Zapytany podczas procesu o zawód, z rozbrajającą szczerością odpowiada sędziemu – złodziej-włamywacz. Wykształcenie? – Wyższa szkoła życia. Kim był najbardziej znany złodziej 20-lecia międzywojennego, który zainspirował twórców Vabanku?
Jest jesień 1926 roku. Informacja o obrabowaniu Banku Dyskontowego stawia na nogi cały Urząd Śledczy. W sejfie znajdowało się milion dolarów. To, co policjanci widzą na miejscu przestępstwa przechodzi ich najśmielsze oczekiwania. We wnętrzu skarbca unosi się smród karbidu. W podłodze metrowa dziura. Pod nią jama, a tam kawał cementu wycięty z podłogi. Obok cztery lewary samochodowe i sześć metalowych rur służących do przebijania muru. Precyzyjna robota: podłoga skarbca zabezpieczona podkładami kolejowymi. W jednej ze ścian śledczy odkrywają wejście do 80-metrowego tunelu, szalowanego deskami jak korytarz kopani. Co kilka metrów sztolnia, żeby pracujący na czworakach kopacze mogli rozprostować plecy. Gdy kasiarze zaczęli pruć 25-milimetrową blachę palnikiem acetylenowym okazało się, że wentylacja podkopu jest zbyt słaba. Wytwarzający się gaz omal nie udusił złodziei. Nie zdążyli ukraść okrągłego miliona, musieli zadowolić się depozytami. Rozmach, z jakim zorganizowano napad, wskazuje tylko na jedną osobę – Stanisława Cichockiego, pseudonim Szpicbródka – ze względu na charakterystyczną blond brodę zapuszczoną w szpic.
Nabici w butelkę
Policja śledzi każdy krok kasiarza. Pojawia się informacja, że Szpic chce wyjechać z Warszawy. Wywiadowcy śledzą go w drodze na Dworzec Wileński. Złodziej doskonale myli kroki. Zamiast biletu, kupuje bukiet pięknych kwiatów, z którymi podchodzi do wagonu. Wymienia kilka uśmiechów z nieznaną kobietą, po czym wręcza jej kwiaty i odchodzi. – Fałszywy alarm – oceniają policjanci. Wiedzą, że na brak kobiet w swoim otoczeniu nie mógł narzekać i teraz poszedł pożegnać jedną z nich. Obserwują go nadal. Cichocki powoli odchodzi, a pociąg rusza. Nagle odwraca się i zaczyna biec. Na oczach zaskoczonych policjantów wskakuje na stopień i odjeżdża. Kasiarz znika jak kamfora. Policjantom udaje się jedynie odnaleźć tajemniczą kobietę. Okazuje się, że nie zna Szpicbródki. Wręczając jej kwiaty Szpic powiedział, że pociąg znajomej, dla której był bukiet, już odjechał.
Zostaw złoto, bierz brylanty
Szpic nie przypominał innych przestępców – elegancki, inteligentny i czarujący. Znał kilka języków obcych, interesował się matematyką, techniką, ekonomią i socjologią. Miał własny kabaret o nazwie – „Czarny Kot”. Jednak jak pisał w swoim pamiętniku kierownik brygady kradzieżowej, Henryk Lange, musiała być w jego psychice jakaś luka skoro, posiadając nieprzeciętne kwalifikacje, przez całe życie pozostał przestępcą. Mimo że stał się inspiracją do nakręcenia dwóch filmów (Vabank i Hallo Szpicbródka), o nim samym informacji jest wyjątkowo mało. Nie znamy dokładnej daty jego urodzin ani śmierci. Wiadomo za to, że był uczniem Wincentego Brockiego, kasiarza, który obrabował skarbiec na Jasnej Górze. Cichocki, zanim rozpoczął karierę warszawskiego kasiarza, zdążył włamać się do Banku Azjatyckiego w Rostowie. Łup był tak wielki, że złodzieje brali tylko brylanty, zostawiając złoto. Pomysłowość Szpica była doceniana nawet przez samych policjantów. Pewnego razu, przeszukując Cichockiego, natknęli się na pudełko zapałek. W środku był cienki plasterek mydła z odciśniętym śladem klucza po obu stronach. Jak się okazało odciśnięty klucz pasował do drzwi mieszkania kupca, którego Szpic zamierzał okraść.
Zawód – kasiarz
W 1927 roku celem Szpicbródki było okradzenie Zakładów Graficznych w Al. Jerozolimskich. Drukowano tam banknoty. Tunel był kopią tego prowadzącego do Banku Dyskontowego. Tym razem w korytarzu zadbano o urządzenia wentylacyjne, aparaty tlenowe i oświetlenie elektryczne. Kopacze dostawali ogromną jak na tamte czasy sumę 300 złotych za dzień – miesięczną pensję średniego urzędnika. Wszystko szło po myśli Szpicbródki – nie mógł się spodziewać, że od początku o jego działaniach wiedziała policja. Szpicbródka został aresztowany w drodze na spotkanie ze wspólnikie. Na rozprawie był spokojny. Na pytanie sądu o zawód odpowiedział z powagą – złodziej-włamywacz. Wyparł się jednak jakiegokolwiek związku z kradzieżą, o którą został oskarżony. Został uniewinniony z braku dowodów. Śledczy nie byli w stanie wykazać, by kiedykolwiek był obecny na miejscu przestępstwa.
Jak kamfora
W 1930 roku Szpicbródka szykował napad na bank w Częstochowie. Cel: od 6 do 30 milionów złotych. Mógł to być największy napad na bank w Europie. Ale wtedy też policja uprzedziła jego kroki. Podczas przeszukania w związku z kradzieżą u pewnego jubilera, znalazła przy nim intrygującą blaszkę. Jak się później okazało miała ona zablokować system alarmowy banku w Częstochowie. Kasiarz nie uniknął więzienia. Legendy głoszą, że z więzienia wyszedł jakby nigdy nic. Pomóc mieli mu w tym przekupieni strażnicy. Długo nie nacieszył się jednak wolnością. Za napad na bank w Pabianicach został skazany na 6 lat więzienia. W 1937 roku dokonał napadu na Bank Kredytowy w Warszawie. Skąd skazał go na 4 lata odsiadki. Wolność, przyniosła mu wojna. Z Armią Andersa przedostał się do Iranu, a potem do Afryki. Ostatni raz widziany był w obozie przejściowym Kaja. Potem, zrobił to, co umiał najlepiej – zniknął. Tym razem na zawsze.