Magazyn PDF

Portal studentów Wydziału Dziennikarstwa, Informacji i Bibliologii UW

Film

WFF 2013: Europa Wschodnia nagrodzona

Warszawski Festiwal Filmowy dobiegł końca. Jak co roku gros nagród i wyróżnień przypadło produkcjom z Europy Wschodniej. Prezentujemy pięć zwycięskich produkcji: „Idę”, „Mandarynki”, „Japońskiego pieska”, „Alienację” i „Hazardzistę”.

Publiczność warszawskiego festiwalu jest specyficzna: lubi oglądać produkcje, których nikt inny nie zobaczy, bo szansę, by w kinach ukazała się większość z nich, jest nikła. To jednak jedyna w roku okazja, by zamanifestować swój sprzeciw wobec obliczonych na zysk dyktatów dystrybutorów. Pełne sale na tegorocznej edycji po raz kolejny wyraziły to przekonanie: nie lubimy szumnych produkcji, nie lubimy kontrowersji, chcemy oglądać filmy niewyszukane, takie, które są najbliżej rzeczywistości. Organizatorzy od lat temu przekonaniu hołdują, dostarczając widzom proste historie z całego świata.

Dopiero niedawno jednak ujawniła się pewna specyfika produkcji z Europy Wschodniej, które na festiwalu miały zawsze specjalne względy. Nie ma bowiem wątpliwości, że kino naszego regionu przeżywa jakąś zbawienną metamorfozę, która już niedługo może zmienić proporcje w europejskiej produkcji filmowej na naszą (wschodnią) korzyść. Znamienne, że metamorfoza ta ma miejsce w obliczu kryzysu i pomimo kryzysu, a może dzięki kryzysowi? Wszak nie jest u nas nowością, że kino trzeba robić bez pieniędzy. Coś, do czego większość zachodnich twórców musi dopiero przywyknąć.

 

Ida polska

Ida_03

Najpierw „Ida”, bo to ona zgarnęła główną nagrodę na festiwalu, czyli Warsaw Grand Prix. O wielkiej wartości artystycznej tego dzieła pisano już gdzie indziej – tutaj pozostaje wyrazić uznanie dla werdyktu jury, bo film Pawlikowskiego na pewno był najlepszym ze wszystkich prezentowanych na tegorocznej edycji WFF. Wielkość „Idy” polega jednak także na jej uderzającej uniwersalności. I nie mowa tu już nawet o subtelnej grze historią, którą reżyser do swojej narracji wprowadził; to ważne, aktualne, a we wciąż zbyt dumnej i nie potrafiącej poprawnie interpretować własnych tradycji historycznych Polsce – bardzo potrzebne. Ale opowieść Idy, dziewczyny pierwszy raz opuszczającej klasztorną wspólnotę i zmieniającej się pod wpływem zewnętrznego świata mówi coś jeszcze o współczesności, mimo że sama Ida żyła przecież w latach sześćdziesiątych. To jednak postać aktualna jak nigdy: testująca nowe wrażenia, wystawiająca umyślnie na próbę swoją wiarę. Polacy też niedawno wyszli z zamknięcia, i choć okres doświadczeń ze światem zewnętrznym mają już jakby za sobą, to wciąż w wielu kwestiach dopiero dochodzą do odpowiednich wniosków. Na przykład w kwestii wiary, która dla Idy w ostatecznym rozrachunku okazuje się potrzebną, ale dopiero wówczas, gdy przestaje być wiarą tylko wyniesioną z klasztoru, zaczyna zaś być czymś przemyślanym i skonfrontowanym z życiowym doświadczeniem.

Więcej o Idzie, już teraz goszczącej na ekranach polskich kin, przeczytaj tutaj: http://bit.ly/184vA1d

 

Gruzińskie mandarynki

Dość egzotyczny duet estońsko-gruzińskiej produkcji „Mandarynki” upodobała sobie warszawska publiczność, ogłaszając ją najlepszą w plebiscycie widzów. Także jury wyróżniła reżysera Zazę Urushadze nagrodą za najlepszą reżyserię. Nietrudno zgadnąć, czym wszystkich ujęła historia Markusa, starszego pana zdeterminowanego, by zebrać tytułowe mandarynki ze swojego sadu w Abchazji (w Gruzji) pomimo wybuchłej właśnie wojny. Wprowadzona przez reżysera narracja czaruje bowiem prostotą, siłą prostych dialogów i ludzkich reakcji w świecie opanowanym przez konflikt zbrojny.

