje piekło, przez które przeszły dzieci, wychowankowie sióstr.
Katarzyna Zając: Skąd bierze się zło?
Justyna Kopińska: Trudne pytanie. Lepiej zastanowić się, jakie warunki zewnętrzne są przyczyną zła. Na pewno miejsca przeludnione i hermetyczne ułatwiają pojawienie się agresji u osób, które za nie odpowiadają. Choć zło może także wynikać z zaburzeń jak socjopatia, psychopatia itp.
– Czy siostry boromeuszki z Zabrza, które stosowały przemoc wobec dzieci są złe?
To nie człowiek jest zły, tylko jego czyny. To, co siostry zrobiły wychowankom było okrutne i złe. Zaprzecza prawom człowieka. Podeptały całkowicie godność ludzką i seksualną chłopców i dziewczynek. Były szef więziennictwa, Paweł Moczydłowski mówi, że w tej placówce zło się uzwyczajniło i było jak powietrze, którym oddychamy.
– W pani książce jedna z wychowanek mówi: „Najbardziej biły siostry: Patrycja, Monika i Scholastyka. Myślę, że Patrycja miała nierówno pod sufitem. Bo dziewczynki mi mówiły, że potrafiła łamać kości, wyrywać włosy”, inna: „Siostra Monika stosowała boks na dziewczynkach. Potrafiła najpierw pobić kilkuletnią wychowankę, a potem podnieść ją do góry i rzucić o stół. Siostry mówiły: <<Głupia szmato, z ciebie nic w życiu nie będzie>>” albo: „Siostra Monika rwała dziewczynkom włosy z głowy. Raz straciła nad sobą kontrolę i szarpała wychowankę tak, że na połowie głowy zostało jej gołe ciało pokryte krwią”.
Siostry sprawiły, że dzieciństwo niektórych dzieci było horrorem. Podstawową regułą w tym miejscu było posłuszeństwo. Jeśli ktoś spełniał wszystkie rozkazy, to unikał kar. Ale z ośrodka wyszli też wychowankowie, nad którymi się znęcano. Oni nie potrafią zapomnieć. Jedna z dziewczynek powiedziała, że już nie chce psychologa ani adwokata. Nie chce niczego. Zdecydowała, że się zabije. Wybierze tylko datę. Myślę, że wyrządzonych szkód nie da się już naprawić, ale ważne, aby ta historia nie powtórzyła się w innych miejscach.
– Co siostry robiły, żeby nie było widać ran?
Pani Agnieszka [świecka nauczycielka w ośrodku – red.] mówiła, że jeśli dziecko było bardzo pobite to siostra wtrącała je do izolatki, aby nauczyciele nie zobaczyli siniaków i krwi. Jeden z wychowanków opowiadał jak siostra pobiła chłopca prętami po szyi, bo nie umiał mówić. On także został wtrącony do izolatki.
WSZYSCY WIDZĄ HABIT
– Sprawa wyszła na jaw w roku 2006, gdy Tomek, były wychowanek ośrodka sióstr boromeuszek, wraz ze swoim kuzynem zgwałcił małego chłopca. Chłopiec w wyniku obrażeń umarł, ciało zakopali w lesie. Podczas procesu Tomka okazało się, że gwałty i molestowanie były w ośrodku regularne, nie były uznawane za coś złego.
Tomek trafił do więzienia. Opowiedział swojemu koledze z celi, Danielowi, że wychował się w ośrodku. Daniel zauważył, że dla Tomasza gwałty na małych chłopcach były w pewien sposób normą. Zgłosił się do prokuratury i o wszystkim opowiedział. Wtedy sprawa nadużyć w ośrodku sióstr ujrzała światło dzienne, chłopcy z ośrodka zaczęli mówić o gwałtach i ruszył proces przeciwko siostrze Bernadetcie, skazano ją w 2011 roku. W tamtym czasie zajmowałam się tematyką ośrodków wychowawczych, m.in. sprawą zbiorowego gwałtu w ośrodku w Łysej Górze. Stosowano tam przemoc. Po wywiadzie z Katarzyną, skazaną na pięć lat więzienia za podżeganie do gwałtu w tym ośrodku, otrzymałam wiele maili. Jeden z czytelników napisał anonimowo: „Pani jeszcze nie wie, co to jest piekło”. Okazało się, że to był wychowanek sióstr Boromeuszek. Tak trafiłam na tę sprawę. Opowiedział mi historię ośrodka w Zabrzu, a ja stopniowo odnajdywałam kolejnych wychowanków.
– Powstał wstrząsający reportaż „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie”, który ukazał się w „Dużym Formacie” w 2014 roku. Ale do momentu publikacji reportażu sprawa stała w miejscu – siostra Bernadetta, mimo że była skazana, nie znalazła się w więzieniu. Dlaczego?
Od czasu skazania jej w 2011 roku siostra Bernadetta odraczała karę więzienia co pół roku ze względu na podeszły wiek (miała 59 lat), na działalność na rzecz Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia i problemy ze zdrowiem. W 2014 roku, miesiąc po publikacji tekstu i wielu programach telewizyjnych na ten temat, siostra została odprowadzona przez funkcjonariuszy do zakładu karnego.
