Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Muzyka

Salonowy rap

Dla niektórych zbyt wulgarny i prostacki, dla innych odpowiednio bezpośredni w przekazie. Wzbudza zarówno pozytywne, jak i negatywne odczucia. Kojarzy się z konkretną subkulturą – jednak czy słusznie? 

Hip-hopowiec. Pierwsze skojarzenie to chłopak w full capie, dużym T-shirtcie, spodniach z krokiem do kolan i w butach dwa razy większych niż trzeba. Środowiskiem naturalnym są dla niego parkowe ławki, na których rozsiada się szeroko rozstawiając nogi – demonstrując swoją męskość. Wyjmuje piwko, odpala papieroska i jedyne, czego potrzebuje, by osiągnąć pełnię szczęścia to dobry bicik, do którego rapuje prorok ulicy. Mówi dużo, jednak dominantą jego wystąpień jest szeroka gama interpretacji jednego słowa.

Niemniej to tylko stereotyp – dosyć krzywdzący, bo hip-hop już dawno wyszedł z bram i zagościł na salonach. Pokolenie sfrustrowanych niewykształconych junaków zastępują świadomi artyści, którzy niejednokrotnie sami aranżują swoje utwory. Nie zatykają się, nie rapują o dziwkach, hajsie, czy zdradzie kolesi, w sztucznie zhierarchizowanej społeczności.

źródło: rozrywka.trojmiasto.pl
źródło: rozrywka.trojmiasto.pl

Czołowym przykładem salonowego rapu jest warszawski bard – Taco Hemingway (Filip Szcześniak). Przekleństw używa rzadko, a jeśli już, to ze smakiem. Nie jest tak, że gdy schodzi z flow wrzuca parę „kurew” na przeczekanie i liczy na nagły przypływ natchnienia. Filip rapuje o Warszawie w sposób szczery i umiejętny, ponadto słychać w jego słowach obycie intelektualne i dużą znajomość popkultury. Rumak mu nie ustępuje i robi świeże, nieprzekombinowane beaty – szlugi i kalafiory. Chłopaki nie próżnują i właśnie wypuścili świeżą EPkę – „Wosk”. Nowa płyta jest zapowiedziana na jesień, ale już po kilku kawałkach widać, że Filip jest w świetnej formie. (KLIK)

Zestawiony na boczny tor stary śląski Kaliber 44 wraca do łask. 44 nie odnosi się do roku 1944 i daty wybuchu oraz upadku Postania Warszawskiego – lecz do III części „Dziadów”, gdzie w 5 scenie ksiądz Piotr ma wizję:

„Patrz! – ha! – to dziecię uszło – rośnie – to obrońca!
Wskrzesiciel narodu,
Z matki obcej; krew jego dawne bohatery,
A imię jego będzie czterdzieści i cztery.”

Ich magiczny album „Księga Tajemnicza. Prolog” (KLIK) wytyczył nowe standardy psychorapu. Zaskakiwał w 1996 i zaskakuje teraz. Zmienił się jednak kontekst jego odbioru. Wtedy był ubóstwiany, bo było to coś niesłyszanego wcześniej. Obecnie na uznanie album zasłużył klimatem, wyjątkową aranżacją i niezwykle charakterystycznym sposobem rapowania, który próbuje się naśladować. Słowem był opoką i stał się nią znowu, za sprawą zupełnie innych słuchaczy – salonowych.

Naszą hip-hopową podróż kontynuujemy przez poznański Dębiec, gdzie wykluło się coś prostego i wpadającego w ucho.  52 Dębiec – duet, a właściwie trio – zasłynęło kawałkiem, który wielu zna, a nie wie skąd (KLIK), ale kilka lat później udało im się popełnić coś na zdecydowanie wyższym poziomie. (KLIK)

„Nie śpię, a to dziwne jest, że czuję się jak we śnie.
Nie jest późno, jest już wcześnie, miasto już przeciąga mięśnie.
Oczy witryn są zamknięte, będzie miało chwilę jeszcze,
aż przeciągnie się i ziewnie, by obudzić się zziębnięte.
Obserwuję tą pętlę codziennie, codziennie,
napięte mam myśli, a ciało bezsenne, bezsenne.
Ja w nim, a miasto jest we mnie, jest we mnie,
Szkielet murów i drogi ścięgien, drogi ścięgien”

Jak już przejdziemy przez Warszawę, Katowice i Poznań, czas na coś alternatywnego. (KLIK)

źródło: www.facebook.com/planetluc
źródło: www.facebook.com/planetluc

Wrocławsko – zielonogórski L.U.C, bo taki pseudonim nosi Łukasz Rostkowski, absolwent prawa, to człowiek – rower, pracoholik, niezrównoważony muzycznie umysł, który pisze, rapuje, organizuje widowiska z orkiestrą symfoniczną, komponuje muzykę do spania, dba o ekologię i o ładne murale na wrocławskich blokach. A poza tym tworzy płyty o złamanym męskim sercu , a w dodatku dorzuca do nich fragmenty ze starych, polskich piosenek. (KLIK)

Jedziemy do Wałbrzycha, który zrodził kolejną formację – Trzeci Wymiar. Teksty Szada, Nulla i Porka trafiają prosto w sedno, chociaż nietrudno zgadnąć, że mieli swoje gorsze momenty, które ostatecznie pomogły w zdobyciu popularności. Na przykład na początku (KLIK). Jednak rozwój przyniósł większą dojrzałość – zarówno w projektach solowych, jak i grupowych, 3W weszło w standardowy kanon polskiego hip-hopu. (KLIK)

Polski hip-hop oferuje o wiele więcej. Jednak full cap rapera nie czyni i każdy, bez względu na wiek, zawód czy zainteresowania znajdzie w tej muzyce coś dla siebie. Smoliste bity, dobrą nawijkę i refleksje o kupowaniu gazety.