„Jesteśmy niepoważną generacją”. Takie słowa ostatnio przeczytałam w komentarzach pod tiktokiem pewnej dziewczyny, która nagrała jak tańczy przebrana za dinozaura w deszczu do piosenki „Hurricane” Bridget Mendler. I tak, można stwierdzić, że był to dość niepoważny pomysł, zważając na to, iż znajdowała się wtedy na Florydzie, gdzie dotarł potężny huragan Milton. Ale zadajmy sobie jedno, ważne pytanie. Czy w sytuacjach dla nas trudnych, panika i nadmierna powaga pomagają nam, czy może wyolbrzymiają problem w naszej głowie? Ostatnio natknęłam się na wywiad Aleksandry Helenowskiej z Piotrem Mosakiem, psychologiem i terapeutą. Rozmowa dotyczyła przede wszystkim tego, jak ważny w naszym życiu jest dystans i jak łatwo możemy uporać się z problemami poprzez śmiech. Niektórzy niestety mylą go z ignoranctwem, uważają, że poważne sytuacje wymagają poważnego zachowania. I tak faktycznie jest. Ale na wszystko jest miejsce. Nawet najgorsza sytuacja może wywołać na naszej twarzy uśmiech, jeśli tylko sobie na to pozwolimy. Nie będzie to wcale oznaczać, że jesteśmy niepoważni, a nasze zachowanie jest nie na miejscu. Jeśli spotka nas bądź kogoś z naszych bliskich tragedia, oczywiście warto dać sobie czas na oswojenie się z sytuacją. Nie powinniśmy jednak zatracać się w tej rozpaczy, bo to jak wielki jest problem, w głównej mierze zależy od tego, jak go postrzegamy. Terapeuci zalecają śmianie się ze swoich problemów i traum, bo dzięki temu pokazujemy samym sobie, że żaden problem nie jest tak poważny, jakim go widzimy. Udowadnia to również, że w prawie każdej sytuacji możemy dostrzec coś pozytywnego. Badania pokazują, że podczas smiechu, wydziela się w naszym organizmie tyle endorfin i innych hormonalnych substancji, że efekt ich działania może być porównywalny do morfiny. Czyli prościej mówiąc, śmiech naprawdę łagodzi ból i działa jak lekarstwo. Właśnie dlatego warto się śmiać i być niepoważnym w sytuacjach pozornie wymagających powagi. Idealnym przykładem tego jak pozwolenie sobie na śmiech i zabawę może pomóc w uporaniu się z trudną rzeczywistością jest fakt, że ludzie podczas II wojny światowej w chwilach wielkiego cierpienia, często decydowali się na śpiew i taniec, zamiast płacz i rozgoryczenie. Mimo że sytuacja była katastrofalna, a strach o własne życie towarzyszył im codziennie, to właśnie te momenty „niepoważności” i zabawy utrzymywały ich przy życiu i dawały nadzieję na lepsze jutro.
Tak więc bądźmy jak dziewczyna tańcząca w trakcie szalejącego wokół huraganu. Śmiejmy się w sytuacjach z pozoru nie dających powodów do śmiechu. Żartujmy z rzeczy poważnych, nawet wzbudzających w nas lęk. Koniec końców w ostatecznym rozrachunku może się okazać, że te nasze ogromne problemy są tylko ogromne w naszej głowie.