– Świecka nauczycielka w ośrodku, pani Agnieszka, wiedziała o wszystkim, ale mówiła, że „to grzech śmiertelny donosić na osoby duchowne”. Czemu zmowa milczenia trwała aż 30 lat?
Jeden z wychowanków mówił, że patrząc na siostry wszyscy widzieli habit, ale nie patrzyli na serce. Siostry występowały pod znakiem Chrystusa i ludzie z gruntu zakładali, że są dobre. Do tej pory siostry Monika, Partycja i Scholastyka, które opiekowały się dziewczynkami nie zostały ukarane. Opisałam to w książce. Drugim powodem jest to, że rzadko wierzymy osobom bezradnym, wykluczonym. Ostatnio pracuję nad sprawami związanymi ze znęcaniem się nad osobami starszymi, dziećmi, zwierzętami, czyli jednostkami, które są słabsze i niekiedy bezradne. I widzę, że kontrola instytucji przeznaczonych dla osób wykluczonych bardzo w Polsce szwankuje. Wśród dzieci w ośrodku były osoby niepełnosprawne umysłowo. Nikt nie wierzył w ich słowa, nauczyciele w szkołach przyswajali to, co powtarzały im siostry: że dzieci kłamią i nie mają zdolności rozpoznawania prawdy.
CZARY
– Dlaczego siostry były agresywne wobec dzieci?
Pani psycholog, która była przy wszystkich zeznaniach, powiedziała, że przemoc była uwarunkowana kulturowo. Te siostry, które stosowały przemoc, skądś wzięły przekonanie, że dzieci są złe i nie należy im wierzyć.
Ośrodka nikt nie kontrolował, a wychowankowie mieli od 3 do 35 lat, jedna wychowawczyni miała pod sobą ponad trzydzieścioro dzieci. Nie dawały rady, to wszystko się nakręcało i buzowało. Niektóre siostry mówiły, że doznały przemocy psychicznej w czasie nowicjatu i później te zachowania były powtarzane na wychowankach: silnie ich inwigilowały i kontrolowały, nie pozwalały się z nikim kolegować, rodzeństwo było rozdzielanie, brat z siostrą nie mogli się spotykać. Jednak psycholog powtarza, że nawet jeśli siostry miały bardzo trudną sytuację i sobie nie radziły, to powinny zrezygnować.
– Terapię przeszła do tej pory jedynie siostra Bernadetta. Co z wychowankami?
Nie przeszli terapii. Na pewno musiałaby trwać wiele lat, by uporali się z demonami. Część wychowanków radzi sobie dobrze, ale są tacy, którzy myśli destrukcyjne skierowali na siebie. Mają myśli samobójcze. Są też tacy, którzy kierują złość na innych. Policjanci, którzy badają sprawy gwałtów na terenie Śląska nazywają ten ośrodek „inkubatorem przestępców”, a wychowanków „tykającymi bombami”. To jest bardzo stygmatyzujące. Jednak skoro byli wychowankowie wielokrotnie gwałcili w ośrodku małe dzieci, to jakie jest prawdopodobieństwo, że po wyjściu z ośrodka nigdy więcej tego nie zrobią?
– Czy siostry dostawały na dzieci dotacje?
Ludzie myśleli, że to taka instytucja charytatywna, a w rzeczywistości siostry dostawały bardzo duże dofinansowanie oraz renty na dzieci. A wychowankowie chodzili w podartych ubraniach, brudni, zaniedbani, myli się w jednej wannie, bieliznę zmieniali raz na tydzień, zabawki były zamykane na klucz, aby się nie zniszczyły.
– Nie ma księgowości?
Nikt ich nie sprawdzał. Zakon nie udostępnił mi żadnych dokumentów.
– Siostra Bernadetta chciała się z panią spotkać.
Przesłałam jej pytania do więzienia. Powiedziała, że potrzebuje jeszcze czasu i może porozmawia ze mną w przyszłości. W książce opublikowałam list siostry Bernadetty do sędziego, w którym wyjaśnia swoje zachowanie. Wtedy nie czuła się winna, ciekawe czy od tego momentu coś się zmieniło. Jedna z boromeuszek powiedziała mi, abym z nią nie rozmawiała, bo „mnie przekabaci”. Część sióstr nadal wierzy w czar siostry Bernadetty, wierzą, że potrafi zamydlić ludziom oczy.
Justyna Kopińska – dziennikarz, socjolog. W 2015 roku ukazała się jej książka „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie?” – opis śledztwa w sprawie zaginięcia Mateusza Domaradzkiego i przemocy w Ośrodku Sióstr Boromeuszek w Zabrzu. Doświadczenie międzynarodowe zdobywała w Stanach Zjednoczonych i Afryce Środkowej. Publikuje w „Dużym Formacie”. Tematyka – artykuły śledcze, prawo karne, sądy, więziennictwo. Laureatka Amnesty International Journalism Award. Dwukrotna finalistka Nagrody im. Teresy Torańskiej w kategorii „Najlepszy materiał dziennikarski roku”.