IMG_0732

Moje centrum wszechświata

Chodź jestem rodzoną świebodzinianką i to właśnie tam się wychowałam, pierwsze trzy lata swojego życia, jak i w późniejszych latach wakacje spędziłam właśnie tam. Ni to miasto, ni wieś. Kilka bloków, sklepów i domów mieszczących się w samym środku lasu. Położone niedaleko Międzyrzecza, w którym urodził się i wychowywał mój tata. Nieopodal jezioro nad którym w letnie dni się bawiłam, a gdy przychodził mróz, łowiłam z tatą ryby przez otwór w prawie metrowej powłoce lodu. Tam mieszka moja babcia Danuta. Tam zostałam ochrzczona w lokalnej parafii. Tam zawarłam wiele przyjaźni. Tam poznałam czym jest życie beztroskie. Właśnie tam było moje centrum wszechświata, gdy lat miałam jeszcze nie naście i nie interesowało mnie to, co dzieje się w wirtualnym świecie. 

Ale od początku…

Miejscowość ta zaczęła być budowana w 1927 roku, a swoje oficjalne otwarcie miała w 1936 roku w obecności samego Adolfa Hitlera. Z początku nosiła nazwę Regenwurmlager. Właśnie tam Niemcy postanowili umieścić swój kompleks koszarowy dla żołnierzy Wehrmachtu. Był to teren kompletnie wyłączony z użytku dla ludności cywilnej. Stacjonowały tam nie tylko wojska niemieckie, ale również i Hindusi oraz Belgowie. Pod ziemią kursowała kolejka, a bunkry wyposażono we wszelkiego rodzaju karabiny, granatniki, czy miotacze płomieni. Dziś mówi się, że była to jedna z największych fortyfikacji na świecie. Po zakończeniu II wojny światowej koszary nazywane były „Gródkiem” i od 1945 roku przez kolejne jedenaście lat stacjonował tam garnizon wojska polskiego. Później przez prawie 40 lat, bo aż do 1993 roku tereny zostały przejęte przez jednostkę łączności Północnej Grupy Wojsk Radzieckich.

Nowy początek 

Rosjanie można by powiedzieć tchnęli życie w to miejsce. Koszary zostały rozbudowane, powstały nowe bloki, sklepy, uruchomiona została nawet szkoła podstawowa. Organizowano tam również obozy pionierskie dla dzieci kadry oficerskiej.

Rok 1989 oznaczał dla Polaków koniec komunistycznego ustroju w związku z czym nasze państwo ponownie odzyskiwało swoją autonomię. W wyniku tego 5 maja 1993 roku wojska sowieckie oficjalnie opuściły tereny Kęszycy. 18 maja garnizon przejęła Polska administracja, a już w grudniu rozpoczęło się zasiedlanie i cywilne zagospodarowywanie obiektów. 

Nie do końca dynamiczny rozwój 

Miejscowość z uwagi na swoje malownicze położenie miała dobre zadatki na stanie się osadą o charakterze letniskowym. Niestety nieprzemyślane ruchy władz w kontekście wyprzedaży substancji mieszkaniowej doprowadziła do tego, że Kęszyce zamieszkuje wiele bezrobotnych, a władzom powiatu brak pieniędzy na odnowę starych, zniszczonych budynków czy dróg. Mimo to z perspektywy osoby, która spędziła tam dużą część swojego dzieciństwa, mogę szczerze stwierdzić że to miejsce ma swój niepowtarzalny klimat i aurę. Będąc tam zawsze czułam się, jakbym była odcięta od całego świata. Słaby zasięg, brak zakorkowanych ulic, biurowców czy galerii handlowych. Tylko las, jezioro i cisza. Bycie tam jest bardzo orzeźwiające. Nigdzie nie sypiam lepiej niż właśnie tam, gdzie jedynym „hałasem”, który może człowieka wybudzić z rana jest śpiew ptaków. 

Pomnik żołnierza-łącznościowca 

Gdyby ktoś się kiedyś mnie zapytał jaka rzecz kojarzy mi się z Kęszyca Leśną, to paradoksalnie byłoby właśnie to. Nie malownicze lasy ani jezioro w którym uczyłam się pływać, gdy miałam kilka lat. To właśnie ten pomnik. Pomnik znajduje się w samym centrum miejscowości i jest pamiątka po stacjonujących tam wojskach radzieckich. Przedstawia on rosyjskiego żołnierza łącznościowca. Do teraz gdy o nim myślę mam przed oczyma fotografię, którą znalazłam kiedyś w albumie babci. Jestem na niej ja w wieku dwóch lat i moja ciocia, która trzyma mnie mocno, żebym nie spadła z pomnika. Wiele również sylwestrów spędziłam pod tym pomnikiem, wychodząc z moją babcią na ulicę, by pooglądać rozbłyskujące na czarnym niebie fajerwerki puszczane właśnie spod jego stóp. Wiele było spekulacji odnośnie tego, że pomnik zostanie usunięty, jednak za każdym razem wygrywała solidarność mieszkańców, którzy murem stali za tym, by ich rodzimą pamiątka została na miejscu. Pomnik choć po tylu latach już wątpliwej urody, ma w sobie coś, czego nie da się opisać słowami. Można by powiedzieć że jest pewnego rodzaju sercem Kęszycy. Miejscem o którym się nie zapomni. Miejscem, które łączy w sobie wiele wspomnień. 

Najpiękniejsze Jarmarki Bożonarodzeniowe
Sezon na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych właśnie się rozpoczął. Gdzie najlepiej...
Wojciech Prażmowski "Miłosz. Tutejszy"
Fotograficzna podróż śladami Czesława Miłosza....
Naprawdę dzikie historie
„Dzikie historie” zaczynają się jak trzeba, czyli od trzęsienia ziemi:...
Nie taki kebab smaczny
Można swoją ojczyznę kochać bezwarunkowo. Można poddać się nostalgii i...
Pierwszy aparat fotografujący dźwięk
W zasadzie wszystko można już uwiecznić na fotografii lub zarejestrować...