Jeźdźcy wolności

Jeźdźcy wolności   W Stanach Zjednoczonych luty zwany jest „miesiącem czarnej historii”. Jest to czas refleksji nad równością i wolnością. W miesiącu tym przypomina się cierpienia jednej z amerykańskich grup społecznych, której długo nie przyznawano podstawowych praw. Chodzi o Afroamerykanów. 

 

ek_hr_magnumNYC6105mini.jpg„Sit-in” – okupowanie miejsc mimo woli posiadaczy lokali – było akcją afroamerykanów przeciwko zakazu wejścia do kafejek, barów i restauracji, w których gościli biali. New York City. 1962. Black Americans /fot. Bruce Davidson / MAGNUM

 

Kiedy do amerykańskiej konstytucji wpisano prawo wyborcze dla czarnoskórych obywateli, Południe wprowadziło przymusowy test pisemny, który trzeba było zdać przed oddaniem głosu. Dyskryminowało to głównie czarnych, którze jako byli niewolnicy rzadko mieli szansę na edukację. Była to tylko jedna z reperkusji, które miały ograniczyć dopiero co uzyskaną możliwość partycypacji czarnoskórych obywateli w życiu politycznym. Zniesiono ten test dopiero wiek później, w latach szeździesiątych zeszłego stulecia. Od tego czasu minęło dopiero 50 lat, a Stany Zjednoczone doczekały się pierwszego czarnoskórego prezydenta. Bruce Davidson zbudował photocast, w którym udokumentował walkę o te uprawnienia i gwarancje dla jednostki. Magnum in Motion zaprezentowało pracę Davidsona wzbogaconą o archiwalne nagrania audio i wideo z lat sześćdziesiątych, wraz ze ścieżką dźwiękową zawierającą przemyślenia autora na temat tego, co fotografował. W efekcie jego pracy powstał zastanawiający photocast. Bruce zbierał materiał przez cztery lata po tym, jak przez przypadek znalazł się w autobusie z tak zwanymi Jeźdźcami Wolności, których cele i determinacja w ich osiąganiu zaczęły go fascynować. Od tego buntu przeciwko doktrynie „seperate but equal” zaczęła się jego przygoda. Autor opowiada w zdjęciach i komentarzach o sytuacji w kraju, następnie o tym, jak pracował, co odczuwał w kluczowych momentach, aż pod koniec wprowadza wątek, który jest może jednym z najlepiej poprowadzonych wątków konkluzji oglądanych w photocastach. Kilka razy kadry są zaskakująco wymowne. Inne ujęcia dokumentują wydarzenia tak niewiarygodne, że aż przygnębiające. „Time of Change” to jednym słowem emocjonalna podróż w całkiem nam bliskie jeszcze czasy, zdominowane przez problemy dla nas niby tak odległe.  Davidson może za często posługuje się tekstem w swoich fotografiach, z drugiej strony zdjęcia plakatów i szyldów na drzwiach sklepów są ważnym dokumentem historycznym. Jak zresztą i informacyjnym – zwłaszcza dla młodszych odbiorców, dla których te nakazy, zakazy i żądania bywają zupełnie niezrozumiałe. Zdjęcia te na szczęście są splatane z estetycznie bardziej atrakcyjnymi oraz z multimediami.  Dzieło Davidsona robi duże wrażenie również dlatego, że zajmuje się tylu różnymi aspektami przedstawianego problemu. Widzimy kadry jak najbardziej codzienne i piękne, które oprawione w ramkę, nadawałyby się nawet do powieszenia na ścianie. A zaraz potem widzimy przemoc lub tłumy ludzi, zebranych, by zademonstrować swoją jedność. Zróżnicowane są te zdjęcia także pod względem formalnym – niektóre nie są zbyt wyrafinowane, biorąc pod uwagę choćby ich kompozycję – niemniej budują spójną wypowiedź, i w połączeniu prowadzą do kulminacji w ostatnich sekundach. Dzięki temu mamy wrażenie, że przekaz jest spójny. Informuje o pewnym zjawisku z punktu widzenia autora. Nie ma wątpliwości co do tego, że każda próba udokumentowania pewnych wydarzeń jest subiektywna. Że jest rodzajem komentarza, nie czystej informacji, co w filmie i reportażu fotograficznym często nie jest takie jawne i może prowadzić do nadużyć. W dodatku rzadko kiedy photocast jest tak jasno poprowadzony od narracyjnego początku aż do konkluzji, jak w przypadku „Time of Change”. Ten esej jest dobrym przykładem na to, że photocast nawet jako dokument stanowi odrębną dziedzinę twórczości między filmem dokumentalnym i fotografią. Choć zdjęcia może nie zawsze są powalające, jest to pełny i dopracowany materiał, w którym wszystko wydaje się pozostawać na swoim miejscu. Oczywiście, oddzielnie użyte elementy tego multimedialnego przekazu nie byłyby nawet w połowie tak fascynujące. Razem jednak materiał sprawia wrażenie skończonego i skłania do zastanowienia. Dla fotoreportera oznacza to, że najważniejszy cel został osiągnięty.
http://inmotion.magnumphotos.com/essay/time-change

 

Tekst powstał we współpracy z agencją Ek Pictures, która jest przedstawicielem w Polsce agencji fotograficznych,
takich jak m.in.: Magnum. Zdjęcia udostępniono dzięki życzliwości autorów i ich agencji.

Sztokholm: Warszawa Północy
Nie dlatego Zygmunt stoi na kolumnie, że ma ładny widok....
Kobiety rozbierają się chętnie
O tym, gdzie leży granica między pornografią a aktem, o...
Wisła, Starsi Panowie i fatalizm

Tłumy na koncertach i zapach pieniądza. Opowieści z Brukseli, szczerze...

Meller: profesji dziennikarza nie polecam
W ramach spotkań przygotowywanych przez Niezależne Zrzeszenie Studentów po raz...