Ubraniowóz, modowa ciężarówka, uliczny butik albo fashion truck. Po gastronomicznym szturmie food tracków, czyli burgerów na kółkach, przyszedł czas na delektowanie się modą na kółkach. Pierwsze pojawiły się we Francji i w USA, gdzie rozwijają się zaskakująco szybko. W Polsce ten pomysł dopiero raczkuje.
Pojawiają się na targach mody, festiwalach czy na plaży. Koncepcja jest prosta: mobilny butik, który zaspokaja potrzeby związane z modą, ale nie tylko. Można tam także porozmawiać, spotkać się i po prostu miło spędzić czas w atmosferze, której galeria handlowa ani Internet nie zapewnią nikomu. Jedno jest pewne – gwarancja mobilności i bycie tam, gdzie dużo się dzieje, bo o to w biznesie chodzi, by trafić do jak największej liczby potencjalnych klientów. I o to nietrudno, bo wozy parkowane są tam, gdzie się po prostu bywa.
Jedną z prekursorek butiku na kółkach jest Emily Benson, Amerykanka, która od zawsze marzyła o własnym butiku. Doświadczenie zdobywała, pracując w sprzedaży dóbr luksusowych jako Accessories Marchandiser. W 2011 roku otworzyła swój pierwszy, mobilny butik „The Fashion Truck” ze starannie wyselekcjonowanymi produktami, w tym odzieżą i dodatkami. Pomimo swoich truckowych rozmiarów, butik posiada nawet dwie przymierzalnie, ogromne lustro i ekspozycję z biżuterią.
„Kupiłam ciężarówkę od mężczyzny na pustyni, więc trzeba było ją wyczyścić z piasku i oleju. Przyjaciele pomogli mi ją urządzić, zamontowaliśmy szafki, podłogę, oświetlenie i stworzyliśmy przymierzalnię. Zainwestowałam na start około 10 tysięcy dolarów” – mówi Monique Cruz, właścicielka i założycielka przyjaznego dla środowiska fashion trucka „Selvedge Dry Goods” z Los Angeles. Powstał z pasji, jaką jest moda przyjazna dla środowiska, łączy w sobie elementy zrównoważonego rozwoju. W myśl idei DIY, czyli zrób to sam, Monique przerabia i rekonstruuje, tworząc nową jakość produktu.
Amerykańskie dziewczyny łączą ciuchy w stylu vintage z błyskotkami i innymi akcesoriami. A Francuski? Prekursorką idei fashion trucka we Francji stała się blogerka Aurore Evee, która otworzyła Cotton & WILD. Jej powóz wygląda jak ociekająca kremem kokosowym pianka marshmallow. W jej asortymencie także znajdziemy niszowe ciuchy, biżuterię i akcesoria. Postanowiła, że ma być tanio i tak jest. Tu nie chodzi o samą sprzedaż i zysk, choć i to jest ważne, ale nie najważniejsze. Chodzi o klimat, stworzenie takiej atmosfery, że każdy kto będzie przechodził w pobliżu, nie przejdzie obojętnie, ale zatrzyma się i zobaczy, jak cudowne rzeczy ma do zaoferowania Evee, a co najważniejsze, jak inspirującą i ciekawą jest osobą.
Polska też ma swojego fashion trucka, Fu-Ku Fashion Truck, który już latem wyruszy na wakacyjne wojaże. Jest to projekt wrocławskiego koncept store’u Fu-ku Fashion, promującego prace polskich projektantów. Zainspirowane wakacyjnym stylem życia, podróżami oraz letnimi, plenerowymi imprezami, Linda Parys i Agnieszka Jarosz stworzyły ciekawy koncept, który już niebawem da o sobie znać na Targach Nadmorskich. Pomysłodawczynie projektu zorganizowały konkurs na swoim fanpage’u.
Pomysł okazuje się też być idealną formą promocji światowego króla denimu, Levi’s (marka założona przez Leviego Straussa). Już w sobotę rusza w Polskę mobilny, krawiecki pojazd, w którym można będzie spersonalizować swoje dżinsy. Odwiedzi kilka miejsc na modnej mapie stolicy: Pola Mokotowskie, Plażową, Na Lato, Iskrę i Lake Park Wilanów. Będzie możliwe zaaplikowanie ćwieków, naszywek czy szablonów na swoje dżinsy, czyli zaprojektowanie ich na nowo, zgodnie z własną koncepcją.
W Ameryce liczby mówią same za siebie – modowy biznes na kółkach kręci się i wskazują na to statystyki, które mówią, że w 50 stanach Ameryki jest już ponad 500 takich fashion trucków. Czy w Polsce fashion trucki mają szansę zaistnieć i czy ludzie chętnie zamienią burgery na ubrania? Zobaczymy tego lata.