Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

FilmKULTURA

303: jak przegrać zwycięską bitwę?

Historia Dywizjonu 303 zwanego Kościuszkowskim jest świetnym materiałem na ekranizację. Przyprawiające o przyśpieszone bicie serca opisy podniebnych walk oraz charyzma i ponadprzeciętne umiejętności polskich lotników z książki Arkadego Fiedlera nie znajdują niestety odzwierciedlenia w filmie Davida Blaira.

II Wojna Światowa. Niemieckie wojska szturmem opanowują Europę. Wreszcie docierają do Anglii. Najbardziej dramatyczne walki rozgrywają się w powietrzu, gdzie niemieccy piloci zasiadający za sterami Luftwaffe, coraz śmielej strącają alianckie RAF-y. Przemierzywszy połowę kontynentu, do pogrążającego się w coraz większych stratach kraju, z pomocą przybywa grupa polskich lotników. Młodzi, odważni i głodni podniebnych pojedynków mężczyźni początkowo spotykają się
z nieufnością i pogardą, które szybko ustępują miejsca szacunkowi i podziwowi. Wszystko za sprawą niebywałych umiejętności, które w powietrzu pokazują piloci, z łatwością zestrzeliwując szereg myśliwców przeciwnika. Dostrzegając nadzieję na odwrócenie losów wojny, Brytyjczycy decydują się na utworzenie składającej się z Polaków formacji – Dywizjonu 303. Oddział okazuje się najskuteczniejszą w trakcie bitwy o Anglię jednostką – żaden inny dywizjon nie zdołał zastrzelić ponad 120 niemieckich myśliwców.

Piloci Dywizjonu 303

O ile pomysł, by w filmie „303. Bitwa o Anglię” przedstawić losy odnoszącego spektakularne sukcesy dywizjonu oczami Jana Zumbacha (w postać wcielił się znany z „Gry o Tron” Iwan Rheon) był dobry, o tyle jego realizacja skapitulowała na całej linii. Z głośnej produkcji kinowej powstał marny film telewizyjny, pełen skrótów, chaosu, niedomówień i słabych efektów specjalnych. I co najważniejsze, a zarazem najsmutniejsze – bez rdzenia, na którym osadzone byłyby wszystkie pojawiające się w nim wątki. Można odnieść wrażenie, że źródło w postaci książki zwyczajnie przerosło reżysera i scenarzystów, którzy nie potrafili wyselekcjonować wątków i połączyć ich w spójną całość.

Kadr z filmu „303 Bitwa o Anglię”

Nieustanne skakanie po czasami skrajnie oddalonych od siebie motywach (począwszy od polskiej mentalności, przez trudną sytuację bojową Brytyjczyków, na aspektach miłosnych skończywszy) oraz brak scen, które wypełniałyby przedstawianą historię realną, historyczną treścią, prawdziwymi emocjami i dramaturgią powodują, że opowieść jest nijaka. Powstaje przeciętny i prosty obraz o grupie nieokiełznanych, acz walecznych mężczyzn, którzy z niebywałą łatwością strącają nazistowskie samoloty. Coś w rodzaju bajki dla (nie tylko) dużych chłopców. Widz nie wtapia się ani w podniebne przygody polskich pilotów, ani w krwawe wojenne walki o losy świata. Gdzie w tym wszystkim odpowiedź na pytanie, dlaczego dywizjon zapisał się złotymi zgłoskami w historii II Wojny Światowej
i dlaczego Brytyjczycy tak wiele mu zawdzięczają? W filmie trudno jest się jej doszukać.

Sprytne oszustwo

Po zobaczeniu plakatów promujących „Bitwę o Anglię”, w centrum których znajduje się Marcin Dorociński (wcielający się w rolę Witolda Urbanowicza), można przypuszczać, że to on jest głównym bohaterem produkcji. Tymczasem w filmie trwającym 105 minut, sceny z Urbanowiczem zajmują łącznie ok. 15 minut. Niejeden widz może poczuć się oszukany. Postać grana przez Dorocińskiego nie jest ponadto wyraźnie zarysowana. Wszyscy lotnicy traktują go
z ponadprzeciętnym szacunkiem, jako bohatera i najlepszego z najlepszych. Ktoś, kto ogląda film bez dostatecznej historycznej wiedzy, nie potrafi odgadnąć, dlaczego tak się dzieje. Urbanowicz jest bohaterem-niespodzianką – pojawia się nagle i równie szybko zostaje dowódcą Dywizjonu 303. Ważna historycznie postać generała została przedstawiona zbyt pobieżnie.

plakat promujący film „303 Bitwa o Anglię”

Pierwszoplanową postacią, wokół której koncentruje się cała produkcja, jest Jan Zumbach. Mimo tego, że wcielający się w niego Iwan Rhedon bardzo stara się, by jak najwierniej oddać osobowość lotnika (chociażby poprzez przybranie skupionego i zawadiackiego wyrazu twarzy, którego nie porzuca do końca filmu), bohater jest bezbarwny i niemrawy. Przyjmuje rolę „kapitana” załogi, jednak trudno doszukać się w nim cech lidera. Wygłasza niemrawe kwestie, czasami wręcz snuje się po ekranie. Poza scenami, w których zagrzewa do walki i podnosi na duchu pilota Gabriela Horodyszcza oraz osłania swoich kolegów w powietrzu, trudno odróżnić go od pozostałych. Niezrozumiałe jest dodatkowo to, że reżyser obsadził w roli głównego bohatera aktora zagranicznego, podczas gdy zdecydowana większość jego kwestii jest w języku polskim. W rezultacie widz nie usłyszy głosu Rhedona, ponieważ producent postanowił aktora zdubbingować. Wszystko to dodaje bohaterowi niepotrzebnej śmieszności i sztuczności.