2951_Tangerines_01

 

Kiedy Markus znajduje w lesie dwóch ciężko rannych po niedawnej potyczce mężczyzn postanawia wziąć ich pod swój dach, by tam dochodzili do zdrowia. Nie zważa na fakt, że są to śmiertelni wrogowie z dwóch stron konfliktu, zdeterminowani, by się nawzajem pozabijać, gdy tylko nadaży się okazja. Każe im przyrzec, że nie podniosą na siebie ręki pod jego dachem. Ich rozwijająca się relacja pozostawia jakby w cieniu toczącą się dookoła wojnę: gdzieś daleko słychać strzały, domek Markusa odwiedzają żołnierskie patrole, strzał z moździerza rozrywa nawet pobliską chatę sąsiada. Ale otoczenie mandarynkowego sadu jawi się jakby utopia, w której najważniejszy jest sam człowiek, nieważne, po której stronie barykady stał wcześniej.

Nie bez powodu zresztą Markus oraz kolejny bohater opowieści, jego sąsiad, są Estończykami, outsiderami z zupełnie innego rejonu świata, niezwiązanymi z żadną ze stron konfliktu. Właśnie w ich postaciach najwyraźniej ujawnia się status człowieczeństwa, nieskażony etos pracy, który każe im zostać w sadzie, gdy reszta wioski ucieka przed konfliktem. I chociaż wojna w końcu wkrada się do mandarynkowej utopii, i to w momentach nagłych i najbardziej niespodziewanych, to reżyserowi udało się uniknąć sentymentalnej prawdy o okropieństwie wojny. Do końca pozostaje ona jedynie tłem dla optymistycznej wiary w człowieka.

 

Rumuński japoński piesek

Rumuńska produkcja pt. „Japoński piesek” jest jednym z laureatów nagrody w konkursie 1-2 dla debiutujących reżyserów. Jej bohaterem jest ponownie człowiek starszy – Costache, który niedawno stracił w wyniku powodzi dom i żonę. Teraz przemieszkuje w zaimprowizowanej przez sołtysa chatce. Z wizytą przyjeżdża doń kilkanaście lat niewidziany syn Ticu, na stałe mieszkający w Japonii. Starzec przyjmuje go i jego rodzinę (japońską żonę i ich syna, czyli wnuka Costache’a) z radością i gościnnością, ale wie, że Ticu będzie musiał już niedługo wracać.

1391476_609547069086901_1482360889_n.jpgźródło: facebook.com/CaineleJaponez

 

Debiutujący w pełnym metrażu reżyser Tudor Cristian Jurgiu jest też współautorem scenariusza, z którego wyciął liczne sceny obrazujące życie innych mieszkańców wioski, niż Costache. „Nie ma sceny w tym filmie, w którym by nie było głównego bohatera”, chwali się Jurgiu. I słusznie, bo film wprost znakomicie oddaje problem samotności we współczesnym świecie, a to właśnie dzięki świetnie wykreowanej postaci starca, którego widz nie spuszcza z oka podczas seansu. „Japoński piesek” jest przy okazji inspirującym obrazem ubogiej prowincji, z chęcią w Rumunii opuszczanej przez emigrującą młodzież. Nazwisko Jurgiu na pewno należy sobie zapamiętać, a młody reżyser już teraz ląduje wśród wybitnego grona twórców współczesnego kina rumuńskiego.

 

Bułgarskie odosobnienie

„Japoński piesek” zyskał główną nagrodę w konkursie 1-2 dla debiutów i drugich filmów ex aequo z bułgarską produkcją „Alienacja”. Ten drugi film opowiada o mężczyźnie około 50-tki, który wiedzie spokojne i ustatkowane życie wraz z żoną w domu gdzieś w Grecji, nieopodal granicy z Bułgarią. Pewnego dnia pobiera z banku 11 tys. euro, wchodzi do samochodu i przedostaje się do sąsiedniego kraju. Tam spotyka się z trzema osobami: kobietą w zaawansowanej ciąży, jej głuchoniemym bratem i położną. Mężczyzna zamierza kupić jeszcze nienarodzone dziecko.

2753_Alienation_02.jpg

 

Pomysł niewątpliwie ciekawy, ale w ostatecznym rozrachunku nic z treści filmu nie wynika. To natomiast, co z pewnością zwróciło uwagę warszawskiego jury to niezwykle poetycka forma, szczególnie zauważalna w kulminacyjnej scenie przyjścia dziecka na świat wśród grzmotów szalejącej na zewnątrz burzy. I choć ten moment rzeczywiście mocno zapada w pamięć, przez większość czasu film jest po prostu potwornie nużący. To ten rodzaj pseudoimpresji, którą mają wywołać kilkuminutowe kadry szumiącej na wietrze trawy. Chociaż reżyser Milko Lazarov zdradza potencjał (to jego pierwszy pełnometrażowy film fabularny) to podobnie jak wielu twórców kina artystycznego cierpi na zupełny brak wyczucia, wrzucając bezsensownie długie ujęcia w zupełnie przypadkowych momentach. Jury dało się chyba trochę oszukać ostatnim, mocnym akcentem produkcji.

 

Litewski hazard

Skoro już o pomyłkach festiwalu mowa, to z pewnością największym nieporozumieniem tegorocznej edycji jest litewsko-łotewska produkcja „Hazardzista”, która otrzymała wyróżnienie w sekcji konkursu międzynarodowego. Film opowiada o sanitariuszu Vincentasie, który zaczyna się parać niemoralnym zajęciem: obstawia wraz z kolegami zakłady dotyczące szpitalnych pacjentów. Jeżeli pacjent umrze w terminie najbliżej tego proponowanego przez Vincentasa, zgarnia on całą stawkę. Jeżeli ktoś inny będzie bliżej, Vincentas przegrywa. Mogłaby to być bardzo ciekawa opowieść o moralności i konsekwencjach psychologicznych przekraczania wyznaczanych przez nią barier, ale nie widać tutaj nawet najmniejszej aspiracji w tym kierunku. Zamiast tego jest deadbook: serwis internetowy nazwą nawiązujący oczywiście do facebooka, a polegający w istocie na przeniesienia zakładów Vincentasa i jego kolegów w wymiar internetowej powszechności. W pewnym momencie bowiem ekipa sanitariuszy postanawia zarobić większe pieniądze na tym interesie i w tajemnicy przed policją zakłada taki opatrzony hasłem portal, na który w niewiadomy sposób loguje się w krótkim czasie tysiące osób.

screen03_1.jpg

 

Chętnych do obstawienia cudzego życia znaleźć łatwo: jest nim na przykład „przypadkowo” sfilmowany pracownik banku, ze znudzeniem przeglądający profile leżących w szpitalu umierających (są tam np. informacje o przebytych przez nie chorobach itp.). Reżyser Ignas Jonynas dokonuje tu więc bardzo wyraźnej generalizacji problemu społecznej znieczulicy, zamiast zamknąć ją w hermetycznej przestrzeni szpitalnej. Byłoby to jeszcze do wybaczenia, gdyby Jonynas proponował jakieś rozwiązanie, ale poprzestaje on tylko na wyrażaniu swoich żalów na ekranie, nie mogąc się nawet pochwalić jakimkolwiek warsztatem (film jest zrealizowany wprost koszmarnie źle). Wyjaśnienie werdyktu jury sugeruje, że „Hazardzista” wyróżnienie otrzymał tylko i wyłącznie dlatego, że jest z Litwy i że tam robi się mało filmów (adresatem wyróżnienia są wszak producenci, a nie reżyser). Jeżeli to ma tamtejszej produkcji filmowej w jakikolwiek sposób pomóc, to pozostaje mieć nadzieję, że film Ignasa Jonynasa nie będzie wzorem dla młodych reżyserów. I że nie wszyscy w tym kraju mają tak pesymistyczne podejście do rzeczywistości, bo stara to prawda, że nadmierny pesymizm zabija realizm.

Na szczęście na festiwalu wśród filmów z Europy Wschodniej dominowały produkcje conajmniej dobre. Szkoda, że nie poznali się na nich jurorzy konkursów. Fenomenalnie absurdalna „Niebiańska zmiana” z Węgier, inspirowana filmami Tarantino; estońska „Miłość jest ślepa”, szokująca niewiarygodnymi zdjęciami; ukraińska „Zielona kurtka” będąca interesującym dramatem psychologicznym. Tegoroczna edycja WFF po raz kolejny udowodniła, że kino naszego regionu ma mnóstwo do zaoferowania. 