Iwan Rhedon w „Grze o tron”

Ogromną wadą, jeśli chodzi o postacie filmu, jest również to, że scenarzyści skupiają się wyłącznie na Zumbachu. Reszta dywizjonu stanowi jedynie ubogie tło dla jego poczynań. Można mieć zatem wątpliwości, czy produkcja rzeczywiście opowiada o Dywizjonie Kościuszkowskim, czy o jednym z jego członków.

Gra z lat 90.

Wydawać by się mogło, że producenci filmu o grupie wybitnych lotników przyłożą szczególną wagę do efektów specjalnych i powietrznych ujęć. Niestety, i w tej kwestii „303. Bitwa o Anglię” bardzo rozczarowuje. Stosunek scen rozgrywających się w powietrzu do tych odbywających się na ziemi, wynosi 1:9. Kiedy wreszcie na ekranie pojawiają się sekwencje walk myśliwców, przypominają raczej kadry z tanich gier wojennych z lat 90. Gołym okiem widać, że filmowy budżet był bardzo ubogi, co przełożyło się na marną wizualność widowiska. Samoloty wzbijają się w powietrze i po wykonaniu zaledwie kilku manewrów strącają przeciwnika. Brakuje dynamiki, kamera porusza się bardzo powoli, w efekcie czego widz nie ma szansy poczuć nawet krzty adrenaliny i raczej nie zaciśnie pięści w obawie
o życie bohaterów. Zamiast tego dominuje irytująca monotonia.

Kadr z filmu „303 Bitwa o Anglię”

Montaż pozostawia wiele do życzenia, czego potwierdzeniem mogą być fragmenty filmu, w których skupia się uwagę na wymianie strzałów, aż nagle, zupełnie niepotrzebnie, pojawiają się przesadnie przedłużone zbliżenia na twarz pilota wprowadzające niepotrzebny bałagan. Widz traci orientację, co dzieje się
w powietrzu. Idealnym odzwierciedleniem wizualnej porażki jest scena, w której samolot Horodyszcza zostaje trafiony pociskiem wroga. Niestety nie widać, jak maszyna spada i rozbija się o ziemię/awaryjnie ląduje. Znika za drzewami, a podziwiać można tylko widok roztrzaskanego już wraku. Kiedy nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, by zrealizować film o dywizjonie, przedstawiając to, czym rzeczywiście zasłynął, może lepiej byłoby zrezygnować z podejmowania się takiego zadania.

Bez happy endu

Na pochwałę zasługuje ukazanie polskich pilotów w szerszej – niż tylko wojenna – perspektywie. Początek filmu pokazuje długą drogę, jaką piloci musieli przebyć przez pół zdewastowanej Europy, by dostać się do Anglii. Wyraźnie nawiązuje się do sytuacji w Polsce, do porażki i krwawych egzekucji, o których nieprzerwanie myślą lotnicy. Atutem filmu jest także to, że Polacy nie są w nim pomnikowi – mimo bohaterskich czynów w powietrzu mają także chwile słabości (psychiczna bariera hamuje Horodyszcza przed zabijaniem nazistów), popadają w konflikty i nie stronią od alkoholu i dobrej zabawy. Jeśli chodzi o podłoże faktograficzne – film zrealizowany jest poprawnie, choć tło historyczne jest bardzo ubogie. Warto również docenić fakt, że fabuła filmu nie kończy się na zwycięstwie Brytyjczyków. Widz śledzi smutne losy bohaterów jeszcze po zakończeniu wojny. Polscy piloci, okrzyknięci powietrznymi zbawcami Anglii, nie otrzymali brytyjskiego obywatelstwa i musieli tułać się po świecie w poszukiwaniu bezpiecznego domu.

Kadr z filmu „303 Bitwa o Anglię”

Losy Dywizjonu 303 bezsprzecznie mają potencjał na efektowny i wciągający spektakl. Twórcy filmu „303. Bitwa o Anglię” zmarnowali go z kretesem. Ktoś, kto spodziewał się trzymających w napięciu walk powietrznych i pouczającej, kompletnej historii polskiej formacji, może się gorzko rozczarować. Zamiast tego dostaje prostą, opartą na hollywoodzkich schematach opowieść o grupie odważnych mężczyzn, którzy – początkowo niedoceniani – stają się bohaterami.

 

Zobacz, jak oceniliśmy polską produkcję o tej samej tematyce: https://tiny.pl/gb6kv