 

Nagrody w kategoriach fabularnych filmów pełnometrażowych na 29. edycji WFF:

29WFF_logo_ciemne_tlo_B_cmyk.jpg

 

KONKURS MIĘDZYNARODOWY

Warsaw Grand Prix, główną nagrodę w Konkursie Międzynarodowym, zdobył film IDA w reżyserii Pawła Pawlikowskiego (Polska)

Za rewelacyjne połączenie scenariusza, reżyserii, zdjęć, gry aktorskiej i muzyki, z którego powstał piękny i delikatny film, portretujący polskie powojenne społeczeństwo lat 60., zmagające się z własnymi demonami.

Nagrodę za Najlepszą Reżyserię otrzymał Zaza Urushadze za film MANDARYNKI (Estonia, Gruzja)

Reżyserowi filmu udało się opowiedzieć prostą, ale jednocześnie mocną historię, tworząc ciepły, delikatny, słodko-gorzki świat.

Specjalną Nagrodę Jury otrzymali producenci filmu HAZARDZISTA w reżyserii Ignasa Jonynasa (Litwa, Łotwa)  Uljana Kim, Roberts Vinovskis

Z kraju, w którym produkcja filmowa wciąż się rozwija pochodzi film, który zmaga się ze współczesnymi społecznymi problemami. Biorąc pod uwagę ograniczone środki, producenci stworzyli złożony filmowy świat o wysokiej wartości produkcyjnej.

 

KONKURS 1-2

Nagroda ex-aequo dla Zwycięzcy Konkursu 1-2:

JAPOŃSKI PIESEK w reżyserii Tudora Cristiana Jurgiu (Rumunia) za czułość w przedstawieniu bohaterów i świata.

oraz  ALIENACJA w reżyserii Milko Lazarova (Bułgaria) za ozdobną i poetycką narrację istotnego tematu.

A także Wyróżnienie dla filmu UWIEDŹ MNIE w reżyserii Marko Šantića (Słowenia) za zręczne skonstruowanie opowieści i wybitną grę aktorską głównego bohatera.


KONKURS WOLNY DUCH

Nagroda główna: JESTEM LEPSZY OD CIEBIE, reżyseria Ché Sandoval (Chile)

Jury docenia prostotę historii opowiedzianej w filmie „Jestem lepszy od ciebie” i ujawniający się w nim wolny duch komedii o ważnym temacie przmian intymności i ról płci we współczesnym społeczeństwie, widzianych z perspektywy męskiego antybohatera.

Oraz Wyróżnienie filmowi RYTUAŁ PRZEJŚCIA w reżyserii Phillipa Crawforda (Australia)

Jury przyznaje specjalne wyróżnienie dla filmu „Rytuał przejścia”, doceniając interesujące podejście reżysera do tworzenia filmu oparte na jego doświadczeniach w pracy społecznej.


Nagroda FIPRESCI

Jury FIPRESCI (Międzynarodowej Federacji Krytyki Filmowej) w składzie: Alison Frank (Wielka Brytania), Gideon Kouts Francja), Dejan Trajkoski (Macedonia) przyznało nagrodę dla najlepszego debiutu z Europy Wschodniej. Został nim film YOZGAT BLUES, reżyseria Mahmut Fazil Coskun (Turcja)

Naszą nagrodę przyznajemy filmowi „Yozgat Blues”, tureckiego reżysera Mahmuta Fazila Coskuna, za jego wzruszający i pełen humoru portret ludzkich stosunków ukazany za pomocą świetnie dobranego języka filmowego.

 

Nagroda JURY EKUMENICZNEGO
Jury w składzie: Lukas Jirsa (Czechy), Jarosław Szoda (Polska), Prof. Dr Jean-Michel Zucker(Francja) przyznało nagrodę filmowi IDA w reżyserii Pawła Pawlikowskiego (Polska)

„Ida” to poruszająca, złożona historia młodej dziewczyny wychowanej w zakonie, która w trudnych realiach powojennej, komunistycznej Polski wyrusza w podróż w poszukiwaniu swojej prawdziwej tożsamości. Ten subtelny, ambitnie sfotografowany w czerni i bieli film o eliptycznej formie, stawia pytania o więzi rodzinne, przebaczenie i dojrzałą wiarę.

 

 *Zdjęcia w tekście, jeżeli nie zaznaczono inaczej, pochodzą z materiałów prasowych.